Liczą na pomoc ludzi dobrej woli
Koszt budowy to około pół miliona złotych. Problem w tym, że takich pieniędzy ośrodek nie ma. Istniejąca od 23 lat placówka usytuowana jest pośród sosnowych lasów. Zapewnia opiekę i wsparcie socjoterapeutyczne 38 młodym ludziom z całej Polski. Mówi się o nich trudna młodzież.
„Wspólny Dom” został powołany do życia we wrześniu 1993 r. przez stowarzyszenie gromadzące zapaleńców, którzy postanowili pomóc dzieciom i młodzieży z rodzin dysfunkcyjnych, obarczonych trudnościami w szkole, zapewniając miejsce, gdzie przy profesjonalnym wsparciu czuliby się dobrze, bezpiecznie.
– Do naszej placówki trafiają młodzi ludzie z grupy wysokiego ryzyka, z zaburzeniami zachowania, z rodzin niewydolnych wychowawczo, eksperymentujących z alkoholem i narkotykami, z domów dziecka, wiosek dziecięcych i placówek resocjalizacyjnych. Pobyt w ośrodku opiera się na całkowitej dobrowolności, co ma wyraźny wpływ na przebieg terapii i jej efekty – mówi Marcin Makaruk, wicedyrektor placówki.
Naprawiają swoje życie
Ośrodek jest miejscem, gdzie młodzi ludzie naprawiają swoje życie. Arek ma skończone 16 lat. Trafił do ośrodka w Wildze, ponieważ wagarował i brał narkotyki. – Jestem tutaj od pięciu miesięcy. Zmieniłem się: nie mam już problemów ze środkami odurzającymi, zdałem do kolejnej klasy – zwierza się. 14-letnia Karolina przebywa w Wildze, bo eksperymentowała z używkami, wagarowała i uciekała z domu. Przyznaje, że dzięki ośrodkowi powoli prostuje swoje życie. Podobnie jak Andżela z Warszawy. – Jestem tutaj od roku i bardzo dużo się u mnie zmieniło. Na lepsze – stwierdza. – Myślę, że gdybym pozostała w swoim środowisku, nadal zażywałabym narkotyki, uciekała z domu, na pewno nie zdałabym do następnej klasy – mówi prostolinijnie Karolina. Przytakuje jej Andżela: – Pobyt tutaj sprawił, że myślę inaczej o życiu.
Ośrodek też ma problem
– W ostatnim czasie stanęliśmy przed ogromnym wyzwaniem, jakim jest wybudowanie na terenie ośrodka szkoły. Ten obowiązek narzuca nam ustawa oświatowa – mówi dyrektor Makaruk, zastrzegając, iż – jego zdaniem – inwestycja nie jest zbyt dobrym pomysłem. – Jeżeli młodzież ma się resocjalizować, to powinna, jak do tej pory, uczyć się szkołach powszechnych, wychodzić na zewnątrz, gdzie ma kontakt z innymi ludźmi. Tymczasem powstanie placówki w ośrodku sprawi, iż stanie się ona gettem – dodaje.
Przepisy są jednak bezlitosne. Wszystko zaczęło się od 2011 r., kiedy to weszło w życie rozporządzenie ministra edukacji narodowej w sprawie rodzajów i szczegółowych zasad działania placówek publicznych. Nakazywało ono m.in. utworzenie w ośrodku szkoły. Wtedy udało się zapobiec – jak podkreśla M. Makaruk – izolacji podopiecznych „Wspólnego Domu”. Jednak w lutym 2015 r. ustawa o systemie oświaty została zmieniona. Narzuca ona również placówkom niepublicznym, takim jak ośrodek w Wildze, obowiązek dostosowania się do nowych przepisów. Oznacza to, że w Wildze do 31 sierpnia 2017 r. musi powstać szkoła. Koszt inwestycji to ok. 500 tys. zł. Władze „Wspólnego Domu” zastrzegają, że nie stać ich na taki wydatek, ponieważ subwencja, którą dostają, jest przewidziana tylko i wyłącznie na bieżącą działalność. Fundusze na budowę ośrodek musi zdobyć od sponsorów, firm, ludzi dobrej woli, którzy zechcą wesprzeć to dzieło. – Obecnie mamy ok. 160 tys. zł. Prace już się rozpoczęły, dlatego musimy postarać się o pozostałe środki – zaznacza wicedyrektor ośrodka.
Będą zbierać fundusze
Właściciele lokalnego portalu, tygodnika i baru mlecznego zaproponowali, by w ramach corocznego festynu organizowanego pod hasłem „Zjazd z górki na byle czym” odbyła się akcja „Pomagamy budować szkołę”. – W ramach tego rodzinnego festynu, który odbędzie się 21 sierpnia na terenach rekreacyjnych „Zarzecze” w Garwolinie, przewidziano mnóstwo atrakcji. Dochód z loterii i licytacji zostanie przeznaczony na powstanie placówki – zapowiada M. Makaruk.
Waldemar Jaroń