Metamorfoza fajnoPolaka
Osoby śniące o byciu głową państwa z trybu kampanii niewyborczej właśnie przeszły w tryb kampanii wyborczej. Z niespotykanym przytupem na wyższy stopień wtajemniczenia wkroczył mój ulubieniec Rafał „Bążur” Trzaskowski.
Jak doniosła jedna z sondażowni regularnie sprawdzająca, co jest sądzone wśród rodaków na temat wciąż zgłaszających się potencjalnych następców Andrzeja Dudy, po niezwykle udanej prekampanii notowania pana Rafał tąpnęły aż o dziewięć punktów procentowych. Niezrażony drobną porażką włodarz miasta stołecznego, po przekazaniu obowiązków służbowych zastępcom i napisaniu podania o urlop, natychmiast - jak ma to w zwyczaju - wskoczył do tramwaju i pojechał na spotkanie ze sztabowcami, by wspólnie ustalić szczegółowy plan swojej peregrynacji po kraju.
Jak doniosła jedna z sondażowni regularnie sprawdzająca, co jest sądzone wśród rodaków na temat wciąż zgłaszających się potencjalnych następców Andrzeja Dudy, po niezwykle udanej prekampanii notowania pana Rafał tąpnęły aż o dziewięć punktów procentowych. Niezrażony drobną porażką włodarz miasta stołecznego, po przekazaniu obowiązków służbowych zastępcom i napisaniu podania o urlop, natychmiast - jak ma to w zwyczaju - wskoczył do tramwaju i pojechał na spotkanie ze sztabowcami, by wspólnie ustalić szczegółowy plan swojej peregrynacji po kraju.
Po kilkugodzinnej burzy mózgów stratedzy wydedukowali, że wyperfumowany, lewicowy, mówiący biegle w obcych językach i bywający na warszawskich salonach fajnoPolak nijak nie pasuje do prostych bab i nieuczonych chłopów z prowincji. Po niewyobrażalnym wysiłku intelektualnym „drużyna Rafała” postanowiła ostatecznie poddać swojego pryncypała niewielkiej przeróbce, by uczynić go „jednym z nas”. ...
Leszek Sawicki