Lotnicy – zawsze dla ojczyzny
Pod obecną nazwą uczelnia funkcjonuje od 2018 r. Sztandar został ufundowany przez Społeczny Komitet Fundatorów Sztandaru. Nie mogłem uczestniczyć w tych podniosłych uroczystościach. Skorzystałem jednak skwapliwie z zaproszenia matki chrzestnej sztandaru – burmistrz Dęblina Beaty Siedleckiej oraz rektora-komendanta LAW gen. bryg. pil. Krzysztofa Cura i 26 października w siedzibie uczelni poczet sztandarowy zaprezentował nam nowy sztandar. Aktualnie uczelnia prowadzi studia stacjonarne i niestacjonarne, studia podyplomowe, kursy doskonalenia zawodowego oraz kursy kwalifikacyjne na kolejny stopień wojskowy. W związku z modernizacją wojska przed uczelnią zostały postawione nowe cele i wyzwania. Zachęcam do zapoznania się z ofertą LAW.
Teraz – jak zwykle – trochę historii w pigułce. Początek „Szkoły Orląt” datuje się na 14 kwietnia 1927 r., kiedy Oficerską Szkołę Lotnictwa przeniesiono z Grudziądza do Dęblina. W wyniku zaplanowanej wieloletniej rozbudowy stała się ona jedną z najnowocześniejszych szkół lotniczych w świecie. Na liście absolwentów figuruje m.in. Zdzisław Krasnodębski, pierwszy dowódca 303 Dywizjonu Myśliwskiego „Warszawskiego” im. T. Kościuszki. Ilu z nas wie, że był wnukiem powstańca styczniowego i zesłańca na Sybir, a urodził się w Woli Osowińskiej w gminie Borki (pow. radzyński)? Zabiegom obecnego wójta Radosława Sałaty (absolwent Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie!) zawdzięczamy przywracanie należnej pamięci temu asowi polskiego lotnictwa. Wychowankami tej uczelni byli również piloci: Stanisław Skalski (największa liczba zestrzeleń wśród polskich pilotów podczas II wojny światowej), Witold Urbanowicz – najskuteczniejszy z polskich pilotów w bitwie o Anglię i drugi na liście polskich asów lotnictwa, Stefan Łaszkiewicz (pierwszy dowódca 308 Dywizjonu Myśliwskiego „Krakowskiego”) czy Walerian Jesionowski, także dowódca 308 Dywizjonu Myśliwskiego.
Czas na garść moich wspomnień związanych z lotnictwem. Nie, nie miałem marzeń, aby zostać pilotem. Brak predyspozycji fizycznych, czyli lęk przed wszelkiego rodzaju karuzelami, skutecznie mnie leczył, a i stopnie z przedmiotów ścisłych nie uprawniały do aspirowania do ówczesnej elitarnej szkoły – Liceum Lotniczego. Za to od najmłodszych lat uwielbiałem literaturę związaną z lotnictwem. „Dywizjon 303” Arkadego Fiedlera przeczytałem zdecydowanie wcześniej niż nakazano. Ten podróżnik dotarł w 1940 r. do Wielkiej Brytanii i opisał na gorąco ostatnie tygodnie bitwy o Anglię. To literatura faktu, reportaż bezpośrednio z pola walki i felietony o codziennym życiu lotników, tych nielicznych, którym tak wielu zawdzięcza tak wiele. Pozwoliłem sobie sparafrazować słynne powiedzenie premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla: „Nigdy w historii wojen tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak niewielu”. Drugim autorem, którego czytałem z wypiekami na twarzy, był Janusz Meissner. Związany też z Dęblinem. W latach 1930-1933 służył tu jako instruktor-pilot. Pod koniec lat 30 stał się jednym z najpopularniejszych autorów literatury młodzieżowej, głównie dzięki książkom i opowiadaniom o lotnictwie. Do najbardziej znanych jego powieści należą: „Szkoła orląt”, „Żądło Genowefy” i „L jak Lucy”. Ciekawe są losy tych polskich pilotów. Stanisław Skalski – powrócił do Polski, aresztowany przez funkcjonariuszy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i skazany na karę śmierci w sfingowanym procesie. Ułaskawiony. Był m.in. sygnatariuszem „Listu 59” z 1975 r. sprzeciwiającego się zmianom w Konstytucji PRL. Witold Urbanowicz – po wojnie wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie pracował w liniach lotniczych. Zdzisław Krasnodębski – przeniósł się po wojnie do Republiki Południowej Afryki, a następnie do Kanady, gdzie zmarł. Losy tych i wielu innych polskich lotników mogłyby posłużyć za kanwę niejednego filmu. Jeśli chcemy poznać trochę historii polskiego lotnictwa, zachęcam do odwiedzenia Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie, którego otwarcie nastąpiło w 2011 r. Najważniejszym eksponatem jest niewątpliwie sztandar – relikwia Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie z okresu II wojny światowej. Zobaczymy też zrekonstruowany domek pilota z czasu bitwy o Anglię, umundurowanie i pamiątki nawiązujące do słynnego Dywizjonu 303. Wystawa plenerowa to ponad 80 statków powietrznych i wiele innych cennych eksponatów.
No i na zakończenie… W tych listopadowych dniach pamiętajmy o bohaterskich polskich lotnikach, z których wielu oddało swoje życie w obronie ojczyzny zgodnie z maksymą „Pro patria semper” – „Zawsze dla ojczyzny”. Mam jednak niewątpliwe związki z polskim lotnictwem. Od początku tej kadencji zasiadam w sejmie na miejscu nr 303. Wobec tego czuję się szczególnie zobowiązany do poświęcenia uwagi stolicy polskich skrzydeł – miastu Dęblin.
Poseł Sławomir Skwarek