Kościół

Maryja z kapliczki

„Maryjo, Matko moja”, Pocieszycielko strapionych”, „Wspomożenie wiernych” - powtarzała z ufnością, że jej modlitwa zostanie wysłuchana.

I stał się cud! Ktoś powie: „przypadek”, ale pani Stanisława wierzyła, że to Maryja policzyła każdą jej łzę i uprosiła szczególną łaskę - nawrócenie męża. O przydrożnych kapliczkach mówi się, że są znaczącym elementem rodzimego folkloru i ozdobą krajobrazu. Wznoszone często jako wotum wdzięczności bądź w celu ochrony przed nieszczęściem stają się świadectwem żywej wiary i przekonania, że tylko w Bogu jest ratunek.

Jedną z takich „kapliczkowych” historii – pacierza szczególnego, bo nie tyle słowami, co łzami odmawianego – zapamiętałam na lata. A wszystko za sprawą pewnej staruszki. Choć pani Stanisława mówiła, że to nie jej należą się laury, ponieważ główną bohaterką jej opowieści jest Matka Boża. – Jej zaufałam i Ona mi pomogła – wyznała.

 

Ona jest dla każdego

Na kapliczkę i modlącą się przy niej panią Stasię, starszą kobietę w fartuchu i chustce na głowie, jakie do dziś można spotkać na styku Mazowsza i Podlasia, natknęłam się podczas wakacyjnej wyprawy rowerowej. Kapliczka przy polnej drodze, nieopodal obejście: niby-leśniczówka. Tutejsi – jak się dowiaduję – na rzadko rozmieszczone gospodarstwa w tej okolicy mówili: kolonia. – Samochód z rzadka przejedzie, bo i kół na wyboje szkoda. Najwięcej jest letników na spacerach, co na wakacje nad Bug ściągają. I nieraz zdarzy się, że się po trasie zatrzymają. ...

Agnieszka Warecka

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł