Region
Źródło: ARCH.
Źródło: ARCH.

Multipleks niezgody?

Projekt uchwały w sprawie sprzeciwu wobec braku koncesji dla Telewizji Trwam na pierwszym bezpłatnym multipleksie cyfrowym podzielił koalicjantów. I nie była to jedyna kwestia, która wywołała gorące dyskusje.

Z inicjatywą uchwałodawczą w sprawie TV Trwam wyszedł prezydent miasta wraz z grupą radnych. Ich zdaniem brak kanału na pierwszym multipleksie narusza zasadę pluralizmu, sprawiedliwości społecznej oraz równości wobec prawa. „Większość mieszkańców Siedlec jest katolikami, którzy powinni mieć zagwarantowany swobodny dostęp do programów TV Trwam. Stanowczo żądamy sprawiedliwego traktowania wszystkich polskich mediów oraz respektowania prawa obywateli do swobodnego głoszenia ich poglądów” – można przeczytać w uzasadnieniu apelu do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.

Polityczne rozgrywki?

Spór o projekt uchwały rozpoczął się już przy próbie wprowadzenia go do porządku obrad. Radny Jacek Garbaczewski zwrócił uwagę, że uchwała nic nie zmieni, bo siedlczanie będą mogli nadal odbierać TV Trwam dzięki telewizji kablowej i antenom satelitarnym, zaś sam pomysł nazwał rozgrywkami politycznymi. – Czy warto koalicję „Zgoda i Rozwój” narażać na szwank? Jeśli nie doprowadzimy do zgody, będzie trudno o rozwój – stwierdził radny PO. Wtórował mu Adam Bobryk z SLD, który zaznaczył, że tego typu kwestie nie leżą w kompetencji rady miasta, a jedynie sprowadzają samorząd do strefy sporów politycznych. Stefania Hęciak z PiS oceniła z kolei, że to sami radni upolityczniają dyskusję. – Prosimy o swobodny dostęp do TV Trwam. Siedlce nie leżą poza Polską. Wszystko, co dzieje się w kraju, dotyczy także nas – dodała. Z upolitycznieniem uchwały nie zgodził się także Leszek Gadomski (PiS), przypominając, że w grupie inicjatywnej znaleźli się radni z PiS, PO i Siedleckiego Towarzystwa Samorządowego. Głos w sprawie zabrał również prezydent Wojciech Kudelski. Jak zauważył, projekt uchwały omawiany był na spotkaniach koalicji, podczas których nikt nie rozważał go w takim kontekście, a sprawa nabrała sensu politycznego dopiero w obecności dziennikarzy. – Takimi słowami zniechęca pan koalicjantów do podejmowania dyskusji – zasugerował Mariusz Dobijański. Spór próbował zakończyć przewodniczący rady miasta. – Życzyłbym sobie, aby praca w tej kadencji była merytoryczna. Skupmy się na sprawach miasta – zaapelował Piotr Karaś. Ostatecznie podjęcie uchwały wprowadzono do porządku obrad 13 głosami za i 9 przeciw. We właściwym głosowaniu głosy rozłożyły się odpowiednio po 13 i 8.

Zarzuty wobec ARMS

Podczas sesji po raz kolejny powróciła sprawa funkcjonowania Agencji Rozwoju Miasta Siedlce. Oliwy do ognia dolała rezygnacja z funkcji członka zarządu tej instytucji, Andrzeja Sitnika – wcześniej dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji, który z początkiem roku włączono w struktury agencji. Powodem jego odejścia miała być wizja dalszego funkcjonowania ARMS, różniąca się od koncepcji prezesa Mirosława Pawłowskiego. Podczas obrad komisji sportu, kiedy złożył rezygnację, Sitnik zarzucał mu m.in. nierówne traktowanie kadry OSiR, która przeszła do agencji, oraz wzrost liczby pracowników na stanowiskach kierowniczych w stosunku do pracowników fizycznych. Radny Dobijański chciał poznać zdanie prezydenta w tych kwestiach. – Rezygnacja pana Sitnika była dla mnie zaskoczeniem. Oceniam go jako doświadczonego i dobrego menadżera oraz organizatora. Aby jednak robić rzeczy wielkie, trzeba się pozbyć ambicji. Rzucając oskarżenia na członków zarządu, z którymi współpracował, nie zmieni sytuacji w agencji, nawet gdyby działo się w niej źle – odpowiedział W. Kudelski.

M. Dobijański przedstawił całą listę zarzutów dotyczących funkcjonowania ARMS. Pytał prezydenta o zasadność budowy kolejnej trybuny na stadionie i akceptowanie faktu, że agencja mająca na celu pozyskiwanie funduszy zewnętrznych nie uzyskała ani grosza oraz zarzucał, że nie potrafi ona zarabiać pieniędzy, gospodarując powierzonymi jej obiektami. Radny chciał także poznać zasadność wzrostu o ponad 100% opłat za korzystanie z obiektów sportowych. – O pracy agencji mogę wyrażać się w samych superlatywach – stwierdził prezydent. – W jakim zakresie nie realizuje decyzji miasta jako właściciela? Stadion nie zarabia? A który stadion o tej porze zarabia? – odbijał piłeczkę W. Kudelski. Ripostować próbował też prezes agencji. – Po odejściu A. Sitnika jestem personalnie atakowany. Andrzej wydał wiele kontrowersyjnych opinii, mając za sobą półtora miesiąca pracy w agencji. Nowe stanowiska kierownicze to nic innego, jak nowy schemat struktury organizacyjnej po przejęciu OSIR – wyjaśniał M. Pawłowski. Zaproponował też zwołanie na stadionie wyjazdowego posiedzenia komisji sportu, na które obiecał przygotować zestawienie wydatków agencji.

Historyczny spór

Burzliwą dyskusję wywołała także kwestia nazw rond: Narodowych Sił Zbrojnych (na skrzyżowaniu ulic: Jana Pawła II i Kazimierzowskiej) oraz Żołnierzy Wyklętych (u zbiegu: Monte Cassino, Mazurskiej i Kaszubskiej). Przeciwko ich nadaniu protestował A. Bobryk. Jak zauważył, oceny roli Żołnierzy Wyklętych w historii nie są jednoznaczne. L. Gadomski odpowiedział, że dylemat moralny radnego SLD jest bezpodstawny, bo rok temu parlament zatwierdził 1 marca jako dzień pamięci tej formacji. Dyskusji towarzyszyły okrzyki z sali, na której pojawił się nawet transparent z napisem: „Rondo nie dla NSZ i wyklętych żołnierzy, ale dla krwiodawców się należy”. J. Garbaczewski natomiast zaproponował, żeby w przyszłości nadawanie nazw ulicom poprzedzały konsultacje społeczne. Ostatecznie uchwałę przyjęto 19 głosami.

Kinga Ochnio