Komentarze
Miejcie wielkie marzenia

Miejcie wielkie marzenia

Początek października to również początek roku akademickiego. Na uczelniach rektorzy, dziekani i wykładowcy ubierają się w togi. Studenci pierwszego roku otrzymują legitymacje studenckie i indeksy (choć coraz częściej tradycyjny indeks papierowy odchodzi do lamusa, indeks dziś to po prostu odpowiednie okienka w internecie).

Jak co roku wracają dyskusje na temat nauki, pracy naukowej, kształcenia studentów, niżu demograficznego. W tym roku są one dodatkowo podlane środowiskową debatą nad propozycjami reform polskiej nauki, zgłoszonymi przez ministra Gowina. Ta kwestia budzi emocje nie tylko wśród naukowców, ale staje się przedmiotem ogólnonarodowej debaty. I, jak to zwykle w debatach bywa, jedni są „za”, drudzy „przeciw”, jeszcze inni mówią: „Tak, ale…”.

W tych wszystkich wypowiedziach wybrzmiały dwa głosy, które warto przywołać, by nie zniknęły w informacyjnym szumie. Pierwsze to wystąpienie rektora Uniwersytetu Warszawskiego, który zwrócił uwagę na to, że coraz częściej w debacie publicznej spada jakość używanych argumentów. „Obserwujemy próby rozwiązywania problemów bez odniesienia się do nauki, a nieraz wręcz urągające myśleniu według naukowych standardów. Widać, że w dyskursie publicznym mamy do czynienia z jakąś inwazją postaw antynaukowych, które negują dorobek wielu pokoleń uczonych i sens uporządkowanego myślenia, na którym nauka się opiera” – mówił. To rzeczywiście smutne, bo coraz częściej widzimy, że ważne stanowiska sprawują ludzie niemający elementarnej wiedzy o świecie i mechanizmach w nim zachodzących. Nie należą do odosobnionych głosy, że dziś stopień magistra znaczy mniej niż przedwojenna matura – bo trudniej było ją zdać, niż obecnie uzyskać wykształcenie określane mianem „wyższego”. Kiedyś studia były przepustką do świata inteligencji, dziś magisterium to nie stopień naukowy, lecz zawodowy (najniższym stopniem naukowym jest doktorat).

Drugi głos to wypowiedź, która odbiła się echem międzynarodowym. To obszerne wystąpienie papieża Franciszka na uniwersytecie w Bolonii – jednej z najstarszych europejskich uczelni cieszącej się wspaniałymi tradycjami. Papież wrócił w nim do korzeni idei uniwersytetu jako miejsca poszukiwania prawdy o Bogu, człowieku, świecie pod kierunkiem mistrzów. Wymienił też trzy główne prawa, jakie z tą ideą są ściśle powiązane: prawo do kultury, prawo do nadziei i prawo do pokoju. Nieprzypadkowo na pierwszym miejscu Franciszek wymienił prawo do kultury, które „oznacza ochronę mądrości, czyli wiedzy ludzkiej i humanizującej. Nazbyt często jesteśmy uwarunkowani banalnymi i przemijającymi wzorcami życia, pobudzającymi, by dążyć do sukcesu za niską cenę, dyskredytując poświęcenie, wpajając ideę, że studium nie jest potrzebne, jeśli nie daje od razu czegoś konkretnego. Nie, studium służy do stawiania sobie pytań, by nie dać się znieczulić banalności, do poszukiwania w życiu sensu”.

Uniwersytet jako miejsce walki o kulturę, o nadzieję, o pokój. Uniwersytet jako miejsce poszukiwania mądrości i prawdy. Myślę, że o tym przede wszystkim trzeba pamiętać. Marzenia? Zbyt piękne, by się spełniły? No cóż… swoje przemówienie w Bolonii papież zakończył apelem: „Nie wierzcie tym, którzy wam mówią, że walka o to jest bezużyteczna i że nic się nie zmieni! Nie zadowalajcie się małymi marzeniami, ale miejcie wielkie marzenia. Także i ja marzę, i to nie tylko podczas snu, ponieważ prawdziwe marzenia czynimy z otwartymi oczyma i realizujemy w świetle słońca”. Bez marzeń o ideałach i wysoko postawionych celów nie da się zrealizować nawet tych niedoskonałych… Bez pierwszego kroku naprzód podróż nigdy się nie rozpocznie.

Ks. Andrzej Adamski