Rozmaitości
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Miłośnicy zimowych kąpieli

Spotykają się w każdą sobotę - start: 8.30. Morsowanie cieszy się coraz większym zainteresowaniem - potwierdzają amatorzy zimowych kąpieli. I zapraszają!

Sposobów na wejście do zimnej wody przy minusowej temperaturze jest tyle, ilu miłośników nietypowej rekreacji. Jedni wskakują od razu, inni wolą zanurzać się powoli… Są zwolennicy poprzedzania morsowania długą rozgrzewką. Część ekipy angażuje siły, by wyciąć przeręblę w grubej tafli lodu, co staje się wystarczającym przygotowaniem do zetknięcia z wodą, która bądź co bądź i tak ma temperaturę… plusową.

Droga do morsowania – co potwierdzają amatorzy zimowych kąpieli – wiedzie przez pokonanie strachu przed zimnem, skurczem i przeziębieniem. Bariera psychiczna, by wejść do zimnej wody przy temperaturze dalekiej od tropików, jest ogromna. Udało się ją przełamać m.in. Mirosławowi Izdebskiemu, który przygodę z morsowaniem rozpoczął we wrześniu ubiegłego roku.

– Na spotkania morsów nad siedleckim zalewem namówił mnie kolega podczas kursu nurkowania. Postanowiłem spróbować. Skok do wody dał mi niesamowitą energię i chęci do życia. Nie mogłem doczekać się kolejnego razu – wspomina, wyznając, iż żadna temperatura nie jest im straszna. – Ostatnio było minus 17°C. Ponieważ jednak woda ma plus 1°C, mróz na zewnątrz nie stanowił problemu. Świeciło słońce i było bardzo przyjemnie – zaznacza.

Hormony szczęścia

Miłośnicy morsowania potwierdzają, iż zimowe kąpiele mają pozytywny wpływ zarówno na kondycję psychiczną, jak i zdrowie fizyczne. Pobudzają układ krążenia, skutkują lepszym ukrwieniem skóry oraz zwiększoną odpornością na chłód. – Zimna kąpiel pobudza hormony szczęścia, tj. endorfiny. Dostajemy prawdziwego „powera” – podkreśla M. Izdebski. – Wejściu do wody zawsze towarzyszy dużo śmiechu i autentyczna radość spowodowana obcowaniem z naturą. Cotygodniowe spotkania stanowią dla mnie prawdziwą odskocznię od codzienności. I tak w każdą sobotę, o 8.00, wsiadam do samochodu i jadę ze świadomością, że  chłopaki już tam przygotowują przerębel… – dodaje.

Od nurkowania do morsowania

Inicjatorem grupy morsów praktykujących cosobotnie kąpiele jest Artur Abramczuk. Swoją przygodę z wodą rozpoczął 20 lat temu. – Zawsze mnie do niej ciągnęło – nie ukrywa. – Dużo nurkowałem, a od czterech lat prowadzę z tej dziedziny kursy i szkolenia. To moja prawdziwa pasja – sygnalizuje.

– W ubiegłym roku koledzy z Międzyrzeca Podlaskiego namówili mnie, bym spróbował kąpieli zimą – wyznaje z uwagą, iż szybko złapał bakcyla. – Chcąc podzielić się nową pasją, postanowiłem wskrzesić grupę morsów w Siedlcach. Spotykaliśmy się w gronie pięciu, sześciu osób – wspomina początki. – Grupa systematycznie rozrastała się. Zdarzało się, że w spotkaniach uczestniczyło 26 morsów.

Podczas kąpieli, co potwierdzają panowie, muszą być zachowane wymogi bezpieczeństwa. W wodzie można spędzić nie więcej niż 10 minut. Trzeba być ubranym w czapkę i rękawiczki. Należy przy tym pamiętać, by podczas kąpieli nie zanurzać rąk. Najważniejsze jednak, aby do wody zawsze wchodzić w grupie – to podstawowy warunek bezpiecznego morsowania.

Serdeczne zaproszenie

M. Izdebskiego i A. Abramczuka połączyła wspólna pasja – sporty wodne. I choć, by zostać nurkiem, należy odbyć kurs, morsowanie nie wymaga specjalnego przygotowania – to hobby dostępne dla każdego! Nie istnieją ograniczenia wiekowe, znaczenia nie ma też płeć. – Zapraszamy wszystkich chętnych, także w charakterze obserwatorów. Warto przyjść, by poczuć samą atmosferę morsowania – zachęca A. Abramczuk.

MAGDA KALISZ

WA