Historia
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Męczennicy z Dachau (cz. II)

29 kwietnia mija 70 rocznica wyzwolenia przez armię amerykańską niemieckiego obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie hitlerowcy zamordowali ponad 800 polskich księży. Wśród nich byli kapłani z diecezji siedleckiej.

Przez lata prawda o martyrologii duchowieństwa polskiego w czasie II wojny światowej w Dachau była umyślnie przemilczana na podobieństwo prawdy o ofiarach Katynia - uważa dr Anna Jagodzińska, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej i organizator konferencji naukowej pt. „Dachau - niemiecki obóz koncentracyjny miejscem martyrologii duchowieństwa polskiego (1939-1945)”, która odbyła się 15 kwietnia w Warszawie.

Pierwszy niemiecki obóz koncentracyjny założono na terenie byłej fabryki amunicji w oddalonym od Monachium o 15 km miasteczku Dachau już 22 marca 1933 r. Powstał na mocy rozkazu Heinricha Himmlera. Regulowały to zapisy zawarte w przyjętym 28 lutego 1933 r. rozporządzeniu „o ochronie narodu i państwa”. Do wybuchu II wojny światowej KL Dachau stanowił miejsce odosobnienia dla przeciwników reżimu nazistowskiego, m.in. komunistów i socjaldemokratów, ale także duchownych. Jak podkreśla Jan Kosiński w książce pt. „Niemieckie obozy koncentracyjne i ich filie”, KL Dachau pełnił przed wojną także funkcję „uczelni dla młodych esesmanów”, miejsca szkoleń personelu dla innych obozów.

W 1938 r., z uwagi na powiększającą się liczbę osadzonych, Niemcy zaczęli rozbudowę obozu. Od 1939 r. trafiały tam transporty z więźniami z opanowanych przez III Rzeszę krajów. Stopniowo obóz stawał się miejscem kaźni polskich elit. Osadzano w nim inteligencję i księży. Łącznie w KL Dachau uwięziono ponad 2,7 tys. duchownych, z czego aż 1,7 tys. stanowili Polacy, spośród których hitlerowcy zamordowali 868.

– Na terenach wcielonych do III Rzeszy, nazywanych przez Niemców Warthegau, chciano całkowicie wyeliminować polskie duchowieństwo. Kościół katolicki był dla nazistów wrogiem. Pamiętali jeszcze z czasów zaboru pruskiego, że to Kościół przeszkodził im zgermanizować Polaków – zaznacza dr A. Jagodzińska. Wśród przetrzymywanych w Dachau był jej stryj – ks. Leon Stępniak. – Do końca życia, a zmarł w 2013 r. w wieku 100 lat, był kustoszem pamięci o więźniach. To on poprosił, bym zajęła się archiwizacją dokumentów związanych z dziejami osadzonych kapłanów – opowiada. – Wielokrotnie pytano mnie, czy zajmując się martyrologią polskich duchownych z KL Dachau, nie jest mi ciężko. Odpowiadam: nie. W tym, co się tam działo, widzę przede wszystkim miłość i dobro w obliczu namacalnego okrucieństwa i zła. Ktoś powiedział, że w KL Dachau nie było Boga. Nie, On tam był – mówi stanowczo dr Jagodzińska.

Piekło obozu

Po przekroczeniu bram obozu, na których podobnie jak w Oświęcimiu napisano „Arbeit macht frei”, duchownym odbierano nazwisko, ubranie, przedmioty osobiste i prawo do ludzkiego traktowania. Jednak, co podkreśla dr Jagodzińska, w środku tego piekła, jakim było życie w KL Dachau, kapłani katoliccy zachowali ludzką godność.

Dzień w obozie rozpoczynał się bardzo wcześnie – latem o 4.00, a zimą o 5.00. Bez względu na pogodę praca trwała do 19.00. Duchownych zaprzęgano do wozów, bron przy uprawie roli, pługów przy usuwaniu śniegu, a także do wału ugniatającego drogę. Trzy razy dziennie roznosili też posiłki dla całego obozu, czemu towarzyszyły drwiny esesmanów: „Polskie klechy podają do stołu”. Kotły z jedzeniem ważyły nawet 80 kg, czyli dwa razy więcej niż przebywający w Dachau więzień. Kto nie dał rady udźwignąć potężnego garnka, był bity.

