Mrówcza praca
Ponoć przekazują sobie informacje przez sygnały chemiczne. Zatem w moim przypadku musiało to wyglądać mniej więcej tak: wieść o dogodnym lokum szybko rozprzestrzeniła się w kolonii mrówek i maleńka armia śladem zapachów weszła bez zaproszenia do zajmowanej przeze mnie kuchni. Tym samym nie dała mi wyboru - musiałam przejąć kontrolę nad problemem. - W takich sytuacjach niezawodny jest ocet - poradziła koleżanka. Od razu instruując, jak mam wykorzystać wspomniany roztwór. - Posmaruj nim blaty i miejsca, w których widziałaś insekty. Zobaczysz, że szybko uciekną - zapewniła o skuteczności metody.
Nie tracąc ani chwili, przystąpiłam do ofensywy, chcąc wypłoszyć nieproszonych gości. W mojej kuchni zaczął królować specyficzny zapach. Ale insekty okazały się twardsze od mojego wrażliwego węchu.
– W takim razie wyczyść meble roztworem płynu do mycia naczyń z wodą. Też powinno pomóc – oceniła koleżanka na wieść o tym, że poległam w starciu… z octem. Mrówek to nie wzruszyło.
– Jeszcze lepszy będzie miód – doradziła ciocia. I przystąpiła do opisu przygotowania przynęty: – Nałóż go na podstawkę, np. od słoika. Mrówki uwielbiają słodki smak, więc będą lgnęły do słodkiego. Poza tym pamiętaj, że domowe sposoby są najlepsze. Odstraszają, nie zabijając tych pożytecznych owadów. Jedynie zachęcają do przeniesienia się w inne miejsce.
Kochana ciocia, jeszcze tylko brakowało mi na głowie jakiegoś Greenpeace’u albo innych aktywistów broniących praw mrówek. Niestety miód też nie spowodował, że insekty drogą ewakuacyjną wyprowadziły się z mojej kuchni.
A co do powiedzenia w tej sprawie ma wujek google dobra rada? No więc tak: na początku powinnam zorientować się, z którego miejsca mrówki przychodzą do mieszkania. Potem pousuwać wszystkie możliwe szczeliny, przez które mogą przemieszczać się do wnętrza. Szpary w ścianach czy w podłodze mam zakleić choćby gipsem. Dodatkowo wyeliminować źródła wody i pożywienia. W innym wypadku mrówki będą częstować się jedzeniem i pozostanie mi już tylko żyć z nimi w harmonii.
Niestety, tak nieszczęśliwie się złożyło, że gipsu w domu nie posiadam. A pomysł wyeliminowania jedzenia z kuchni może faktycznie zadziałać destrukcyjnie na insekty, ale przy okazji również na mnie. Zrezygnowałam jedynie z gotowania wody w czajniku elektrycznym i używania dzbanka filtrującego, bo o te dwie lokalizacje insekty powiększyły terytorium swojego panowania. Na chwilę mrówki się wycofały, ale zanim zdążyłam odtrąbić sukces, pojawiły się znowu. I nawet rozsypane na kuchennym blacie sól, pieprz czy cynamon nie sprawiły, że zrobiły w tył zwrot.
Ostatnia nadzieja w pogodzie za oknem. Mam nadzieję, że mrówki opuszczą swoje, to znaczy moje lokum w pogoni za ciepłem i słońcem.
Kinga Ochnio