Historia
WIKIMEDIA
WIKIMEDIA

Między fikcją a historią

Seria książek z nazwą Auschwitz w tytule, które od kilku lat ukazują się na rynku wydawniczym, co rusz wywołuje falę komentarzy.

Pojawia się pytanie: ile w nich historii, a ile fikcji? I czy można nazywać je literaturą obozową lub powieściami historycznymi? Zaczęło się od „Tatuażysty z Auschwitz”. Książka szturmem zdobyła popularność, czytelnicy zachwycali się piękną historią i „apoteozą człowieczeństwa”, ale… Pojawiły się komentarze, że to „romans osadzony w obozowej rzeczywistości, by łatwiej było go sprzedać”. I choć dzieje głównego bohatera są prawdziwe, pytano, dlaczego nie zdecydował się on powierzyć swojej historii pisarzowi literatury faktu. Do listy krytykowanych tytułów dołączają także te napisane przez rodzimych pisarzy, jak np. książki Maxa Czornyja, w tym o zbrodniarzu Josefie Mengele.

Muzeum Auschwitz w oficjalnym komunikacie napisało: „Zdecydowanie odradzamy książkę «Anioł Śmierci z Auschwitz» Maxa Czornyja, jeżeli poszukują państwo rzetelnych informacji na temat zbrodniczej działalności Josefa Mengele w obozie Auschwitz. Książka, której autorem jest Max Czornyj, zawiera bardzo wiele błędów, zarówno w podstawowej faktografii i datacji, jak i w zakresie opisu realiów obozowych. Książka w żaden sposób nie przedstawia rzeczywistej działalności Josefa Mengele w niemieckim obozie Auschwitz, ale jej skarykaturowane odzwierciedlenie”.

 

Obozowa czy filmowa?

Wątpliwości budzi również próba określenia gatunku literatury tego typu i sytuowanie jej w kanonie powieści historycznej czy literatury obozowej. Jak zauważa dr hab. Sławomir Sobieraj, dyrektor Instytutu Językoznawstwa i Literaturoznawstwa Wydziału Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, w polskich badaniach literaturoznawczych nazwę literatury obozowej przypisuje się piśmienniczym świadectwom doświadczeń obozowych, zazwyczaj spisanym przez uczestników zniewolenia lub osoby przekazujące ich relacje. – Stąd też literatura obozowa, będąc egzemplifikacją konkretnych przeżyć osób, które zostały dotknięte przymusowym ograniczeniem wolności, bliska jest literaturze faktu, a do jej najczęstszych form gatunkowych zaliczyć można dzienniki, pamiętniki, wspomnienia i reportaże – wylicza, dodając, że ważna jest też przyjęta metoda oglądu lub przedstawiania świata: z perspektywy zlagrowanej egzystencji. – Liczy się autentyczność doświadczeń, dlatego też kontrowersje wzbudzają teksty ukazujące zmyślone historie, fałszywe relacje, sensacyjne lub kryminalne wątki osadzone w tle historii II wojny światowej oraz lagrów i łagrów… Oczywiście podejmują one tematykę obozową, ale trudno je raczej zaliczyć do literatury obozowej. Przykładowo takie kontrowersje przyniosła książka Sławomira Rawicza „Długi marsz” opisująca ucieczkę z łagru i eskapadę przez Himalaje do Indii. Okazało się, że autentyczność pseudohistorii została podważona, chociaż nie przeszkodziło to w realizacji dość popularnego filmu hollywoodzkiego, opartego na motywach wspomnianej powieści.

 

Dwie strony medalu

Zdaniem Edwarda Kopówki, dyrektora Muzeum w Treblince, na pojawienie się tego typu literatury warto – mimo wszystko – spojrzeć z dwóch stron. – Z jednej mamy negatywny wydźwięk, ponieważ ona w znaczący sposób zniekształca rzeczywistość obozową – podkreśla, tłumacząc, że bardzo często nieznane dokładnie fakty uzupełniane są przez autorskie wymysły czy wyobrażenia. – Kiedy podczas oprowadzania grupy po byłych obozach w Treblince otrzymuję pytanie, na które nie znam odpowiedzi, przyznaję się do tego i nie snuję gdybań. A odpowiedzi szukam następnie w badaniach archeologicznych. Takie zadanie ma muzeum. Literatura służy innemu celowi, ma uwrażliwić czytelnika i w tym aspekcie wynikają pewne pozytywy. Niektórzy czytają tylko taką literaturę o II wojnie światowej, a to z tego powodu, że jest ona podana w „lekki” sposób – tłumaczy. – Nie wiem, ile z tych osób przeczytałoby np. „Protokoły z ekshumacji”. Gdyby nie było tych książek, wokół których jest dziś takie zamieszanie, dużo osób w ogóle nie zainteresowałoby się tematem istnienia obozów zagłady. Jeżeli taka literatura staje się początkiem dociekań, to dobrze. Jednak powinno iść za tym zgłębienie tematu – podkreśla.

 

Brak szacunku?