Kary były okrutne: chłosta – minimum 25 razów, tzw. słupek polegający na wiązaniu kapłanowi rąk, a następnie powieszeniu go na haku w taki sposób, aby nie dotykał stopami do ziemi. Powodowało to zerwanie ścięgien ramion, a w konsekwencji często niedowład lub utratę dłoni. Codziennością było również polewanie zimną wodą na kilkunastostopniowym mrozie, co prowadziło do wychłodzenia organizmu, a w rezultacie do śmierci, wkładanie gumowego węża do przełyku, a następnie odkręcanie wody – więzień poddany takiej torturze topił się bądź ulegał poważnym obrażeniom narządów wewnętrznych. Strażnicy wyznaczali kary za najdrobniejsze przewinienia, m.in. za źle pościelone łóżko czy trzymanie rąk w kieszeniach.

Natomiast w tzw. stacjach doświadczalnych polskim księżom wszczepiano malarię i ropowicę, poddawano eksperymentom z ciśnieniem i zamrażaniem. Jednym z nielicznych, którzy przeżyli te straszne praktyki, był późniejszy abp szczecińsko-kamieński Kazimierz Majdański.

– Kapłani nie mogli odprawiać Mszy św., odmawiać brewiarza, modlić się i mieć przy sobie jakiegokolwiek przedmiotu kultu religijnego. Zabroniono niesienia pomocy duchowej umierającym więźniom. Mimo tych zakazów duchowni zorganizowali na terenie obozu ukryte życie religijne. Za pośrednictwem pracujących w Monachium komand wyjazdowych postarali się o hostie, komunikanty i w więziennych pasiakach potajemnie odprawiali Msze św. – mówi dr Jagodzińska.

Cud wyzwolenia

29 kwietnia 1945 r. o 17.25 obóz został zdobyty przez niewielki oddział żołnierzy amerykańskich. Na ich powitanie wybiegli wszyscy, którzy mogli się poruszać. Amerykanie byli przerażeni tym, co zobaczyli. Przed krematorium piętrzyły się stosy trupów. W przepełnionych barakach żywi spali obok umarłych. „Dachau 1933-1945 pozostanie na zawsze jako jeden z najstraszliwszych w historii symboli barbarzyństwa. Oddziały nasze zastały tam widoki tak straszne, że aż nie do uwierzenia, okrucieństwa tak ogromne, że aż niepojęte dla normalnego umysłu. Dachau i śmierć są synonimami” – powiedział po odbiciu obozu William W. Quinn, oficer U.S. Army.

Tego samego dnia wśród więźniów rozeszła się wieść, iż 14 kwietnia 1945 r. H. Himmler wydał rozkaz zniszczenia całego KL Dachau wraz osadzonymi. Miało się to stać… 29 kwietnia 1945 r., o 21.00. – Kapłani uznali, że cudem uniknęli śmierci. Ci, którzy przeżyli, 22 kwietnia 1945 r. złożyli ślubowanie, iż co roku 29 kwietnia będą pielgrzymować do sanktuarium św. Józefa w Kaliszu w podzięce za wybawienie – mówi A. Jagodzińska.

W hołdzie niezłomnym i wiernym

W 1972 r. na ścianie kaplicy Śmiertelnego Lęku Pana Jezusa znajdującej się na terenie KL Dachau byli więźniowie umieścili tablicę pamiątkową, na której widnieje napis: „Tu, w Dachau, co trzeci zamęczony był Polakiem. Co drugi z więzionych tu księży Polskich złożył ofiarę życia. Ich Świętą pamięć czczą Księża Polacy – Wspołwięźniowie”.

Jan Paweł II w 50 rocznicę wyzwolenia obozu powiedział: „Łączę się w modlitwie z księżmi, byłymi więźniami obozu koncentracyjnego w Dachau. Żadne słowo nie zdoła wyrazić pełni cierpienia, poniżenia, bólu fizycznego i duchowej udręki, jakie stały się Waszym udziałem. W czasie ucisku i poniżenia, w miejscu rozszalałego zła, pozostaliście niezłomni i wierni. W otchłani okrucieństwa i nienawiści, tam, gdzie postanowiono zniszczyć biologicznie człowieka i podeptać jego godność, trwaliście mężnie i heroicznie, jak zwiastunowie nowej cywilizacji, opartej na prawdzie, dobru, szacunku do życia i sprawiedliwości”.

