Sport
ARCHIWUM
ARCHIWUM

Liczę na rozwój i postęp

Rozmowa z Mateuszem Kacikiem, trenerem grającej w bialskopodlaskiej klasie okręgowej Lutni Piszczac.

Po spadku z IV ligi początkowo nie do końca udawało się wam pozbierać, ale od początku rundy wiosennej prezentujecie się bardzo dobrze, złapaliście drugi oddech.

Po spadku budowaliśmy drużynę od nowa. Odeszło wielu zawodników, zostało tylko kilku. Ściągnąłem do zespołu piłkarzy, których trenowałem w juniorach. Miałem pomysł na drużynę, ale upłynęło trochę czasu, zanim go wdrożyłem. Wiadomo, że w klasie okręgowej nie mamy zbyt dużo treningów. Potrzebowaliśmy czasu, aby zespół załapał mój plan na grę. W zimie popracowaliśmy mocniej, do tego zagraliśmy też sporo sparingów. Teraz daje to wyniki, z czego jestem bardzo zadowolony.

Jaki cel stawiacie sobie w bieżącym sezonie w rozgrywkach bialskopodlaskiej klasy okręgowej?

Chcemy wygrać tę ligę.

 

To oznacza awans do IV ligi…

Nad tym będziemy się mocno zastanawiać. Pamiętamy, jak to było w poprzednich latach – zaraz po awansie spadaliśmy. Między IV ligą a okręgówką są duże różnice finansowe, więc musimy to przeanalizować. Cel sportowy pozostaje ten sam – chcemy wygrać ligę.

 

Jak wygląda drużyna?

W jej składzie są piłkarze, z którymi miałem przyjemność grać, bo przez cztery lata byłem piłkarzem Lutni Piszczac. Zatem kilku z nich to starzy, dobrzy znajomi, których teraz mam okazję trenować. Ponadto w kadrze są juniorzy Lutni, których prowadziłem w ubiegłym sezonie, oraz wychowankowie Akademii Piłkarskiej Podlasia Biała Podlaska.

 

Czyli gros zawodników wywodzi się z Lutni?

Tak. W tym sezonie postawiliśmy na młodzież. Chcemy ją ogrywać w seniorach, bo są to zawodnicy w wieku 16-18 lat. Mamy też doświadczonych zawodników, jak ostoja drużyny Piotr Kurowski, który całe życie gra w Lutni, oraz Damian Artymiuk, będący w klubie już z dziesięć lat. Reszta to młodzi zawodnicy, których wprowadzamy, by uczyli się seniorskiej piłki.

 

Czyli, jak to często bywa w podobnych zespołach, stanowicie mieszankę rutyny z młodością.

Dokładnie tak.

 

Jest Pan młodym człowiekiem i trenerem. Jak udaje się nawiązać relacje z zawodnikami, bo przecież musi tu być zachowany jakiś dystans?

Nie ukrywam, że na początku było mi ciężko, przechodząc z piłki juniorskiej do seniorskiej, i to do czołowego zespołu klasy okręgowej. Zawodnicy, z którymi grałem, bardzo chcieli mi pomóc w przygodzie trenerskiej. Z początku trudno było mi złapać kontakt, w określonych sytuacjach uderzyć pięścią w stół, postawić się czy powiedzieć parę słów. Jednak z czasem wszystko się ułożyło. Chłopcy zrozumieli, że to ja rządzę tą drużyną i musi być tak, jak ja chcę.

 

Myślę, że pomogły wyniki, bo one robią atmosferę i wówczas zespół inaczej funkcjonuje…

Zgadzam się. Nie ukrywam, że zawsze byłem zwolennikiem dobrej atmosfery. Gdy ona jest, to są wyniki. Wszystko łączy się ze sobą.

 

Jak często zespół trenuje?

Nie jest to dużo, bo tylko dwa treningi w tygodniu. Staramy się, aby byli na nich obecni wszyscy, których mamy, przynajmniej 16-18 zawodników. Nie chcemy, by na treningu było – jak to się dzieje w niektórych klubach, co wiem z rozmów ze szkoleniowcami – osiem czy dziesięć osób.

 

Walka o pierwsze miejsce w klasie okręgowej zapowiada się ciekawie. Najgroźniejszy rywal Lutni – Grom Kąkolewnica na pewno nie odpuści i bój zapewne toczyć się będzie do końca rozgrywek.

Oczywiście. Cieszę się, że runda wiosenna, jak dotychczas, jest udana w naszym wykonaniu. Zostało jeszcze sporo kolejek i nie możemy popadać w entuzjazm. Musimy dalej ciężko pracować, by wywalczyć na koniec rywalizacji pierwsze miejsce.

 

Parząc na Lutnię z perspektywy lat, wydaje się, że IV liga jest dla was za silna, natomiast okręgówka za słaba. Chyba najbardziej odpowiednia dla klubu z Piszczaca byłaby pośrednia liga.

Dlatego zastanawiamy się, czy chcielibyśmy po roku wracać do IV ligi. Przed sezonem rozmawiałem z prezesem o tym, że może warto po rozgrywkach w tym sezonie, niezależnie od wyniku, pozostać w okręgówce. Dać szansę młodym chłopakom z Piszczaca, ogrywać ich i dopiero w następnym sezonie wzmocnić skład. Pracować jeszcze lepiej, zwiększając liczbę treningów do trzech, i dopiero wtedy myśleć o IV lidze. Decyzję o ewentualnym starcie w tej klasie rozgrywkowej podejmiemy dopiero po sezonie.

 

Co z infrastrukturą w Piszczacu? Nie tak dawno prowadzono prace na obiekcie stadionu.

Jest się czym pochwalić. Mamy dwa boiska, w tym jedno oświetlone, które są super przygotowane przez naszego prezesa. Do tego mamy budynek klubowy z trzema szatniami. Wszystko jest nowe. Nie możemy narzekać.

 

A jak wygląda praca z młodzieżą w Lutni?

Mamy obecnie cztery grupy młodzieżowe: zespół juniorów, z którym pracuję oprócz seniorów, ponadto roczniki 2011/11, 2012 i 2014/15 oraz grupę skrzatów, składającą się z dzieci, które zaczynają swoją przygodę z piłką.

 

Czy macie pełną obsadę szkoleniowców dla tych grup?

Zajęcia oprócz mnie prowadzą trenerzy: Kurowski, Cydejko, Kasperek. Mam nadzieję, że idzie to w dobrym kierunku. Przed podjęciem pracy w Lutni rozmawiałem z prezesem, że musimy sprawić, by akademia szkoląca młodzież lepiej funkcjonowała. Działamy od roku i krok po kroku idziemy do przodu. Przed nami jeszcze jednak dużo pracy.

 

Lutnia wydaje się stabilnym, rozwijającym się klubem, gdzie stawia się na młodzież, rozwój infrastruktury i w konsekwencji na pierwszą drużynę.

Podzielam tę opinię. Mam nadzieję, że wszystko będzie szło dalej, tak jak teraz, bo naprawdę się rozwijamy. Lutnia ma szanse być takim zespołem, który nie tylko będzie grał w okręgówce, a po awansie do IV ligi nie będzie z niej od razu spadał, lecz zagra w niej więcej niż sezon lub dwa. Wierzę, że kiedyś się to uda.

 

Dziękuję za rozmowę.

AD