Diecezja
Źródło: PIXABAY
Źródło: PIXABAY

Między duchem a Duchem…

Bierzmowanie staje się dziś sakramentem coraz bardziej niedocenianym. Traktuje się go jako dopust Boży albo religijną powinność. Czy wynika to tylko z braku wiary, wiedzy i świadomości? Przyczyn jest zdecydowanie więcej.

Na temat bierzmowania narosło wiele schematów i mitów. Mamy problem z jego zrozumieniem, przygotowaniem do jego przyjęcia i życiem łaską, które ono daje. Ten sakrament jest ogromnym prezentem z nieba, niestety, wielu katolików nigdy go nawet nie odpakowuje. Szybko zapominamy o Duchu Świętym, którego otrzymujemy poprzez akt namaszczenia dokonany przez biskupa. Pamiętam, jak proboszcz bez przerwy powtarzał nam podczas przygotowań, że „bierzmowanie to sakrament, w którym Duch Święty umacnia chrześcijanina, aby wiarę mężnie wyznawał, bronił jej i według niej żył”. Tyle teorii... z praktyką jest, jak jest. Właśnie dlatego postanowiliśmy przygotować cykl artykułów poświęconych bierzmowaniu. Adresujemy go tak naprawdę do wszystkich - i starszych, i młodszych. Chcemy skupić się na zagadnieniach i problemach, które dziś wymagają nie tylko omówienia, ale konkretnej reakcji. Nie chodzi nam o krytykowanie czy udzielanie rad; raczej o motywowanie, nakłanianie do refleksji i podpowiadanie.

Przyjmowania łaski, jaką daje bierzmowanie, trzeba uczyć się nam wszystkim, niezależnie od wieku.

 

Od ziemi po dach

Aby zrozumieć wagę tego sakramentu, użyjemy pewnego „budowlanego przykładu”. Fundamentem naszego życia jest Bóg, a kamieniem węgielnym sakrament chrztu. To w nim zgładzony zostaje nasz grzech pierworodny. Przez chrzest stajemy się członkami Kościoła. Bez niego nie możemy przyjąć innych sakramentów. Człowiek bez chrztu jest więc jak dom bez kamienia węgielnego. Jak się ma do tego bierzmowanie? Mówi się, że jego polska nazwa pochodzi od „bierzma”, czyli belki podtrzymującej i wzmacniającej strop. Bierzmowanie jako sakrament dojrzałości chrześcijańskiej jest więc jakby zwornikiem, który „łapie” całą konstrukcję. I jeszcze jedna ważna sprawa – zarówno w chrzcie, jak i w bierzmowaniu otrzymujemy Ducha Świętego. Ten przykład przemawia i daje do myślenia.

Każdy z nas chce dojrzewać we wszystkich sferach, każdy chce być kompletny, spełniony. Dlaczego więc te pragnienia mają nie dotyczyć naszego ducha? Dorastanie w wierze przynosi wspaniałe owoce. Mamy przecież wzrastać nie tylko fizycznie oraz intelektualnie, ale też w łasce, a ta jest darem od Boga i zakłada relację.

 

Nie na szybko

Ostatnio znalazłam w sieci pytanie: czy bierzmowanie można zrobić od ręki? Pomyślałam: ech, ta nasza fast-foodowa mentalność. Chcemy, by wszystko było szybkie, tanie i bez wysiłku. Niestety, przenosimy to także na rzeczywistość wiary i Kościoła, a tu nie ma nic na wynos. Kościół to nie bar szybkiej obsługi. Pomyślmy: czy do ważnych i poważnych rzeczy podchodzimy z tzw. biegu? Czy dzieją się one w kilka minut? Ile trwa np. przygotowanie do matury, napisanie pracy dyplomowej czy przeprowadzenie ważnego projektu naukowego? Istnieją takie sprawy, których nie da się załatwić na pstryknięcie palców, bo są zbyt ważne i cenne. Podobnie jest z bierzmowaniem.

– Ten sakrament przygotowuje nas do życia chrześcijańskiego i dlatego nazywa się sakramentem wtajemniczenia. Przygotowania do jego przyjęcia nie da się zrobić na szybko. Tak naprawdę zaczyna się ono już w dzieciństwie, w domu. To przygotowanie jako pierwsi prowadzą rodzice. Robią to przez przykład swojego życia, przez świadectwo wiary, przez to, czy się modlą i chodzą do kościoła, przez swój stosunek do niedzielnej Mszy św. i posyłanie (lub nie) dzieci na katechezę. Klimat, w jakim dziecko wzrasta, przygotowuje go do życia sakramentami – tłumaczy s. Alicja Świerczek, apostolinka.

 

Najistotniejsze sprawy

Drugi etap przygotowania ma związek ze środowiskiem, w jakim przebywa dziecko.

– Mam tu na myśli katechezy w szkole, szczególnie w starszych klasach podstawówki. Warto, by były one uzupełnione o czynne uczestnictwo w życiu parafii, o udział w duszpasterstwie młodych. Bez tego duszpasterstwa trudniej będzie młodym przygotować się do bierzmowania. Ostatni etap dotyczy rocznego lub dwuletniego cyklu katechez organizowanego bezpośrednio przed przyjęciem sakramentu. Zwykle odbywają się one przy parafii i mają na celu przygotowanie duchowe. Nie da się tego zrobić np. w weekend. Na tych spotkaniach trzeba zachwycić młodych Bogiem, powiedzieć im o Nim to, co najistotniejsze. Trzeba zrobić wszystko, by sami zapragnęli poznać Boga i razem z Nim układać swoje życie. To dla nich trudny czas, bo noszą w sobie dużo buntu, pytań i problemów związanych z dojrzewaniem. Warto, by jeszcze raz usłyszeli, że są ważni dla Boga, cenni w Jego oczach, że On ich kocha i nie męczy się przebaczaniem, że stoi po ich stronie, ufa im i liczy na nich – zaznacza s. Alicja.

