Męczennicy
Nie znoszą Polaków, polskiej historii i mentalności, ale mimo to ciągle z kraju nad Wisłą nie emigrują. Komu i w jakim celu swoje cierpienie ofiarują - nie wiadomo. Słyszeliśmy już, że polskość to nienormalność, że to dziki kraj. Było wyznanie, że w czasie wojny należało bać się nie tyle Niemca, co polskiego sąsiada.
I słowa te nie padły pod budką z piwem, ale z wysokości państwowego stanowiska. I były słyszane daleko poza terytorium kraju. Dlaczego, skoro już jesteśmy tacy paskudni, tolerujemy albo nawet hołubimy takie zachowanie? Dlaczego zgadzamy się z domorosłymi moralistami na ich wersję losu Żydów w Polsce i opinię o Polakach jako antysemitach, bez których Holokaust nie mógłby zaistnieć?
Mocno aktywni stali się w krytykowaniu polskości ojciec i syn Stuhrowie. W zamieszczonym w „Newsweeku” wywiadzie skarżą się, że się z Polską męczą, że polskość to ogromne kompleksy plus jeszcze większa duma narodowa (oczywiście zupełnie nieuzasadniona). Kolejne zarzuty to sztandarowy już antysemityzm, płytki katolicyzm i histeryczny patriotyzm. Stuhr dostrzega polską niechęć do Żyda, choć Żyda dawno już przecież nie ma. Można z nim (Stuhrem) polemizować, ale można też zasugerować, że skoro ciągle tę niechęć widzi, to niech też może spróbuje się nad jej źródłami zastanowić. Tymczasem w przestrzeni publicznej ciągle mamy kreowany nachalny wizerunek idealnego, Bogu ducha winnego Żyda i zakłamanego, zawistnego Polaka. W kandydującym do Oscara, propagowanym w USA, świetnie zrealizowanym filmie „Ida” też oglądamy historię zamordowanej przez wrednego Polaka żydowskiej rodziny. To opowieść o jednostkowej historii – tłumaczą twórcy. I przekonują, że takie się zdarzały i że to jest świetna fabuła na film. Czy dla równowagi mogłoby zaistnieć kino o tym, jak Polacy – bezinteresownie! – z narażeniem życia całej rodziny ukrywali Żydów? I jak z tego powodu byli rozstrzeliwani, a wsie palone? Takie sytuacje też się przecież zdarzały i na pewno są świetnym materiałem na scenariusz. Skoro filmy takie jak wspomniana „Ida” czy wcześniejsze „Pokłosie” mają oczyścić sytuację między Polakami i Żydami i doprowadzić do prawdziwego pojednania, to niech to będzie też pojednanie z prawdą. Bo takie jednostronne obrazki nie niosą niczego dobrego.
„Cokolwiek czynisz, mądrze czyń i patrz końca” – naucza stara maksyma. Zastanawiam się, jaki cel przyświeca panom Stuhrom. Bo z troską o ojczyznę żadnych związków w ich postawie dostrzec niepodobna.
Na ekrany wchodzi właśnie zrealizowany przez nich nowy film. Jak wynika z zapowiedzi, pokaże antysemityzm, płytki katolicyzm i histeryczny patriotyzm – czyli właśnie to, co Stuhrowie zarzucają Polakom w udzielonym „Newsweekowi” wywiadzie. Te ich wynurzenia można by odebrać jako składową promocji filmu i pomysł na zaistnienie w mediach. Ale nie dam ręki, że tylko o to im szło.
Anna Wolańska