Historia
Międzyrzeckie iluzje ks. Adama Czartoryskiego

Międzyrzeckie iluzje ks. Adama Czartoryskiego

6 września o 5.00 wojska Paskiewicza rozpoczęły szturm Warszawy. Lunety fortyfikacyjnej nr 59 broniło 400 ludzi pod komendą pochodzącego z Rogoźnicy mjr. Józefa Borzęckiego. Ok. 11.00 najsilniejsza linia polskiej obrony - Wola - padła.

Chwile te opisywał adiutant i biograf ówczesnego prezesa rządu gen. Krukowieckiego mjr Karol Forster takimi oto słowami: „W chwili ataku na Wolę 6 czerwca 1831 r. stałem przy boku gen. Krukowieckiego w reducie nr 73 na Czystem, skąd Prezes Rządu obserwował ten atak i wydawał rozkazy. Podczas najmocniejszego ognia przybył wysłaniec od gen. Ramoriny

(z Międzyrzeca – J.G.) z tą wiadomością, że Ramorino nie powraca! Gen. Krukowiecki do żywego przerażony tym doniesieniem schwycił się za głowę, tak że mu kapelusz spadł na ziemię i z największą rozpaczą wykrzyknął: teraz wszystko stracone”. Okazało się, że do II korpusu nie dotarły jeszcze rozkazy z 4 wrześni, nakazujące zajęcie Siedlec. Ramorino pisał bowiem, że zatrzymał się w Międzyrzecu i czeka na dalsze polecenia. Wiadomość ta wstrząsnęła Krukowieckim. Zresztą nie tylko nim. Pruski attache przy głównej kwaterze Paskiewicza baron Karol von Canitz und Dalwitz także ocenił, że wyprawienie Ramoriny było „nieludzkim prawie błędem”. Gen. Krukowiecki od razu uznał, że wobec oddalenia II korpusu i upadku Woli, stolicy się nie obroni. Szybko wrócił do centrum Warszawy i odbył rozmowę ze swoim zastępcą, pełniącym obowiązki Naczelnego Wodza – gen. Małachowskim. Nastawał on, według relacji Zwierkowskiego, aby jak najspieszniej wyprawić rozkaz do gen. Ramoriny, by ten przybywał jak najprędzej. Śmiech ironiczny prezesa był odpowiedzią, dodając, że to nie podobieństwo, aby przybył na czas.

Oburzony zastępca NW dowodził, iż „jest podobieństwo, by piechota korpusu Ramoriny z Siedlec forsownym marszem przybyła do Mińska Maz., dokąd wyprawiwszy wozy administracji żywności, wozy pułkowe i wszystkie konie prywatne w stolicy będące, wzięte w rekwizycję, można ją przewieźć w nocy i nazajutrz rano może stanąć na linii bojowej”. Cytował też przykłady walk legionowych nad rzeką Trebbią we Włoszech, gdzie brał udział. Krukowiecki skwitował to: „Ty myślisz, że korpus Ramoriny w Siedlcach, gdy on podobno Terespol szturmuje”. Małachowski odrzekł: takie nieposłuszeństwo warte wielkiej kary. Krukowiecki na to: to prawda, ale poszukaj wprzód Ramorina.

Ponieważ Małachowski mocno obstawał, by wyprawiono polecenie do dowództwa II korpusu, pod jego naciskiem Krukowiecki zredagował rozkaz do Ramoriny. Zawiadamiał go o wyniku walk w Warszawie i polecił, aby kawalerią zajął Siedlce, a większość piechoty skierował do Kałuszyna. Kończył słowami: „Dalsze wypadki wymagać mogą połączenia wszystkich sił naszych”. Być może przewidywał jeszcze możliwość działania na wschód od Wisły na wzór kampanii 1809 r.

Tymczasem żołnierze II korpusu w Międzyrzecu Podl. marnowali czas i wywoływali burdy. Część zdemoralizowanych wojaków rozpoczęła rabunek sklepów żydowskich. Doszło do waśni na tle rozbojów i gwałtów na mieszkańcach. Wydaje się, że pewien wpływ na morale wojska miała pogłoska, że Rosjanie wypłacają każdemu dezerterowi 5 dukatów i odsyłają go do domu. Tej propagandzie ulegli żołnierze dowodzonego przez ppłk. Józefa Odolskiego 11 pułku piechoty, w którym służyło wielu nowozaciężnych z województwa sandomierskiego. Ze względu na dezercję i przypadki kradzieży do karania winnych musiano powołać Trybunał Wojskowy.

Oficerowie i nobliwi cywil, znajdujący się przy sztabie grupy, traktowali pobyt w Międzyrzecu jako zasłużony odpoczynek. Załatwiali zaległą korespondencję i wysyłali dyspozycje majątkowe. Późnym popołudniem 6 września, urzędujący w międzyrzeckim pałacu gen. Ramorino, w swym raporcie nr 9 meldował NW o zdobyciu żywności dla stolicy. Informował, że wysłał pospiesznie kpt. Bielińskiego z korpusu inżynierów przez Siedlce do Broku, rozkazując mu po drodze z Siedlec zabranie komendy płk. Janowicza i ściągnięcie z Mińska Maz. oddziału mjr. Trzcińskiego. Pod osłoną tych sił Bieliński miał zbudować most na Bugu k. Kamieńczyka, a potem drugi na Narwi w rej. Pułtuska. Ramorino pisał również, że forpoczty korpusu z rej. Łukowa i Radzynia stwierdziły drobne ruchy wojsk nieprzyjaciela. Raport ten szybko wysłano do Warszawy. Tego dnia pod wieczór, już po wyprawieniu kuriera do stolicy, z Warszawy przybył do Międzyrzeca adiutant gen. Krukowieckiego por. Lessel, przywożąc pisma prezesa rządu i zastępcy NW oraz listy Krukowieckiego i Prądzyńskiego do ks. Adama Czartoryskiego. Była to korespondencja z 5 września. Zawierała potwierdzenie propozycji rokowań ze strony feldmarszałka Paskiewicza i obawy prezesa RN w sprawie nieustępliwości grupy Kaliszan w sejmie. Wynikało z niej, że Krukowiecki i Prądzyński nie liczyli się jeszcze z bliskim szturmem Warszawy. Sam Lesel szeroko rozpowiadał przebrzmiałe i w rzeczywistości mało wiarygodne fakty o propozycjach Paskiewicza, czyli o wyprowadzeniu wojsk rosyjskich z Polski, przyłączeniu obwodu białostockiego do Królestwa i zachowaniu stopni rewolucyjnych. W sumie nastrój w Międzyrzecu był bardzo optymistyczny. Pisma z 0 września nie zawierały przecież rozkazu powrotu do Warszawy, a jedynie ostrzeżenie co do zabezpieczenia odwrotu II korpusu w kierunku północnym. Jeszcze tego samego dnia ks. A. Czartoryski napisał list do prezesa RN. Radził wysunąć roszczenia, ale nie zrywać rokowań. Proponował żądać zagwarantowania pełnej niepodległości Polski. Były to nierealne iluzje. Nie wiedział, że w tym czasie gen. Krukowiecki, na zwołanej przez siebie radzie ministrów, przedstawiał już czarny scenariusz upadku Warszawy.

Józef Geresz