Ludzie bez twarzy
Nie tak dawno Polskę obiegła tragiczna informacja o warszawskim policjancie, który został śmiertelnie raniony nożem. Zwrócił uwagę chuliganom demolującym wiatę przystanku, a potem rzucającym koszem na śmieci w szybę tramwajową. Zatrzymany napastnik miał pół promila alkoholu we krwi. Mężczyzna już wcześniej był też notowany przez policję.
W komentarzach, jakie pojawiły się po tym tragicznym wydarzeniu, powtarzała się dramatyczna refleksja: sytuację widziało wielu ludzi – nie zareagował nikt! Nie chodziło o to, by rzucić się na napastnika, pomóc go obezwładnić – trudno jest równać się pod względem siły z dorosłym, rozwścieczonym bandytą. Ale byli tam też mężczyźni, motorniczy tramwaju, przechodnie. Wystarczyłby krzyk, wołanie o pomoc, pozbawienie napastników anonimowości – prawdopodobnie by uciekli.
Demony w kapturach
Znamy wszyscy stadionowe obrazki: kibole zakładający kominiarki na głowy, owinięci szczelnie szalikami, wyrywają ogrodzenia, demolują fotele, okładają się nawzajem bejsbolami, „fakują” policji. Są nierozpoznawalni. Tak zamaskowani nie mają koloru włosów, oczu, rysów twarzy. Są nikim, a zarazem stanowią siłę, przed którą większość z nas ustępuje. Stają się złowrogą, destrukcyjną masą, którą można ujarzmić tylko przemocą. ...
Ks. Paweł Siedlanowski