29 kwietnia odbędzie ogólnopolska pielgrzymka z okazji 70 rocznicy wyzwolenia obozu koncentracyjnego w Dachau. W uroczystościach pod Monachium pod przewodnictwem przewodniczących episkopatów Polski i Niemiec wezmą udział m.in. biskup siedlecki Kazimirz Gurda i biskup pomocniczy diecezji siedleckiej Piotr Sawczuk.


W Dachau zginęli kapłani z naszej diecezji

 

Ks. Antoni Pacewski – ur. 15 sierpnia 1884 r. w Białej Podlaskiej. Uczył się w seminariach duchownych w Warszawie i Lublinie, gdzie w 1911 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk bp. Franciszka Jaczewskiego. Był wikariuszem w Żelechowie i w Rykach. Następnie otrzymał nominację na rektora kościoła w Dołdze. Jednak spędził tam tylko kilka miesięcy, podobnie jak i w kolejnej parafii – Ostrówki. Zraził się trudnościami samodzielnej placówki i został wikariuszem w łukowskiej par. Przemienienia Pańskiego (1919-1920). Po roku objął wikariat w nowo utworzonej w Łukowie parafii Podwyższenia św. Krzyża w kościele pobernardyńskim (1920-1924). Stamtąd przeszedł do parafii św. Mikołaja w Międzyrzecu Podl., gdzie ze względu na chorobę proboszcza ks. Leona Wydżgi, był wiceproboszczem (1929-1933). W 1933 r. został proboszczem międzyrzeckiej parafii św. Józefa. W uznaniu za pracę otrzymał w 1940 r. kanonię honorową katedry siedleckiej. Aresztowany 5 lutego 1941 r. w Międzyrzecu został osadzony w więzieniu na zamku w Lublinie, a potem wywieziony do Oświęcimia i Dachau (nr 25298). Głodzony i bity przez obozowych katów zmarł 18 maja 1942 r. w transporcie inwalidów, mając 58 lat. W kapłaństwie przeżył 31 lat.

Ks. Walenty Jankowski – ur. 14 lutego 1901 r. w Ułtowie, par. Bielsk, diecezja płocka. W 1921 r. wstąpił do seminarium duchownego w Janowie Podlaskim, które ukończył, otrzymując w 1926 r. święcenia kapłańskie z rąk bp. Henryka Przeździeckiego. Był wikariuszem w parafiach: Sokołów Podlaski (1926-1929), św. Anny w Białej Podlaskiej. Otrzymał polecenie utworzenia nowej parafii Biała-Wola, której został administratorem (1929-1938). Mimo wielu trudności zbudował kościół i plebanię. Z Białej został przeniesiony na administratora parafii Łomazy, w której pracował od 1938 r. do aresztowania przez gestapo 20 maja 1941 r. Trafił do więzienia w Białej Podlaskiej, a potem w Lublinie. Stamtąd przewieziono go do Oświęcimia, gdzie był bity i maltretowany. Następnie trafił do Dachau (nr 30290). Przeszedł straszną kwarantannę. Został zamordowany 15 października 1942 r. Zwłoki spalono w krematorium. Miał 41 lat, z czego 16 przeżył w kapłaństwie.

Ks. Stefan Ściborek – ur. 25 lipca 1890 r. w Będzielinie, par. Koluszki, ziemia piotrkowska. W 1912 r. wstąpił do seminarium duchownego w Lublinie, które ukończył w 1917 r., otrzymując święcenia kapłańskie z rąk bp. Mariana Ryxa. Przez jakiś czas przebywał w rodzinnej parafii Koluszki. Pierwszy wikariat otrzymał w Łaskarzewie (1918-1919), po roku został przeniesiony do Sokołowa Podl. (1919-1922), a następnie w 1922 r. do Skibniewa, gdzie pomagał choremu proboszczowi. Po roku mianowany administratorem parafii Skibiniew (1923-1932). W 1932 r. na własną prośbę został przeniesiony do Osiecka, gdzie proboszczem był wówczas ks. kan. Michał Benet. Pełnił tam funkcję wiceproboszcza W 1938 r. został proboszczem par. św. Anny w Białej Podl. Była to jego ostatnia placówka duszpasterska, na której pracował do aresztowania. 20 stycznia 1940 r. zatrzymano wszystkich bialskich kapłanów: ks. Stefan Ceptowskiego, ks. Feliksa Walkiewicza, ks. Stefana Ginalskiego, ks. Stanisława Leśniowskiego i ks. Bolesława Pietkiewicza. Ks. S. Ścibiorek był najpierw osadzony w więzieniu bialskim, a potem na zamku w Lublinie. Następnie przewieziony do Oświęcimia i do Dachau (nr 22538). Wycieńczony chorobą w transporcie inwalidów, został zagazowany 23 sierpnia 1942 r. i spalony w krematorium. Miał 52 lat. Przez 25 był kapłanem.

