Komentarze
Marzenia się (nie)spełniają?

Marzenia się (nie)spełniają?

15 października minął rok od chwili, gdy młoda aktywistka klimatyczna Dominika Lasota żyjąca z różnych „ciężko wywalczonych grantów”, siedząc wieczorową porą ze znajomymi przed telewizorem - co wyznała w rocznicę wyborów parlamentarnych na łamach „Rzeczpospolitej” - „wpadła w płacz, a w zasadzie w ryk szczęścia i ulgi.

I jak mantrę zaczęła powtarzać: «Udało się! Teraz wszystko będzie możliwe, teraz wszystko będzie możliwe…»”. W przeciwieństwie do poprzedników obecny obóz władzy miał być niedościgle ustandaryzowany, praworządny, skuteczny, uczciwy i sprawczy.

Co z tych ambitnych założeń wyszło? Odwołam się raz jeszcze do słów aktywistki. „Niemalże rok później przeglądam na telefonie zdjęcia z tamtego wieczoru. Tamta ja nie wiedziała jeszcze, jak ciężko będzie spełnić marzenia, które w tamtych minutach wydawały się na wyciągnięcie ręki”.

Rok po wyborach i przeszło dziesięć miesięcy od zaprzysiężenia rządu mająca szumne plany koalicja dziś praktycznie nie istnieje. Rządy Donalda Tuska są jednym wielkim pasmem porażek i to Donald Tusk jest ich ojcem. Wystarczy spojrzeć na to, jak szybko premier musiał uruchomić wszystkie propagandowe sztuczki, by nadążyć zamiatać coraz więcej niewygodnych spraw pod dywan. Rzeczywistość całkowicie odjechała wiecowym deklaracjom i zabiegom socjotechnicznym, w NFZ brakuje pieniędzy, spółki państwowe wynikami finansowymi szorują po dnie, paliwo nie staniało, żywność i energia drożeją, rośnie inflacja, nie ma mowy o budowie żadnych elektrowni atomowych czy CPK. Na to wszystko nakładają się różne przekręty związane z sięganiem po kasę podatnika – jak choćby ta z ostatnich dni, w której swoje pięć minut miało poselskie małżeństwo Kingi Gajewskiej i Arkadiusza Myrchy. W przypadku wspomnianych posłów nie mamy wprawdzie do czynienia z jakąś gigantyczną aferą. Chodzi przecież tylko o parę niewielkich gadżetów ze sklepu RTV/AGD i marne 7 tys. zł wyciągnięte z kieszeni podatnika na wynajem mieszkania. I nawet jeśli to wyłudzanie miało miejsce co miesiąc, to przecież doskonale wiemy, że nie takie numery uchodziły płazem innym politykom. W przypadku posłanki Gajewskiej i jej małżonka jest jednak inaczej. Od kilku dni poselska para „bryluje” głównie z jednego powodu. Mianowicie to oni przez lata (co można wciąż znaleźć w internetach) występowali w roli recenzentów moralnych i usiłowali wyznaczać standardy. Rzecz jasna politycznej konkurencji. Ostatecznie jednak państwo parlamentarzyści zachowali się jak trzeba. Kiedy okazało się, że wynajmująca mieszkanie w stolicy para posiada w podwarszawskim Błoniu dom „nienadający się do zamieszkania, bo jest niebezpieczny dla dzieci” – postanowili o tym poinformować gawiedź. Pani Gajewska natychmiast dokonała w zeznaniu majątkowym odręcznego dopisku, z którego wynika, że ma podarowaną jej przez rodziców willę o pow. 166 m2 oraz dodatkowe 40 tys. zł, którymi obsypał ją szczodry małżonek. Tak na marginesie – za podobne oprzytomnienie poseł Łukasz Mejza z PiS straci niebawem immunitet. Gajewska i Myrcha mogą być pewni jednego. Choć wszyscy dookoła będą mówili o „myrchaniu”, żaden Bodnar nie wystąpi z wnioskiem o pozbawienie ich nietykalności.

Na koniec raz jeszcze zacytuję panią Lasotę: „Koalicja rządząca ma problem. I nie jest nim PiS, a ona sama – dawna opozycja demokratyczna, która pozwoliła nam marzyć, a która teraz, już u władzy, postanowiła odłożyć te marzenia na bok”. Skoro tak mówią zwolennicy Tuska, to chyba naprawdę z tą koalicją nie jest dobrze…

Leszek Sawicki