Wie, co mówi, bo sama od lat prowadzi spotkania dla kandydatów do bierzmowania.

– Trzeba im przypomnieć, że z Duchem Świętym „spotkali się” już w czasie chrztu, kiedy zostali przyniesieni do kościoła przez rodziców. Wtedy to mama i tato wybrali dla nich drogę chrześcijańską. Teraz, kiedy mają 15-16 lat, mają wybrać sami; muszą zdecydować, czy chcą iść dalej tą ścieżką. Powinni wiedzieć, że stanowią Kościół – dodaje siostra.

 

Co zostaje?

Moja rozmówczyni, powołując się na wytyczne KEP, podkreśla, że przygotowanie do bierzmowania nie może być tylko czysto teoretyczne. – Nie powinno ograniczać się do samych katechez. W ramach przygotowań nie może zabraknąć wspólnej modlitwy, adoracji, dni skupienia czy rekolekcji. Młodzi muszą mieć przestrzeń do przeżywania swojej wiary, do rozwijania relacji z Jezusem. To, co wiedzą o Bogu, powinno się zderzyć z realnym spotkaniem z Bogiem. Tylko na modlitwie będą mogli oddać Mu swoje problemy. Adoracje czy rekolekcja są też szansą i propozycją, aby obrali Jezusa za Pana swego życia. Takie konkretne przygotowanie „daje teren” do bycia z Chrystusem. Trzeba też zapraszać ich na Eucharystię, ale celebrowaną tylko dla nich, aby to było ich spotkanie z Jezusem. Bez tej praktycznej strony nasza młodzież wiele traci. Nie oczekujmy jednak, że po bierzmowaniu coś się wydarzy i młodzi od razu się zmienią. Ważne jest też, aby osoby, które przygotowują kandydatów, naprawdę były świadkami wiary – przekonuje s. A. Świerczek.

Dopowiada, że na koniec przygotowań prosi swoich podopiecznych, by napisali na kartkach kilka zdań o tym, co wynieśli ze spotkań. – Około 90 procent młodych pisze, że najważniejsze było to, iż usłyszeli że Pan Bóg kocha ich bezwarunkowo, że nawet jak coś „zawalą”, to On się od nich nie odwróci i że zawsze mogą do Niego wrócić. To jest standard. Widać, czego potrzebują najbardziej – podsumowuje siostra.

 

Bez nacisku!

Wiemy dobrze, że przyjęcie bierzmowania w wielu domach bywa dziś punktem zapalnym. Co ma odpowiedzieć matka czy ojciec, gdy dziecko zapyta: a po co mi to bierzmowanie?

– Na pewno nie warto mówić: „Potrzebny ci ten papier, żebyś mógł być chrzestnym”. Wiem, że tak bywa, bo słyszę to od młodych. Wtedy tłumaczę, że bierzmowanie jest dla chętnych, że Pan Jezus nie ustanowił sakramentów dla papierka, ale po to, byśmy dobrze żyli. Rodzic nie powinien też mówić: „skoro ja byłem bierzmowany, to ty też musisz”. Takie tłumaczenie na nic się nie zda – zaznacza s. Alicja. Co więc powiedzieć młodemu gniewnemu?

– Powiedziałabym, że nasze życie jest trudne, a bez Boga jeszcze trudniejsze; że cały czas będziemy podejmować odpowiedzialne decyzje i borykać się z wieloma wątpliwościami, więc potrzebujemy w tym wszystkim Ducha Świętego, który będzie pokazywał nam drogę. Relacja z Jezusem zakłada świadome życie chrześcijańskie, oparte na wartościach. Więź z Bogiem da młodym inną, lepszą jakość życia. Nie naciskałbym na nich; sama czasem spotykam się z tym, że dzieci podchodzą do bierzmowania, bo ktoś na nich to wymusił, a to daje odwrotny skutek. Po bierzmowaniu i tak uciekną. Myślę, że lepiej być bierzmowanym później i świadomie, niż na siłę – twierdzi nasza rozmówczyni.

 

Tylko bądź!

I ostatnia rzecz. Bierzmowanie nie jest sprawą tylko samego kandydata. Warto, by interesowała się nim także rodzina. – Potrzeba mądrego towarzyszenia ze strony bliskich, modlitwy, ale też formacji. Dobrze, jeśli obok spotkań dla kandydatów organizowane są także spotkania dla ich rodziców. Ten czas warto przeżywać wspólnie. O tym, że młodzi potrzebują towarzyszenia przekonałam się niejednokrotnie. Pamiętam, jak przyszła do mnie pewna starsza pani. Powiedziała: „Siostro, moja wnuczka nie chodzi do kościoła. Może siostra ją namówi. Chciałabym, aby przystąpiła do bierzmowania”. Ta babcia modliła się za wnuczkę przez rok. Dziewczyna przystąpiła do przygotowania. Po jakimś czasie przyszła do mnie z płaczem i wyznała: „Nie byłam u spowiedzi przez siedem lat. Bardzo chcę do niej pójść, ale zapomniałam, jak to się robi”. Pomogłam. Przystąpiła i do spowiedzi, i do bierzmowania. Zaczęła nowe życie. Młodzi potrzebują towarzyszenia, ale warto by pojawiło się ono dużo wcześniej, a nie tylko na rok przed bierzmowaniem. Warto robić coś ponad przygotowanie „pod sakrament”. Wtedy naprawdę jest nadzieja, że młodzi nie uciekną – kończy s. Alicja.

Agnieszka Wawryniuk