Literatura dziedziczy żywotność w genach
Nie jest najgorsza. Literatura dziedziczy żywotność „w genach”, mimo ataków kultury obrazkowej wciąż pozostaje ważnym ogniwem życia intelektualnego na progu XXI wieku. Problemem jest raczej hierarchizacja jej dokonań. Jeżeli krytyka będzie potrafiła zachować funkcję samokontrolną, reagować na błędne apologie miernot literackich, jeżeli częściej będziemy polemizować na temat tego, co czytamy, to nie damy się omamić komercji i reklamie, która zmusza nas do obcowania z kiczem i mało ambitną literaturą popularną (np. twórczość Doroty Masłowskiej czy Janusza L. Wiśniewskiego). Mamy wielu znakomitych poetów, tzw. Starych Mistrzów – a przecież wciąż żywotnych – jak Tadeusz Różewicz, Wisława Szymborska i Julia Hartwig, i nieco młodszych: Stanisława Barańczaka, Krzysztofa Lisowskiego i Krzysztofa Karaska, wreszcie tych, którzy przyszli wraz z przełomem 1989 roku: Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego czy Andrzeja Sosnowskiego. Mamy wybitnych prozaików: Wiesława Myśliwskiego, Olgę Tokarczuk czy Piotra Szewca. ...
Włodzimierz Korolczuk