Mam dziś księdza!
W nieco ospałym poświątecznym czasie temat kolędy, a zwłaszcza kopert wręczanych w jej trakcie, urasta do medialnego (w wydaniu brukowym) wydarzenia numer jeden. Mówi się o tym w pracy i dyskutuje na forach internetowych. I choć często są to zdania niewarte cytowania, prośba o zwolnienie parę godzin wcześniej z pracy, umotywowana słowami: „Mam dziś księdza”, zwykle spotyka się ze zrozumieniem szefa. Wiadomo, głupio wobec sąsiadów, gdy będą zamknięte drzwi. I choć narzekamy na krótki czas wizyty duszpasterskiej, mamy tysiąc krytycznych uwag, drażnią nas koperty i pytania typu: „ile w tym roku dać?”, to jednak, gdy z jakichś powodów zabraknie księdza w domu, czujemy wewnętrzne ukłucie. Gdzieś w głębi serca zaświta myśl, że brak Bożego błogosławieństwa, które zwyczajowo w imieniu Kościoła przynosi kapłan na początku roku, to dość poważne „ryzyko”. I że warto się jednak o nie zatroszczyć.
In persona Christi
Wbrew obiegowym (i z lubością powielanym tu i ówdzie) opiniom Polacy przyjmują w swoich domach księdza chętnie. ...
Ks. Paweł Siedlanowski