Mamy to!
W dniu, w którym parlamentarzyści dyskutowali o zmianach w prawie dotyczących przerywania ciąży, przepytywanemu przez dziennikarzy w tej sprawie Jarosławowi Kaczyńskiemu swój mikrofon podsunęła wspomniana wyżej Sara. Prezes PiS, stwierdzając, że „to nie są sprawy dla dzieci”, kazał dziewczynce odejść. Rezolutna gdańszczanka nie dała się jednak zbyć, przypominając mu – propagowany też przez rezolutnych dorosłych – hit, że „mamy wolność słowa”. Temat natychmiast podjęły tzw. wolne media i zrobiły z Sary uciemiężonego Czerwonego Kapturka, którego zły wilk Kaczyński chciał – uła-uła! – bestialsko pożreć. Głos w sprawie zabrał m.in. oburzony zachowaniem prezesa Marek Michalak (rzecznik praw dziecka w latach 2008-2018), recenzując jego słowa jako „szkodliwe i nieuprawnione”. I podkreślając, że „prawa człowieka zaczynają się od praw dziecka. Prawo do wyrażania własnego zdania jest prawoczłowieczą wartością każdego dziecka, zawartą m.in. w Konstytucji i Konwencji o prawach dziecka”. (Szkoda, że o tej „prawoczłowieczej wartości każdego dziecka” nie przypominał w kontekście dyskusji o prawie do aborcji). Michalakowi dzielnie sekunduje aktualna rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak, która usprawiedliwia związane z pobytami w sejmie nieobecności Sary, ponieważ dziewczynka „realizuje swoją pasję”.
Tę uświadomił jej podobno Franciszek Małecki-Trzaskoś, który prowadzi profil córki na TikToku (Sara jest za młoda), wprowadził dziewczynkę do sejmu i miał swój udział w przyznaniu akredytacji. Jest z Sary dumny i bardzo się cieszy, że jej rozmowa z premierem Tuskiem obiegła cały świat. Czyli mamy to! Sara to nasza własna Greta Thunberg. Dlatego nikt z urzędujących aktualnie notabli nie rozdziera szat z powodu niszczenia psychiki dziewczynki wrzuconej w kocioł sejmowych przepychanek i internetowego hejtu.
Sposób rozdmuchania przez tzw. wolne media akcji Sara vs. Kaczyński nie pozostawia wątpliwości co do intencji tej hucpy. Dołącza do arogancji sejmowych komisji „wyjaśniających” działania PiS, do „chwalebnych” głosowań odbierających posłom tej partii immunitety i nazywających ich zorganizowaną grupą przestępczą. Krótko mówiąc, wpisuje się w bardzo pojemne hasło „j…ć PiS” – teraz z powodu maltretowania ambitnych i zaangażowanych – choćby w dyskusję na temat aborcji(!) – dzieci. Jak nic musowo powołać nową komisję i Kaczorowi poselski mandat odebrać. I, ma się rozumieć, zdelegalizować PiS. A wtedy już cała Polska będzie uśmiechnięta.
Anna Wolańska