Kultura
Źródło: MF
Źródło: MF

Muzyka wiecznie żywa

Pasjonat muzyki, działacz społeczny i animator kultury. Tak w kilku słowach można opisać Władysława Trojanowskiego, który przez wiele lat z pasją dzielił się swoim talentem, występując na scenie.

Urodził się 20 stycznia 1940 r. w Międzyrzecu Podlaskim. Tam spędził dzieciństwo, ukończył szkołę podstawową, liceum, zdał maturę i założył rodzinę. Jako młody chłopiec spacerował po terenach dzisiejszej żwirowni, zbierał grzyby, cieszył się życiem. Od małego wychowywał się w rodzinie, w której muzyka była właściwie na porządku dziennym. Dziadek Władysława grał na skrzypcach, a ojciec na harmonijce. On sam pierwszych dźwięków na akordeonie nauczył się dzięki ciotecznemu bratu Stanisławowi Kowalewskiemu w wieku ośmiu lat. Jako uczeń liceum brał udział w różnego rodzaju konkursach dla akordeonistów. Był wtedy samoukiem. Dopiero później został absolwentem ogniska muzycznego.

Utalentowany samouk

W. Trojanowski otrzymywał liczne propozycje akompaniowania w międzyrzeckich zespołach, m.in. zespole amatorskim przy Spółdzielni Szczeciniarsko-Szczotkarskiej, chórze szkolnym liceum ogólnokształcącego czy zespole ludowym w Technikum Ludowym. W 1964 r. związał się z amatorskim zespołem estradowym dzieci i młodzieży działającym przy Spółdzielni Pracy „Odzież”. Tam poznał aktorkę i reżyserkę Sabinę Bartoszek, nauczyciela, poetę i publicystę Ryszarda Kornackiego oraz dyrektora kina, nauczyciela i animatora kultury Ryszarda Maksjana. W 1971 r. Władysław zdobył trzecią grupę instruktora amatorskich zespołów artystycznych, w 1976 r. – drugą, cztery lata później – pierwszą. Zespół Tęcza, w którym akompaniował przez 11 lat, zdobywał liczne nagrody i wyróżnienia podczas międzywojewódzkich konkursów. Był to rezultat pracy i talentu zarówno muzyków, w tym m.in. W Trojanowskiego, jak i solistów, np. Małgorzaty Paluszkiewicz i Zdzisława Nurskiego.

 

Wystarczyło, że wziął do ręki akordeon

Jednak przyszedł dzień, kiedy gra na akordeonie, pianinie i gitarze oraz śpiew musiały zejść na dalszy plan. Władysław niespodziewanie stracił głos. Dopiero po przejściu kilku ciężkich zabiegów mógł wrócić do tego, co kochał, czyli muzyki. Niestety choroba nie pozwoliła mu na pracę głosem. W 1990 r. związał się z działającym przy Miejskim Ośrodku Kultury w Międzyrzecu Podlaskim Zespołem Ludowym Pieśni i Tańca „Dzieci Podlasia”.

– Pan Władek zawsze był pogodną osobą. A jeśli już miał gorszy dzień, wystarczyło, że wziął swój akordeon i od razu na jego twarzy pojawiał się uśmiech – wspomina była Agnieszka Saczuk, dziś nauczycielka i utalentowana skrzypaczka oraz wokalistka. – Zespół był dla niego bardzo ważny. Mimo mrozu, wichury czy deszczu wsiadał na rower i jechał na próbę. Żadnej nie opuścił.

Pewnie to pomogło mu zachować dobrą formę przed tak długi czas. Kiedyś zastanawiałam się, skąd bierze siłę i energię. Teraz już wiem: dawała ją mu muzyka. Był jej w pełni oddany. Przekazał mojej mamie wszystkie skomponowane przez siebie utwory tak, aby mogły z nich czerpać pokolenia – dodaje.

 

Wymagający profesjonalista, dobry człowiek

Przez kilka lat W. Trojanowski był akompaniatorem międzyrzeckiego chóru męskiego Wiarus. Następnie związał się chórem parafialnym działającym przy parafii św. Mikołaja. – Z Władkiem poznaliśmy się w latach 70. Był instruktorem zespołu dziecięco-młodzieżowego, a ja członkiem zespołu muzycznego, który mu akompaniował. Zawsze wymagający i profesjonalnie przygotowany do prób – podkreśla Zdzisław Frydrychowski, obecnie organista w parafii św. Mikołaja. – Nasze drogi ponownie zeszły się pod koniec lat 90, gdy reaktywowałem chór czterogłosowy przy parafii św. Mikołaja. Zaproponowałem mu funkcję akompaniatora. Cieszyła go ta współpraca i zaangażował się w nią całym sercem. Pamiętam, jak podczas jednej z prób skradziono mu rower. Członkowie chóru w dowód wdzięczności i sympatii dosłownie w kilka dni zorganizowali zbiórkę pieniędzy i zakupili nowy jednoślad, aby Władzio nie stracił swojego środka transportu. Niestety, pogarszający się stan zdrowia spowodował, że musiał zrezygnować z działalności w chórze. Zawsze będę go cenić jako wspaniałego kolegę, świetnego muzyka i serdecznego oraz dobrego człowieka – zaznacza.

 

Piękne wspomnienia i setki utworów

Władysław skomponował setki utworów, w tym ludowych i religijnych. Wiele z nich podarował swoim przyjaciołom i znajomym. Uczestniczył w ważnych uroczystościach religijnych, państwowych, ale też rozrywkowych. Grał na pianinie podczas lekcji muzyki i rytmiki w przedszkolach i szkołach. W 2013 r. został nagrodzony Międzyrzecką Muzą, a w 2018 r. odznaką Zasłużony dla Miasta Międzyrzec Podlaski. Muzyczną pasję przekazał również swoim dzieciom – synowi Arkadiuszowi, który gra na organach i kontrabasie, oraz córce Małgorzacie, która upodobała sobie mandolinę. Żona Halinka również kilkanaście lat temu śpiewała w różnych zespołach.

Władysław odszedł 8 sierpnia 2020 r., pozostawiając po sobie piękne wspomnienia i wiecznie żywą muzykę.

 

Magdalena Frydrychowska