Motocykle były wszędzie
Motocyklowa impreza, której pomysłodawcą jest ks. Paweł Zazuniak, ma już swoją markę. Nikogo nie trzeba namawiać do przyjazdu na ten zlot. Biała Podlaska od niedawna dołączyła do grona miast, w których organizuje się motorowe inicjatywy. W programie zawsze są: Msza św., parada ulicami miasta, spotkanie, wspólny posiłek i konkursy. W przedsięwzięciu biorą udział młodzi i starsi, kobiety i mężczyźni, świeccy i kapłani…
Radość ze spotkania
Zlot zainaugurowała Eucharystia w kościele bł. Honorata Koźmińskiego. Uczestnicy modlili się w intencji osób poszkodowanych w wypadkach motocyklowych. Polecali Bogu także tych, którzy zginęli na drogach. Podczas Mszy św. dziękowali za to, że mogą rozwijać swoją pasję. W krótkim kazaniu, które wygłosił ks. Piotr Wasyljew, usłyszeli: – Jesteśmy braćmi, ale na drodze budujemy mury. Bóg chce je burzyć i robi to podczas Eucharystii. Drugi człowiek potrzebuje ciebie.
Kapłan mówił, że u motocyklistów można spotkać ogromne i gorące serca. Widać to nie tylko w chwilach, kiedy się wzajemnie pozdrawiają na drodze, ale przede wszystkim wtedy, kiedy sobie pomagają, nie mijają obojętnie tych, którzy znaleźli się w kłopocie.
Po Mszy św. motocykliści przejechali paradą przez miasto, a potem na dwie godziny zatrzymali się na placu Wolności. Tu po raz pierwszy odbył się konkurs „Miss motocyklistek 2011”. Najpiękniejszą okazała się Angelika Lubańska z Witulina. Potem zaczęły się zmagania w wolnej jeździe motorem. Po południu uczestnicy imprezy pojechali do Roskoszy. Tam wzięli udział w spotkaniu integracyjnym, posilali się bigosem i kiełbaskami, chwalili się swoimi wyprawami i opowiadali o tegorocznym sezonie.
Zostały wspomnienia
Na zlot do Białej Podlaskiej zawsze przybywa Magda Mieleszczuk z klubu Panther. – Lubię te towarzystwo i klimaty. Jeżdżę od kilku lat razem z mężem i przyjaciółmi. Sezon 2011 był dla mnie dobry i szczęśliwy – mówi moja rozmówczyni.
Bazyl z Zahajek w tym roku odwiedził m.in. Ostrołękę, Komarówkę Podlaską i Liw. Jak przyznaje, jazda na motocyklu daje mu wiele radości. Lubi jeździć razem ze znajomymi, ale nie gardzi też samotną przejażdżką.
Przez motory – do Kościoła
Zlot był okazją do podsumowań i przemyśleń. Swoimi przeżyciami chętnie dzielił się także ks. Piotr Wasyljew, który niedawno wrócił z Rajdu Katyńskiego. Na pytanie, jak było na rajdzie, odpowiada: – Polsko, katolicko, przyjaźnie i ogromnie patriotycznie. Bardzo podobała mi się Moskwa, którą zwiedzaliśmy wieczorem. Miejscem największego wzruszenia był oczywiście Katyń i Bykownia. O zakątkach, w których ginęli Polacy, świadczy sama przyroda. W tamtych lasach nie śpiewają ptaki, tam nie ma żadnego życia, pamiętam przejmującą ciszę, która opowiada o tym, co się tam wydarzyło – wspomina kapłan.
Na pytanie o motocyklową pasję, odpowiada dość przewrotnie.
– To nie ja zainteresowałem się motocyklami, ale one mną. Motocykle to okazja do poznawania ludzi, to szansa na zbliżanie ich, a nawet na oswajanie z Kościołem. Sezon minął mi bardzo ciekawie i był udany. Przejechałem 10 tys. km, zawarłem dużo ciekawych znajomości i nauczyłem się bezpieczniej jeździć. Za każdym razem, kiedy wsiadam na motor, odmawiam modlitwę do św. Krzysztofa, a pod hełm wkładam trochę rozwagi – przyznaje ks. Piotr. Kiedy pytam go o rady dla tych, którzy zaczynają przygodę z motocyklami, mówi: – Trzeba się odpowiednio ubrać, uważać na pogodę i myśleć o tym, co przed nami, za nami i obok nas – mówi, przestrzegając zarazem, by nie wsiadać na motor wtedy, gdy jesteśmy zmęczeni.
Następna tak impreza – otwierająca sezon – już wiosną.
Agnieszka Wawryniuk