Miłość, co góry przenosi
Pewna młoda para podczas homilii ślubnej usłyszała: „Może wam się wydawać, że wasza miłość osiąga wyżyny, jest prawie doskonała, ale tak naprawdę dopiero raczkujecie. Dopiero w małżeństwie będziecie się tej wzajemnej miłości uczyć dzięki sytuacjom, które zaistnieją w waszej konkretnej historii.” Jednym z wyjątkowo poważnych sprawdzianów w małżeństwie jest doświadczenie niepłodności. Marzenia o dziecku albo nawet gromadce pociech są zabijane przez problem zdrowotny, psychiczny, a często po prostu nie można znaleźć medycznej przyczyny takiego biegu spraw. I zamiast dziewięciu miesięcy ciąży, trzeba mierzyć się z miesiącami czy latami żalu, oczekiwania, badań, tracenia i odbudowywania nadziei, lęków oraz nieopisanego bólu. Zamiast dziecka rodzą się frustracja, bunt, gniew na Boga, zniechęcenie małżonków i kłótnie o byle co. Tak bywa. Ale bywa też inaczej: wszystkie trudne emocje przeplata modlitwa, silne poczucie, że to doświadczenie jest elementem Bożego planu, lekcją pokory. Wtedy silniejsza staje się więź męża i żony. A Bóg ma przestrzeń, by działać cuda…
Renatka i Jarek są małżeństwem od prawie 20 lat. Mają trzech wspaniałych synów: Szymka, Krzysia i Kacperka. Obydwoje poświęcają ogrom czasu swoim chłopcom, pracują również zawodowo. Mama uczy studentów, tata zajmuje się chemią i fizyką w Wojskowym Instytucie Chemii i Radiometrii. O swoim doświadczeniu rodzicielstwa mówią, że jest wyjątkowo mocne i wzruszające. – Zawsze chcieliśmy mieć dużo dzieci. Marzyliśmy o trzech chłopcach. Bardzo długo, bo prawie 12 lat, ich nie mieliśmy… Modliliśmy się, leczyliśmy i czekaliśmy. W 2012 r. szukaliśmy ośrodków adopcyjnych. Bóg miał jednak inny plan – wspominają. W maju 2012 r. ...
Agnieszka Chernik