Ks. Feliks Walkiewicz – ur. 16 lipca 1904 r. w Ostrowie Lubelskim. W 1920 r., podczas wojny obronnej polski-sowieckiej, wstąpił jako ochotnik do armii gen. Józefa Hallera i odbył w niej całą kampanię wojskową. Po powrocie z wojny uczęszczał na zorganizowane przez Polską Macierz Szkolną kursy maturalne dla wojskowych. W 1922 r. wstąpił do seminarium duchownego w Janowie Podlaskim, które ukończył w 1928 r., otrzymując święcenia. Następnie zapragnął zostać kapłanem obrządku wschodniego i w tym celu wyjechał do seminarium w Dubnie, lecz po kilku miesiącach wrócił do diecezji. Jako wikariusz pracował w parafiach: Osieck (1929-1930), Podwyższenia Krzyża Św. w Łukowie (1930). Następnie został administratorem parafii Kodeniec (1930-1934) i Ortel Królewski (1934-1937). Ze względu na kłopoty zdrowotne i trudności duszpasterskie poprosił o wikariat. Pracował w parafiach: Garwolin (1937-1938), św. Anny w Białej Podl. (1938-1939) i Narodzenia NMP w Białej Podl., gdzie był od 1939 r. do 20 stycznia 1940 r., czyli do dnia aresztowania przez gestapo wszystkich bialskich kapłanów. Po śledztwie i więzieniu w Białej został przewieziony do Lublina i osadzony na zamku, a stamtąd odesłany do obozu w Oświęcimiu, gdzie prześladowano go i męczono. Z Oświęcimia odesłany do Dachau (nr 22542). Z nędzy, głodu, wyczerpania skazany na transport inwalidów i zagazowany 9 września 1942 r. Zwłoki spalono w krematorium. Miał 38 lat życia, z czego 14 spędził w kapłaństwie.

Ks. Karol Wajszczuk – ur. 3 listopada 1887 r. w Siedlcach. W 1904 r. wstąpił do seminarium duchownego w Lublinie, które ukończył, otrzymując 2 lutego 1909 r. święcenia kapłańskie z rąk bp. F. Jaczewskiego. Jako wikariusz pracował tylko w Radzyniu Podl. (1910-1919), gdzie pomagał już jako diakon. W 1919 r. został administratorem odzyskanej w Drelowie świątyni, przy której 17 stycznia 1874 r. zginęli w obronie wiary miejscowi unici, a kościół zamieniono w prawosławną cerkiew. W 1925 r. został proboszczem. Duszpasterzował w Drelowie do aresztowania przez gestapo 14 grudnia 1940 r. Oskarżony przez nacjonalistów ukraińskich. Przez 21 lat pracy Drelowie wiele zdziałał dla swojej wspólnoty, narażając się tym samym swoim przeciwnikom. Po aresztowaniu przebywał w radzyńskim więzieniu, a potem na zamku w Lublinie, skąd został wywieziony do Oświęcimia, a następnie do Dachau (nr 22572). Według relacji współtowarzyszy niedoli ks. Karol bardzo cierpiał: był bity, głodzony, maltretowany i skazany w transporcie inwalidów na zagazowanie. Mimo to zawsze pełen Bożego ducha. Szedł na śmierć pogodzony z wolą Bożą. Swoją pełną męstwa i oddania się Bogu postawą imponował otoczeniu. Zmarł 28 maja 1942 r., mając 55 lat, z których 32 przeżył jako kapłan. Zwłoki ks. Karola spalono w krematorium. Jak kiedyś unici w Drelowie oddali życie za wiarę, tak po latach do grona męczenników proboszcz dołączył proboszcz parafii.

MD