Diecezja
Źródło: MD
Źródło: MD

Mój tata – mój bohater

Pod patronatem prezydenta Wojciecha Kudelskiego i biskupa Kazimierza Gurdy w piątek, 23 czerwca, w siedleckim amfiteatrze przy ul. Wiszniewskiego odbył się Wieczór Chwały pn. „Mój tata - mój bohater”. Była to czwarta edycja wydarzenia, które z roku na rok gromadzi coraz więcej uczestników.

- Na ten wyjątkowy koncert uwielbienia przybyli nie tylko ojcowie, ale całe rodziny: rodzice z dziećmi, młodzież, osoby starsze i księża. Tak liczna frekwencja to efekt zakrojonej na szeroką skalę promocji tego wydarzenia, m.in. plakatów i informacji w mediach - mówi ks. Tomasz Bieliński.

– Dzięki temu w piątkowy wieczór popłynęło uwielbienie i dziękczynienie do Boga, Ojca Niebieskiego, za dar życia naszych ziemskich i duchownych ojców. W modlitwie polecaliśmy wszystkie trudne sprawy, z jakimi się borykają. Prosiliśmy również za przyszłych tatusiów i mężów, aby swoje małżeństwa budowali na Skale, którą jest Chrystus. Tego wieczoru nie przyszliśmy do amfiteatry tylko po to, by poklaskać i pośpiewać, cieszyć się z Dnia Ojca, ale prosić, by każdy na miarę Bożych oczekiwań starał się być ojcem bohaterem – wyjaśnia dyrektor Szkoły Nowej Ewangelizacji w Siedlcach, współorganizatora koncertu.

W programie znalazły się pieśni w wykonaniu scholi katedralnej, etiuda teatralna przygotowana przez Wspólnotę Jednego Ducha, a także świadectwa dwóch ojców, którzy opowiedzieli o trudnej i niebezpiecznej drodze, jaką przyszło im kroczyć.

 

Poruszające świadectwo

Jarek, tata dwójki dzieci, przez sześć lat był bezdomnym alkoholikiem, ma też na swoim koncie pobyt w więzieniu. – Nie wiem, jak udało mi się przetrwać ten czas. Krytyczne momenty na ulicy, to gdy zobaczyłem mamę, która na mój widok się rozpłakała. Gdy widziałem ją, jak przechodzi ulicą, a ja siedzę w śmietniku. Kiedy moje dzieci, mijając mnie na mieście, nie wiedziały nawet, kim jestem… W pewnym momencie zacząłem prosić Boga: „Zabierz mnie z tego świata, albo naucz żyć inaczej”. Uratowały mnie dwie szynki, które ukradłem z samochodu dostawczego, a następnie sprzedałem na melinie, by mieć na alkohol. Potem jakaś siła wsadziła mnie do autobusu, który zawiózł mnie do rodzinnego domu. Zastanawiam się, jak to możliwe, że kierowca zabrał mnie bez biletu, w dodatku brudnego i śmierdzącego na odległość. Dzisiaj wiem, że to Bóg zadziałał. Ojciec mnie wtedy nie poznał. Poprosiłem go, by dał mi się tylko wykąpać, przebrać. Potem chciałem wracać na ulicę. Tata jednak poprosił mnie, bym został – opowiadał Jarek. – Pierwsze dni to był koszmar. Miałem ataki padaczki, byłem agresywny. Rodzice załatwili mi terapię w Łukowie. W moim życiu ważne są trzy daty. Pierwsza to 25 kwietnia, dzień moich imienin. Opuszczałem wtedy oddział w Łukowie i zapragnąłem żyć inaczej. Kolejna data to 1 czerwca, Dzień Dziecka – kiedy rodzice zawieźli mnie ponownie do Łukowa, bo zwolniło się miejsce na oddziale zamkniętym. Czułem się jak dziecko, które rodzice wiozą na kolonie. Spędziłem w Łukowie siedem tygodni. Rodzice mieli mnie również odebrać z terapii. Niestety, kiedy przyjechali, nie zastali mnie. Z odwyku wprost do zakładu karnego zabrał mnie radiowóz. Musiałem odsiedzieć kolejne siedem tygodni za różne kradzieże, spanie w niedozwolonym miejscu. Na wolność wyszedłem 6 sierpnia. Przyjechał po mnie ojciec. Kiedy wsiadłem do samochodu, zapytał mnie: „Synu, czy wiesz, jaki dzisiaj jest ważny dzień?”. Odpowiedziałem: „Nie wiem. To, że wychodzę z pierdla?”. On na to: „Dzisiaj jest święto Przemienienia Pańskiego. Żebyś ty, synu, też się zmienił”. Pomyślałem, że to nie przypadek. Od tamtej pory jestem trzeźwy i wolę stać tu niż pod sklepem Chwałą Panu! – zakończył Jarek. Jego świadectwo i odwaga zostały nagrodzone brawami.

 

Słowa, które mają moc

– Tyle razy już słyszałem tę opowieść i za każdym razem wciąż mnie zadziwia. Proste słowa ojca, pod jakimi ukryta jest wielka wiara, która nigdy nie zgasła mimo że syn tak daleko odszedł – powiedział ks. Tomasz, a następnie zwrócił się do zgromadzonych w amfiteatrze mężczyzn: – Drodzy ojcowie, macie niesamowitą misję, odpowiedzialność, ale tez niesamowitą moc mają wasze słowa, jeśli sami jesteście ludźmi wiary – podkreślił kapłan.

 

Za wszystkich ojców

Punktem kulminacyjnym wieczoru była adoracja Najświętszego Sakramentu, podczas której modlono się za ojców bohaterów, ale też za tych, którym wciąż wiele brakuje, by nimi byli. Proszono o silną wiarę i uzdrowienie dla tych pozostających w nałogach, depresjach czy chorobie, a także za zmarłych. Następnie każdy z mężczyzn otrzymał indywidualne błogosławieństwo z nałożeniem na głowę rąk, którego udzielali duchowni.

Na koniec głos zabrali biskup pomocniczy diecezji siedleckiej Piotr Sawczuk oraz wiceprezydent Siedlec Jarosław Głowacki.

Wieczór Chwały „Mój tata – mój bohater” odbył się w Siedlcach już po raz czwarty. Inicjatorami imprezy są SNE i WJD, a współorganizatorem Miejski Ośrodek Kultury, którzy już zapraszają na kolejną edycję wydarzenia za rok.

MD