Wyszywane, dziergane czy malowane - kiedyś były ozdobą ścian
domów. Teraz makatki można zobaczyć w siedleckim Muzeum
Regionalnym, gdzie prezentowany jest zbiór Elżbiety i Piotra
Branekovych.
Kicz czy sztuka? Ciśnie się pytanie i… nie ma wątpliwości, że to
warta obejrzenia sztuka codzienna, którą coraz trudniej odgrzebać
nam w pamięci, a która w życiu naszych mam, babć i prababek
zajmowała poczesne miejsce i to nie tylko na kuchennych ścianach.
Wystawę „Makatka europejska - vademecum zasad moralnych” można
oglądać w siedleckim MR do 13 kwietnia.
Ocalić od zapomnienia
– Ta ekspozycja jest wyjątkowa, ponieważ takiej tematyki jeszcze nie prezentowaliśmy. Przypomina nam, że wiele zjawisk kulturowych zanika na naszych oczach. Podobnie jest z makatkami – podkreślił p.o. dyrektor Muzeum Regionalnego Sławomir Kordaczuk, witając gości na wernisażu, który odbył się 31 stycznia. – Wystawa przypomina, że warto zachowywać wszelkie ślady kulturowe i z takim apelem się zwracam: jeśli takie makatki znajdziecie w swoich czy sąsiadów domach, bardzo proszę je uratować dla przyszłych pokoleń. Jeżeli stwierdzicie państwo, że nie macie możliwości, by je przechować, my je przyjmiemy i potem będziemy organizować wystawy – dodał.
Następnie o wystawie opowiedziała jej właścicielka E. Branekova. – Nie jestem makatkologiem z zawodu, ale etnografem. Specjalizują się w strojach ludowych i kulturze bałkańskiej. Makatki to w moim życiu… przypadek. Kiedy ktoś pyta mnie, skąd je mam, a posiadam ich ok. 500, odpowiadam, że nie wiem. Nigdy ich nie zbierałam. Uczciwie mówiąc, odkryłam, że w moim domu jest ich tak wiele, gdy zmieniałam mieszkanie. Po prostu powyjmowałam je z różnych zakamarków. Stwierdziłam wówczas, że może warto pokazać moje zbiory. Potem jeszcze znajomi zaczęli mi oddawać różne makatki, przywożąc je z wyjazdów – przyznała.
Z Niemiec i Holandii
Makatki zawieszano najczęściej w pomieszczeniach kuchennych, zwykle w ich centralnych miejscach, by były dobrze widoczne po wejściu do pomieszczenia. Najczęściej lokowano je nad stołem, obok kuchni, przy szafkach lub półkach na naczynia. – Przywędrowały do wielu państw europejskich z Niemiec i Holandii, gdzie używano ich już w XIX w. Na przełomie XIX i XX stulecia zadomowiły się i w innych państwach Europy, takich jak Anglia, Austria, zachodnia Białoruś, Bułgaria, Czechy, Estonia, Francja – w tym kraju jedynie w Alzacji i Lotaryngii, Litwa, Łotwa, Macedonia, Polska, Rosja, Serbia, Słowacja, Szwecja, Ukraina, Węgry. Pojawiły się najpierw w domach mieszczańskich, potem robotniczych, a na koniec także i w wiejskich – przybliżyła historię makatek E. Branekova, dodając, iż największy rozkwit tej mody przypadł na okres od lat 20 XX do 50 tego stulecia. Na ogromną popularność makatek wpływ miały dwa czynniki: nie były zbyt kosztowne, za to stosunkowo łatwe w wykonaniu. – Początkowo haftowane były niebieską nitką. Potem przyszła moda na haft wielokolorowy. Następnie kobiety ułatwiły sobie życie, kupując makatki drukowane – dodała.
Vademecum dobrych rad
Wizerunek zamieszczany na makatkach to tematyczny motyw składający się ze schematycznego i syntetycznego obrazka, często, ale nie zawsze, uzupełnionego korespondującym z nim napisem. – Początkowo makatki miały być tylko ozdobą. Dopiero w późniejszych czasach zaczęły również pełnić funkcję użytkową. Najczęściej przedstawiały sceny z życia codziennego. Natomiast sentencje były materialnym odzwierciedleniem powszechnie znanej i popularnej nie tylko w Niemczech dewizy tzw. trzech „K”: Kinder, Küche, Kirche, czyli: dzieci, kuchnia, kościół. Credo to określało tradycyjną rolę kobiety w XIX w. społeczeństwie i rodzinie – wyjaśniła właścicielka kolekcji, dodając, iż makatki stanowiły vademecum dobrych rad i zasad. Pełniły rolę obrazkowego leksykonu, który kreował wartości uważane za najważniejsze w życiu człowieka. Jego ideą było wskazanie wzorców do naśladowania dotyczących zarówno codziennego postępowania, jak i współżycia w rodzinie. – Najczęściej zawierały napisy mające charakter moralizatorski, np. „Dobra żona tym się chlubi, że gotuje co mąż lubi” lub też „Woda mydło najlepsze bielidło”. Niekiedy były to sentencje, które w sposób pośredni świadczyły o ich pochodzeniu np. „Dobrego apetytu”, czyli dokładnie „Gutten Apetit” z języka niemieckiego. Na innych znajdziemy odniesienia do Boga i religii, np. „Boże, błogosław nasz dom” – opowiadała E. Branekova.
Zbiory prezentowane w Muzeum Regionalnym pochodzą z: Bułgarii, Węgier, Słowacji, Austrii, Holandii, Niemiec, Czech, Szwecji i , oczywiście, Polski.