Moją przewodniczką przez życie jest Maryja
Świadectwo, jakie za pośrednictwem naszego tygodnika Elżbieta przedstawia ku refleksji czytelników, jest dowodem działania Ducha Świętego i pokoju serca będącego konsekwencją wiary, że jest się w dobrych, bo Bożych rękach. - Nie ma lepszej i bezpieczniejszej drogi do Jezusa jak przez Maryję - podkreśla. I opowiada o swojej ścieżce do poddania się świętej woli Opatrzności.
– Urodziłam się i wychowałam w rodzinie katolickiej, otoczona miłością bliskich – Elżbieta nie ukrywa, że miłość do Boga i Matki Najświętszej wyssała niejako z mlekiem matki. – Czas mojego dzieciństwa i lat szkolnych przebiegał spokojnie. Codziennemu życiu i obowiązkom towarzyszyła wierność praktykom religijnym wpojonym mi przez dom rodzinny i wspólnotę parafialną. Przełom nastąpił w czasie studiów – wyjaśnia z uwagą, że odległość dzieląca uczelnię od miejsca zamieszkania, brak nadzoru bliskich zaowocował dystansem do Bożych spraw. – Nie skorzystałam z bogatej oferty Duszpasterstwa Akademickiego. Nie w każdą niedzielę uczęszczałam też na Mszę św. – przyznaje, wyjawiając, iż zdarzało się jej dzień ofiarowany nam przez Boga na odpoczynek spędzać w pracy. Wiele czasu pochłaniała jej także gra w karty z towarzyszeniem alkoholu, wywoływanie duchów, wróżenia i horoskopy. – Zwyczajne studenckie życie bez głębszego namysłu nad Bogiem Stwórcą. A przecież studiowałam biologię! Tyle że widząc dzieło stworzenia, nie zobaczyłam w nim Stwórcy – potwierdza.
***
Beztroskie spędzanie czasu towarzyszyło również kobiecie w okresie pracy zawodowej. ...
WA