Kultura

Ludzie, dokumenty i wiedza

28 maja w parku Radziwiłłowskim odbyły się I Bialskie Spotkania Genealogiczne. W programie znalazły się trzy prelekcje, zwiedzanie muzeum i prezentacje historyczne.

Organizatorzy tego przedsięwzięcia to Bialski Klub Genealogiczny oraz Miejska Biblioteka Publiczna. Upłynęło ono ph. „Ludzie południowego Podlasia”. Zgromadzonych powitali dyrektor biblioteki Renata Szwed i prezes klubu Robert Soldat. Następnie uczestnicy spotkania wysłuchali wykładu dr. Tomasza Jaszczołta z Polskiej Akademii Nauk, który opowiadał o „Słowniku historyczno-geograficznym ziem polskich”.

Pierwszym koordynatorem prac nad tą publikacją był Karol Buczek. Słownik miał dotyczyć obiektów osadniczych z okresu średniowiecza w Małopolsce, Wielkopolsce, na Mazowszu, Kujawach, Pomorzu Gdańskim, Śląsku, ziemi przemyskiej i sanockiej. Prace rozpoczęto pod koniec lat 50 ubiegłego wieku. Całość miała być gotowa na Milenium w 1966 r. Niestety autorzy słownika przeliczyli się. Sporządzanie wypisów i kartotek, a potem opracowywanie kolejnych zeszytów przeciągało się i trwa do dziś. Z czasem zmieniali się także koordynatorzy tego przedsięwzięcia, a nawet sama koncepcja słownika.

 

Do badań genealogicznych

– Nierzadko gotowe kartoteki trafiały w ręce prywatne i do dziś nie można ich odzyskać. Po K. Buczku pracami nad słownikiem zajmowali się prof. Jerzy Wiśniewski i prof. Antoni Gąsiorowski. Obecnie koordynatorem jest prof. Tomasz Jurek, który poszerzył słownik o teren Podlasia, prezentując materiał poświęcony poszczególnym obiektom osadniczym i fizjograficznym. Jest wydawany w postaci zeszytów. Poszczególne hasła odnoszą się do nazwy miejscowości, jej dawnych brzmień, przynależności terytorialnej i topografii. W haśle dotyczącym danej miejscowości znajdziemy informacje o ważnych obiektach, jakie się w niej znajdowały (np. młyny, tartaki), o tym, do kogo ona należała i na jakim prawie była lokowana, o istniejących w niej kościołach, istotnych drogach, które przez nią przechodziły i wywodzących się z niej ludzi. W hasłach słownikowych są też informacje o pobytach królów i wydarzeniach typu zarazy czy klęski żywiołowe – wyliczał T. Jaszczołt, który pracuje przy opracowywaniu haseł dotyczących osadnictwa na Podlasiu. Zaznaczał, że materiał słownikowy zawiera informacje o wsiach i miejscowościach, ale też o ludziach i może służyć do badań zarówno osadniczych, jak i genealogicznych.

– W zeszytach dotyczących Podlasia oprócz tekstów mamy też tablice genealogiczne właścicieli osad, o ile dało się je sporządzić. Słownik historyczno-geograficzny można znaleźć także w internecie. W sieci zamieszczone są wszystkie jego zeszyty, które ukazały się do naszych czasów. Dodatkowym ułatwieniem jest wyszukiwarka – dopowiadał historyk. 

 

Cenne dokumenty

Po pierwszej prelekcji uczestnicy udali się do Muzeum Południowego Podlasia, w którym zwiedzili wszystkie stałe wystawy. Kolejnym punktem była prelekcja dr Joanny Kowalik-Bylickiej z Archiwum Państwowego w Lublinie (oddział w Radzyniu Podlaskim) i Uniwersytetu w Siedlcach. Opowiadała ona o mieszkańcach południowego Podlasia w kontekście aktów notarialnych z XIX i początków XX w. 

– Te dokumenty mają niesamowity potencjał i dostarczają nam ciekawych źródeł o życiu codziennym oraz o sytuacji społecznej i gospodarczej regionu. Często są to dokumenty własnościowe, a więc najbardziej wiarygodne. W radzyńskim oddziale AP przechowywane są akta notariuszy z Białej Podlaskiej, Radzynia, Międzyrzeca, Łosic, Konstantynowa i części Sokołowa Podlaskiego. Na ich podstawie możemy prześledzić procesy zachodzące w społeczeństwie. Są one też ciekawym źródłem dotyczącym genealogii. Znajdziemy tam bowiem akty własności, testamenty, inwentarze pozostałości, akty sprzedaży kupna, wymiany i darowizny, a także odpisy metryk z ksiąg ludności, które mogą stanowić pewne uzupełnienie dla dokumentacji, jaka uległa zniszczeniu – wspominała J. Kowalik-Bylicka.

