Milczenie złotem?
Nie o manierach przy stole mowa, bo wytykanie sąsiadowi, iż nie w tej ręce trzyma widelec, to już nietakt, ale o zwykłej, szarej codzienności w sklepie, pociągu czy pod blokową klatką. Jeśli zwracając komuś uwagę, chcemy wyegzekwować przestrzeganie prawa czy zadbać o swoje bezpieczeństwo, mamy do tego prawo. „Ruszże się ty leniwa babo!”. To chyba najgrzeczniejsze z określeń, jakie słychać było przy kasie w jednym ze sklepów w bialskim centrum handlowym. W ten sposób pewien klient wyrażał swoje niezadowolenie z powodu zbyt długiego - jego zdaniem - oczekiwania w kolejce. Odezwać się czy przemilczeć? Chyba wszyscy byli zgodni i wybrali drugą opcję, bo nikt w obronie kasjerki nie stanął. - Podobną sytuację miałam w pociągu - opowiada Kasia, której z wakacyjnych wojaży przyszło wracać ostatnim połączeniem do Łukowa.
– Na jednej ze stacji wsiadło trzech chłopców z alkoholem w dłoniach. Po 15 minutach przekleństw i coraz większego smrodu nie wytrzymałam i głośno powiedziałam, że w pociągu pić nie wolno , a jak im się nie podoba, to zaraz wezwę konduktora – wspomina. – „Panowie” na najbliższej stacji wysiedli, a pozostali pasażerowie głośno wyrazili aprobatę: „Ale Pani odważna…”.
Zbyt często
Takich sytuacji jest mnóstwo, o wielu – zwłaszcza tych z tragicznym finałem – dowiadujemy się z mediów. Niedawno w Siedlcach starszy mężczyzna odważył się wyrazić, co myśli o zachowaniu niekulturalnej młodzieży. Zdarzenie miało miejsce 5 listopada na jednym z osiedli. 70-latek zwrócił uwagę trzem młodzieńcom, którzy zachowywali się głośno, wulgarnie i przewrócili kosz ze śmieciami. Ci zaatakowali go, pobili i skopali. Starszy pan doznał poważnych obrażeń ciała, konieczne było przeprowadzenie zabiegu ratującego życie. Na szczęście mężczyzna wyszedł już ze szpitala.
Za tym pobiciem stali mieszkańcy Siedlec i gminy Siedlce: dwaj 19-latkowie i 20-latek, w chwili zdarzenia wszyscy byli nietrzeźwi. ...
JAG