Marzenia są po to, by je spełniać
Kiedy byłam małą dziewczynką, chłonęłam filmy przyrodnicze i książki o tematyce afrykańskiej. Nieważne, czy były to zdjęcia egzotycznych zwierząt, czy zamieszkujących Czarny Ląd ludzi. To była Afryka i tylko to się liczyło. Z biegiem lat marzenie ujrzenia na własne oczy afrykańskiej rdzawej ziemi nie minęło. Odłożyłam je jednak na bok. Byłam zajęta innymi sprawami. Do czasu, kiedy w czasie studiów zaczęłam interesować się wolontariatem na mojej uczelni. Tak narodziła się przygoda z Salezjańskim Ośrodkiem Misyjnym (SOM).
To nie był mój pomysł
Pewnego dnia, podczas konferencji poświęconej wolontariatowi, poznałam młodych ludzi, którzy wrócili z misji. Zaciekawiły mnie ich opowieści, historie i podejście do życia. A przede wszystkim odezwało się marzenie ukrywane w sercu. Miałam jednak przed sobą ostatni rok studiów, które chciałam skończyć w terminie. Poza tym przestraszyłam się myśli, że ja – Kasia Steszuk – mogę wyjechać na misje. Zajęłam się studiami, pracą magisterską. Jednak to, co ukrywane głęboko, zawsze wypłynie na wierzch. Nie da się od tego uciec. Tak też było w moim przypadku. Wciąż miałam w głowie tamtych wolontariuszy, ich opowieści. Zaczęłam szukać informacji. W internecie trafiłam na blogi. ...
MD