Muzycznie i zielarsko
Dwudniowa impreza w Wisznicach rozpoczęła się 14 lipca, w sobotnie popołudnie. W pierwszej części wystąpiły zespoły, które zgłosiły się do konkursu. Na profesjonalnej scenie zaprezentowały się trzy polskie i trzy białoruskie grupy. W tym roku nasi sąsiedzi byli od nas o wiele lepsi. Występy naszych zespołów były odtwórcze i mało atrakcyjne. Białorusini zagrali swoje autorskie utwory i wygrali. Główną nagrodą była możliwość nagrania płyty w studiu Radia Lublin. Za drugie i trzecie miejsce honorowano finansowo – po 800 i 500 zł. Jak powiedział Piotr Dragan, wójt gminy Wisznice, takie festiwale są o wiele bardziej atrakcyjne dla muzykujących Białorusinów niż dla Polaków. Zespoły ze Wschodu w swoich krajach nie mają szans na nagranie własnego krążka. Nasi muzycy przyzwyczaili się już do licznych występów i okazji do publicznych wystąpień, więc tego nie doceniają. – Brakuje im zadziorności. Ich muzyka straciła na ostrości, minął czas buntu lat 80 i 90. Dawnej młodzi chcieli wykrzyczeć to, co mieli w sobie. Dziś jest inaczej. Patrząc na zespoły zza wschodniej granicy i na sytuację, jaka tam panuje, porównałbym to do polskich lat 80. Tam młodzi ludzie nie mogą publicznie wyrażać swojego zdania, więc robią to przez muzykę – twierdzi włodarz gminy.
Z występów w Wisznicach zadowolony jest Andriej z zespołu Ściana. – Jesteśmy tu po raz drugi. Podoba mi się, kiedy tutejsi mieszkańcy przychodzą całymi rodzinami po to, by posłuchać rocka. Lubię patrzeć na dzieci tańczące do ciężkiej muzyki – wyznaje muzyk. Jego grupa gra alternatywnego rocka. Wieczorem na wisznickiej scenie królowały gwiazdy muzyki rodzimej i zagranicznej. W tym roku mieszkańcom gminy zaśpiewała polska grupa Wanda i Banda oraz białoruska Panta Koina.
Niedziela upłynęła pod znakiem twórczości miejscowej. Występowały chóry, zespoły taneczne i kabarety. Imprezę połączono z piknikiem zielarskim, podczas którego nie zabrakło warsztatów i pokazów obrzędowych. Dwudniowe spotkanie zakończyło się zabawą pod chmurką.
Agnieszka Wawryniuk