Kultura

Malowanie przez wylewanie

Końcowy efekt zawsze stanowi zagadkę, przez co każdy obraz tworzony techniką pouringu jest unikalny i nie do powtórzenia.

Można było się o tym przekonać podczas wernisażu „Art pouring”, który odbył się 25 kwietnia w Małej Galerii Sztuki Miejskiego Ośrodka Kultury w Siedlcach. Ekspozycja jest zwieńczeniem warsztatów zorganizowanych w ramach projektu realizowanego od 2020 r. przez Siedlecki Uniwersytet Trzeciego Wieku i Fundację DONUM. Swoje prace, które powstały pod okiem instruktorki dr Grażyny O’Sullivan, zaprezentowało siedmioro słuchaczy SUTW: Krystyna Biardzka, Czesława Furmanek, Ewa Gębal, Barbara Głuchowska, Antoni Maliszewski, Hanna Mitura, Gabriela Prokurat. Siedlecki MOK jest jednym z pierwszych w Polsce - o ile nie pierwszym - promującym sztukę wylewania farb, zarówno poprzez organizowanie kursów, warsztatów, jak i wystaw.

– Pomysłodawczynią i organizatorką warsztatów jest Joanna Janus, koordynatorka SUTW. To już czwarta ekspozycja prezentująca unikatowe obrazy, w których zastosowano różne techniki wylewania farb akrylowych i żywicy epoksydowej. Pouring to fascynująca sztuka. Mogą się w niej odnaleźć zarówno profesjonalni malarze, jak i amatorzy – podkreśliła kustosz wystawy Sylwia Czarnocka.

Dyrektor MOK Mariusz Woszczyński przyznał, iż jest pod wrażeniem prac. – To są dzieła sztuki. Powstają bez użycia pędzla czy innych narzędzi. Tylko talent i wyobraźnia stworzyły tak wspaniałe rzeczy. Mam tę przyjemność, że mogę podglądać, jak powstają te prace. Czasami zakradam się do pracowni Akademia Sztuk Piękna, by zobaczyć je na różnych etapach. Między pierwszym a obecnym wernisażem widać ogromny postęp – zauważył.

 

Odkryty przez przypadek

Dr G. O’Sullivan podziękowała J. Janus, dzięki której – jak podkreśliła – Siedlce wyrastają na ośrodek popularyzujący pouring. – Kilka lat temu zobaczyła jeden z moich obrazów i stwierdziła: „to coś, co należy rozpropagować”. I tym sposobem mamy dzisiaj już czwartą wystawę – zaznaczyła. Następnie przybliżyła historię techniki wylewania obrazów. – Pouring został odkryty przypadkowo w 1936 r. przez David Alfaro Siqueirosa, który wcale nie malował obrazów abstrakcyjnych, tylko tzw. zaangażowane. W swoich pracach wyrażał sprzeciw wobec wojny, faszyzmu, przemocy. Malował murale i wielkie obrazy na płótnie, do czego potrzebował farb niedrogich i bardziej płynnych od tradycyjnych. Wprawdzie akryle zostały upowszechnione w 1915 r., to jednak korzystało z nich niewielu malarzy – opowiadała. – Podczas jednej z sesji testowania farb na podłogę z drewnianych paneli spadło mu kilka kropel różnych kolorów, które rozlały się w interesujący sposób. Tak zaczął eksperymentować – dodała.

Siqueiros stwierdził, iż najlepiej rozlewają się farby jasne na ciemnych. Zainteresowało go to do tego stopnia, że poprosił fizyków z uniwersytetu, by wyjaśnili, jak to się dzieje. Jednak sam techniki tej nie wykorzystywał. – A że był bardzo towarzyskim człowiekiem i znał wielu malarzy, zafascynowany dzielił się z nimi swoim odkryciem. Jednym z pierwszych, który zastosował tę metodę, był amerykański malarz Jackson Pollock. Dzisiaj wydaje nam się ona bardzo prymitywna – stwierdziła instruktorka.

Rzeczywiście, na pierwszy rzut oka jego obrazy wydają się być zbiorowiskiem przypadkowym plam, ale – jak twierdził sam artysta – każdy ruch ręki był starannie przemyślany, stąd nazwa jego techniki: malarstwo gestu.

