Łyso wam?
Być może idzie tu o budowanie 49 ośrodków dla uchodźców/emigrantów/imigrantów - „biednych ludzi szukający swojego miejsca na ziemi” - zwanych dziś hurtowo (dla lepszej komunikacji, bo już nie rozdzielamy tych pojęć) migrantami. Można by się zastanowić nad logiką tej inwestycji, zważywszy, że się ostatnimi czasy mocno pierwszy minister swojej niedawnej idei sprzeniewierzył i hopsztosy wyczynia.
Oto całkiem niedawno zagorzały przeciwnik budowanego na granicy z Białorusią muru, zarzucający politycznym konkurentom „obrzydliwą, ponurą propagandę wymierzoną w migrantów”, deklaruje dziś zupełnie co innego – powstrzymywanie nielegalnej migracji. Jak przystało na męża stanu/ojca narodu/twardziela, Donald Tusk z całą stanowczością zapewnia, że Polska nie implementuje (konia z rzędem temu, kto od razu rozkminił uczone premierowe słowo) paktu migracyjnego. Czyli że go nie przyjmie. Co ma dalej oznaczać, że nie chce u siebie „zidentyfikowanych w innych krajach europejskich” uchodźców ani nie zapłaci za ich niewpuszczenie. „To jest definitywne. Tutaj nie ma co robić z tego polityki” – stanowczo deklaruje pan premier. Tyle że… „prawo UE jest wiążące dla wszystkich państw członkowskich i pakt migracyjny w związku z jego wejściem w życie jest obowiązującym prawem” – przypomina rzecznik UE Markus Lammert. „Polska jest związana wszystkimi instrumentami ustawodawczymi wchodzącymi w skład paktu o migracji i azylu. Zgodnie z prawem UE nie ma prawnych możliwości zwolnienia Polski z wdrażania jakichkolwiek części paktu” – wtóruje mu rzecznik Komisji Europejskiej Magnus Brunner. Mało tego. Na niedawnym (w ramach polskiej prezydencji) spotkaniu w Warszawie ministrowie państw europejskich postanowili, że pakt migracyjny będzie przyspieszony i że będzie obowiązywał już od przyszłego roku. A zasada obowiązkowej (sic!) solidarności nakazuje albo przyjęcie wyznaczonych przez Unię migrantów, albo ciężkie kary finansowe. Domniemywać należy, że kraje, które w Unii mają coś do powiedzenia, sobie zostawią chętnych do pracy przybyszów, zaś specjalistów od kulturowego ubogacania przekażą innym krajom. Zdziwko? Łyso?
A wystarczyło nie bojkotować referendum w sprawie paktu migracyjnego. Ciekawe, że pan premier, który dziś przed przyjmowaniem uchodźców się reką-nogą zapiera, przed wyborami – przy bardziej niż aktywnym udziale zaprzyjaźnionych wiodących mediów – jak do obrony niepodległości do sabotowania tegoż referendum molestował. A potem je uroczyście – ku nieprzytomnej radości zwolenników ubogacania – unieważnił.
Ale może to tylko przejęzyczenie albo nieporozumienie? A prognozy nie są przesadnie alarmujące?
E tam… Najważniejsze, że benzyna po 5.19 jest!
Anna Wolańska