Kultura
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Miejsce na ziemi

Muzeum powołano do życia w 1966 r., w 120 rocznicę urodzin Sienkiewicza. Zaczęło się bardzo skromnie. Były to trzy niewielkie sale w zniszczonym dworku, gdzie znajdowały się reprodukcje oraz księgozbiór zawierający 20 książek!

Młodość spędził Pan daleko od ziemi łukowskiej. Jak to się stało, że osiadł Pan tu na stałe?

Urodziłem się w czasie wojny. Swoje dzieciństwo i młodość spędziłem na ziemi sieradzko-łęczyckiej. Interesowała mnie chemia. Idąc w tym kierunku, ukończyłem technikum chemiczne w Zgierzu. Kilka lat później, kiedy przyszedł czas decydowania o dalszej drodze życiowej, wygrała pasja podróżnicza. Studiowałem geografię na UMCS w Lublinie. Pewnego dnia przeczytałem w magazynie turystycznym „Światowid” artykuł na temat muzeum Henryka Sienkiewicza utworzonego w Woli Okrzejskiej, w miejscu urodzenia pisarza, do którego poszukują kierownika. I tak trafiłem do nieznanej wcześniej ziemi łukowskiej.

Jakie były początki Pana pracy?

Muzeum powołano do życia w 1966 r., w 120 rocznicę urodzin Sienkiewicza. Zaczęło się bardzo skromnie. Były to trzy niewielkie sale w zniszczonym dworku, gdzie znajdowały się reprodukcje oraz księgozbiór zawierający 20 książek! Pragnienie zobaczenia miejsca urodzenia pisarza było jednak tak silne, że nieważne stały się jakiekolwiek przeszkody. Wewnętrznie czułem, że to będzie moje miejsce na ziemi. I tak się właśnie stało. Osobą, która w pierwszych miesiącach mojego pobytu w Łukowie odegrała ogromną rolę, był kierownik Muzeum Regionalnego w Łukowie Longin Kowalczyk.

Przez te wszystkie lata mnóstwo się zmieniło. Jak Pan tego dokonał?

Przeszedłem wiele kilometrów z Woli Okrzejskiej, szlakiem Sienkiewicza, aż po Mińsk Mazowiecki, do Wężyczyna, zdobywając cenne informacje, a także dokumenty. W celu pozyskania małej pamiątki pokonywałem, już nie pieszo, a pociągiem, setki kilometrów do Krakowa, Warszawy czy Poznania. Dzięki zgromadzonym meblom, obrazom zwiększono ilość sal wystawowych z trzech do sześciu. Udało mi się również zrealizować zamierzenia komitetu budowy kopca, stawiając w 1980 r., zamiast tymczasowego głazu, popiersie pisarza, którego autorem jest Marian Gardziński z Siedlec. Także z mojej inicjatywy w zabytkowym kościele w Okrzei, ufundowanym przez prababkę pisarza – Teresę z Lelewelów Cieciszowską, została zamieszczona płaskorzeźba Sienkiewicza oraz tablica upamiętniająca chrzest autora „Quo vadis”, a także dwusetną rocznicę konsekracji świątyni.

Za tak wytrwałą i nieustającą pracę na rzecz rozwoju placówki był Pan niejednokrotnie wyróżniany…

Wraz z żoną Anną otrzymałem nagrodę Polcul Fundation. Wówczas w jury zasiadali: Jerzy Giedroyć, Gustaw Herling-Grudziński, Jan Nowak-Jeziorański. W 2006 r., z inicjatywy dzieci, przyznano mi nagrodę „Orderu Uśmiechu”. Rok później władze państwowe przyznały mi najwyższe odznaczenie w dziedzinie kultury – Gloria Artis. Cztery lata temu otrzymałem nagrodę Lubomira Benedyktowicza. Uważam jednak, że jednym z moich największych sukcesów było zintegrowanie szkół noszących imię H. Sienkiewicza. Rokrocznie, od 1993 r., odbywają się w różnych miejscach kraju Ogólnopolskie Zloty Szkół Sienkiewiczowskich.

Aktywna działalność na rzecz naszego noblisty musiała dobiec końca. Po 46 latach pracy przeszedł Pan na zasłużoną emeryturę. Na uroczyste podziękowanie za trud włożony w tworzenie tego miejsca, które odbyło się 18 czerwca, przyjechali liczni goście. Wśród nich był również wnuk pisarza – Juliusz Sienkiewicz. To z jego ust padły słowa: „Antoni Cybulski to największy entuzjasta mojego dziada. To muzeum musi prowadzić ktoś z rodziny Cybulskich, aby zachowało ono swój niepowtarzalny urok i klimat. Muszą być to ludzie, którzy wyrośli w tym miejscu”. Jak Pan skomentuje tę wypowiedź?

Powiem tylko tyle, że stało się tak, jak sobie życzył wnuk pisarza. Nowym dyrektorem Muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej został mój syn – Cezary Cybulski.

Wioletta Ekielska