Czytanie ma poszerzać horyzonty, ale lektura powieści mylnie interpretowanych jako literatura obozowa często przynosi odwrotny efekt. „W obozach czy w getcie wcale nie było tak źle”, „przecież w obozie można było sobie wszystko załatwić, spotykać z ukochaną, mieszkać w lepszych warunkach, tylko trzeba było być mądrym, a umierali tylko niezaradni”, „Niemcy nie byli tacy źli”, „ci starzy pisarze trochę przesadzali” (o Sewerynie Szmaglewskiej, autorce „Dymów nad Birkenau”) – to tylko niektóre opinie po przeczytaniu tych lektur. Pojawiają się również stwierdzenia, że czytanie takich książek to… dobra rozrywka. – Wszystkich, którzy mają takie poglądy, zachęcam do odwiedzenia terenów byłych niemieckich nazistowskich obozów, na miejscu których funkcjonują muzea, a właściwie miejsca pamięci – zaprasza E. Kopówka.

Jak dbać o prawdę historyczną?

 

Pytamy Agnieszkę Kowalczyk-Nowak, rzecznika prasowego Państwowego Muzeum na Majdanku

 

Można zapobiec temu, że ludzie wiedzę historyczną czerpią z literatury popularnej, obyczajowej, a nie fachowej? Coraz więcej osób nie wie, jak naprawdę wyglądało obozowe życie…

Pewnym jest, że w ostatnich latach dużym zainteresowaniem cieszą się książki czy filmy inspirowane wydarzeniami historycznymi, również II wojną światową. Wobec odchodzenia świadków historii i zwiększającego się dystansu czasowego do tych wydarzeń warto, by powstające na ich kanwie utwory przekazywały treści zgodne z prawdą historyczną.

Prowadząc naszą codzienną działalność, dokładamy wszelkich starań, aby przekazywane przez nas treści docierały do jak najszerszego grona odbiorców i były podstawą dla poznawania dziejów obozu koncentracyjnego na Majdanku oraz obozów zagłady w Bełżcu i Sobiborze. Wiedzę na ten temat można zdobyć nie tylko osobiście, zwiedzając oddziały naszego muzeum czy biorąc udział w różnorodnych zajęciach edukacyjnych. Ważna w zakresie jej upowszechniania jest też nasza działalność wydawnicza czy popularyzatorska.

 

Czy do Muzeum na Majdanku zgłaszają się osoby chcące poszerzyć wiedzę o obozach na Majdanku czy w Sobiborze lub piszące książki na te tematy? Co im proponujecie?

Rzeczywiście zdarza się, że autorzy zwracają się do naszego muzeum z prośbą o konsultacje i zawsze udzielamy im w tym zakresie jak najbardziej wyczerpujących informacji. Z naszej perspektywy istotne jest, aby ludzie, którzy sięgają po literaturę niefachową nawiązującą do funkcjonowania obozów koncentracyjnych, mogli zweryfikować wyczytane w niej informacje w rzetelnych źródłach. Właśnie takich źródeł dostarczamy, publikując szereg książek (naukowych, popularnonaukowych, wspomnień, edycji dokumentów, przewodników, katalogów wystaw) i zamieszczając różnorodne materiały w sieci.

 

Te książki są równie chętnie czytane jak te obyczajowe?

W ostatnich latach szczególnym zainteresowaniem czytelników cieszą się wydawane przez nas wspomnienia byłych więźniów Majdanka. Chcemy, aby te tytuły docierały również do osób niemających wcześniej okazji zapoznać się z naszymi publikacjami, stąd zdecydowaliśmy się na współpracę z wydawnictwem Prószyński i S-ka, z którym opublikowaliśmy relacje byłych więźniarek KL Lublin: „Niebo bez ptaków” Danuty Brzosko-Mędryk, „Gdy myśli do Majdanka wracają. Wspomnienia lekarki obozu koncentracyjnego w Lublinie” Stefanii Perzanowskiej, a także wydany w 80 rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim „Dziennik Maryli. Życie i śmierć w getcie warszawskim”. Warto wspomnieć również nową edycję najbardziej znanych wspomnień z Majdanka „485 dni na Majdanku” Jerzego Kwiatkowskiego, której anglojęzyczne wydanie pojawiło się na rynku amerykańskim dzięki kooperacji z Hoover Institution Press.

 

Kiedy pojawiają się przekłamania na temat obozów zagłady – w mediach, podręcznikach itp. – reagujecie w jakiś sposób?

Naszym zadaniem jest reagowanie na przekłamania, które pojawiają się w przestrzeni publicznej. Wskazujemy wówczas na błędy, prosimy o ich sprostowanie i odsyłamy do źródeł. Podobna sytuacja ma miejsce, kiedy pada sformułowanie „polski obóz zagłady”.

Między innymi z tego powodu wiele z naszych tytułów dostępnych jest jako e-booki. Publikujemy ponadto bezpłatny magazyn internetowy „Varia”, w którym przekazujemy wiele informacji dotyczących dziejów KL Lublin i jego więźniów. Jesteśmy aktywni w mediach społecznościowych, a z informacjami na temat historii Majdanka oraz obozów w Bełżcu i Sobiborze wychodzimy często w przestrzeń miasta.

 

Dziękuję za rozmowę.

JAG