 

Coraz bardziej popularny

Przez lata pouring pozostawał jakby w uśpieniu. Dopiero pod koniec XX w. w Australii i Stanach Zjednoczonych pojawili się malarze, którzy chcieli tworzyć tą metodą. – Tak naprawdę dopiero dzisiaj nastąpił jej rozkwit. Wylewa się nie tylko farby, ale też żywicę epoksydową. Wymaga to jednak większej cierpliwości i nie można zastosować większości metod zlewania akrylowego. Trzeba samemu kombinować, co zrobić, by powstał obraz. Pouring może być samodzielną techniką, ale też łączy się go z malarstwem tradycyjnym. Na wystawie jest kilka takich prac. Mam nadzieję, że kolejne ekspozycje będą bogatsze. Na razie obrazy wylewane żywicą wyszły tylko spod mojej ręki. Wierzę jednak, że podczas kolejnej edycji to się zmieni – dodała G. O’Sullivan.

 

Początek wspaniałej przygody

Autorzy prac zapewnili, że udział w warsztatach i wystawa to początek ich przygody z pouringiem. K. Biardzka przyznała, iż technika ta uwrażliwiła ją na piękno i sztukę. Cz. Furmanek – choć maluje od niedawna – „bardzo to kocha”. E. Gębal metodę tworzenia obrazów przez wylewanie farb zobaczyła w internecie i kiedy dowiedziała się, że SUTW organizuje warsztaty, zapisała się na nie, a dzisiaj rozwija swoją pasję. B. Głuchowska, która hobbystycznie malowała pejzaże farbami olejnymi, wyznała, że gdyby nie SUTW, nie byłoby mowy o pouringu. – W każdy poniedziałek spotykaliśmy się od 9.30 do 12.00 i pod kierunkiem pani profesor tworzyliśmy obrazy. Nie było to łatwe, bo pani profesor jest bardzo wymagająca, kompetentna i od razu widzi, czy kolory są dobrze połączone, jaka jest gęstość farby i wie, ile kropel silikonu dodać, by wyszły komórki. To nie jest wcale takie proste. Czasami artysta ma jakąś wizję, ale wystarczy, że raz spłynie farba i wszystko się rozmywa. Pani profesor udzieliła nam cennych wskazówek – zaznaczyła.

Mitura ze sztuką obcowała od kołyski, bo jej tata był artystą. – Spod jego pędzla wychodziły piękne pejzaże, martwe natury, ale było to malarstwo realistyczne. Pouring jest dla mnie czymś wyjątkowym. Na każdych zajęciach odkrywam tę technikę i sprawia mi to ogromną radość – oznajmiła.

Prokurat, zanim trafiła na zajęcia z G. O’Sullivan, malarstwo podziwiała jedynie w galeriach. Z pouringiem zetknęła się dzięki internetowi. Bardzo ją zaciekawił. – Nie mam talentów artystycznych, uznałam jednak, iż wylewanie kolorów ich nie wymaga. Nie żałuję, że zapisałam się na warsztaty. To wspaniała zabawa – zapewniła.

Z kolei A. Maliszewski przypadkiem przyszedł na otwarcie poprzedniej wystawy i zachwycił się tym, co zobaczył. – Pomyślałem: coś pięknego. A kiedy dowiedziałem się, że do wylewania farb wystarczą tylko chęci, postanowiłem, iż podejmę wyzwanie, bo jestem ciekawy świata. Oglądałem filmy pokazujące technikę pouringu w internecie i wszystko wyglądało na bardzo łatwe. Jednak to pozory. Bez pani Grażyny byśmy sobie nie poradzili. To ona udzielała nam cennych wskazówek, np. że żółty lubi konkretne kolory, a miedź gra ze wszystkimi – opowiadał, zachęcając jednocześnie do spróbowania tworzenia metoda pouringu, bo może to być początek wspaniałej przygody.

Wystawę można oglądać do 17 maja – od poniedziałku do piątku, w godz. 8.00-16.00, oraz zgodnie z kalendarzem imprez – w Małej Galerii Sztuki MOK przy ul. Sienkiewicza 63. Naprawdę warto.

Czym jest pouring?

Obrazy powstają w wyniku mieszania odpowiednio przygotowanych farb wylewanych bezpośrednio na podobrazie albo inną płaszczyznę. Pigmenty, mieszając się, tworzą niesamowite i niepowtarzalne wzory. Podstawą do tworzenia w tej technice stanowi farba akrylowa, która przekształca się w bardziej płynną ciecz przez dodanie do niej w odpowiednich proporcjach medium i – w razie potrzeby – innych dodatków, np. oleju silikonowego.