Lepiej nie będzie
Nieobecność Polski podczas ostatnich rozmów w kwestii wojny na Ukrainie to sygnał, że nikt się z nami nie liczy? Ta nieobecność tylko potwierdza to, że Polska pod obecnym rządem nie jest żadnym mocnym graczem w polityce europejskiej ani w żadnej innej. To rząd posłuszny, nie jest samodzielnym graczem, który od samego początku zgłaszałby swoje interesy i domagał się, by były one uwzględnione. Odwrotnie: deklarował, że jest na usługi tych silnych i tak też go traktują. Polski rząd jest uzależniony od Berlina i Brukseli, do czego zresztą sam doprowadził.
Jako że podczas walki z Prawem i Sprawiedliwością korzystał właśnie z instytucji europejskich i Berlina. Teraz oni nie mają powodu, by się z nami liczyć, bo przecież i tak Donald Tusk zaakceptuje wszystko, co zostanie ustalone, nawet jak nie będzie mu się to podobać. Rząd polski jest takim rządem drugiej kategorii, który można pominąć. To tym bardziej znaczące, że przecież od samego początku było wiadomo, że prędzej czy później Niemcy będą chciały dojść do porozumienia z Rosją, a stanie się to kosztem Polski. Bo Polska jest tradycyjnie postrzegana jako duża siła antyrosyjska. I dlatego nie bierzemy udziału w tej grze.
Ostatnie spotkania stanowią sygnał, że to dogadywanie się Rosji i Niemiec właśnie się rozpoczęło?
Myślę, że tak. Ten sojusz Berlina i Moskwy to stara koncepcja. Oczywiście, oni walczyli ze sobą i te wojny były niezwykle brutalne, krwawe, natomiast po czasie wszystko wracało do normy. Niemcy postrzegają Rosję jako stały element polityki europejskiej. Natomiast nie postrzegają w ten sposób Polski czy Ukrainy. Ukraina, owszem, próbuje z Niemcami grać, oddaje się pod ich opiekę, ale czy dobrze na tym wyjdzie? Wątpię. ...
JAG