 

Nowi mieszkańcy miast

Przedstawicielka AP opowiadała o napływie szlachty do miast. – Mówią o tym dokumenty z archiwum. Zubożała szlachta wyjeżdżała ze swoich majątków i w miastach szukała nowych źródeł utrzymania. Nie wolno jej było zajmować się rzemiosłem, więc np. dzierżawiła folwarki. Z dokumentów można wyczytać, czym zajmowali się ludzie, którzy osiadali w Radzyniu i jak wyglądał ich majątek – wyjaśniała prelegentka.

W oparciu o dokumenty z archiwum wspominała m.in. o podporuczniku Grzegorzu Kuśniewiczu, który służył w Wojsku Polskim i ostatnie lata spędził w oddziale stacjonującym w Radzyniu. Tu też osiadł na emeryturze. O jego zamożności świadczy wystawiony przez niego drewniany kilkupokojowy dom i pozostawiony inwentarz zawierający m.in. księgozbiór, mundury wojskowe, skrzypce, fajki i odznaczenia).

J. Kawalik-Bylicka opowiadała też o kupcu Stanisławie Skorupskim, który handlował winem i towarami korzennymi. Majętność jego rodziny ilustruje nie tylko pozostawiony inwentarz, ale także wysokiej klasy pomnik wystawiony Skorupskiemu przez jego żonę. Zachował się on do dziś na miejscowym cmentarzu parafialnym w bardzo dobrym stanie. Prelegentka wspominała również o radzyńskim lekarzu Franciszku Dobni Załozieckim i szwajcarskim cukierniku Rudolfie Olgiatim, który miał swoje cukiernie najpierw w Radzyniu, a potem w Białej Podlaskiej.

 

Słynne nazwiska

Ostatni wykład wygłosił ks. dr hab. Sławomir Bylina z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, który mówił o kapelanach południowego Podlasia. – Wyliczyłem, że od okresu międzywojennego do dziś z naszego terenu pochodziło ok. 150 kapelanów wojskowych – podkreślił, opowiadając m.in. o bp. Marcelim Gutkowskim, drugim biskupie naszej diecezji podlaskiej. Był żołnierzem i kapelanem w armii Napoleona oraz naczelnym kapelanem wojsk kongresowych Księstwa Warszawskiego. Obecnie spoczywa na Cmentarzu Łyczakowskim na Ukrainie. Jest jedynym naszym biskupem pochowanym poza diecezją – dodał ks. S. Bylina.

Prelegent wspominał też o ks. Stanisławie Brzósce czy ks. Ignacym Skorupce. Wymieniał z nazwiska kapelanów, którzy służyli polskim żołnierzom przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości, w czasie wojny polsko-bolszewickiej, w międzywojniu, a także w latach PRL-u. 

 

Pozytywy wpływ

– W okresie międzywojennym, kiedy w naszej diecezji powstało kilkanaście nowych parafii i kościołów, bp Henryk Przeździecki obsadzał je byłymi kapelanami wojskowymi. Tak było np. w Ortelu Książęcym, gdzie proboszczem został kapelan WP ks. Adam Denisiuk, i w parafii Rossosz – tam został posłany ks. Aleksander Frąckiewicz, kapelan wojskowy archidiecezji mohylewskiej, a także w Łukowcach, gdzie trafił ks. Julian Roszkowski. Kapelanów nie usunięto z wojska nawet w czasach PRL-u, choć, oczywiście, ograniczano ich posługę na terenie jednostek. Obserwując historię Polski, można powiedzieć, że kapelani wojskowi towarzyszyli polskim wojom, rycerzom i żołnierzom od samego początku, od czasów Bolesława Chrobrego. Czasami pełnili funkcję emisariuszy, przewozili korespondencję, uczestniczyli nawet w traktatach pokojowych i byli przedstawicielami władców. Raz było ich więcej, innym razem mniej, ale zawsze ich obecność miała pozytywny wpływ na morale żołnierzy. W międzywojniu dzień żołnierza zaczynał się od jutrzni, a kończył apelem – podkreślał ks. S. Bylina. Wyliczał też z imienia i nazwiska obecnych kapelanów wojskowych pracujących na terenie naszej diecezji i z niej pochodzących.

Spotkanie genealogiczne zakończyło się prezentacjami przygotowanymi przez grupy rekonstrukcji historycznej Terespol, Tropem Wilczym Mokrany Nowe i Niepodległa.  

AWAW