Kultura

Muzykę też można namalować

Bazuje na tradycji ludowej, tworząc własne kanony sztuki sakralnej i świeckiej.

Część swojej bogatej kolekcji - ponad 30 prac prezentujących stroje ludowe - radzyński artysta Marek Leszczyński zaprezentował 25 kwietnia w galerii Centrum Kultury i Sportu w Rykach. Jak zaznaczył, nie od razu rozkochał się w kulturze wsi. - Kiedy w latach mojej młodości widziałem na targu kobiety w pasiastych spódnicach, fartuchach i chustach, wydawało mi się to czymś jarmarcznym. Dopiero w szkole średniej i na studiach dostrzegłem w tych strojach harmonię, porządek i rytmy - opowiadał artysta.

Z płótna na czysty jedwab

Pierwsze próby przełożenia ludowizny na język sztuki M. Leszczyński podjął na studiach, tworząc abstrakcyjne kompozycje. – Operowałem wtedy wyłącznie elementem paska ludowego. Wykorzystywałem te pionowe i poziome. Jak się patrzyło, można było rozpoznać czy to krakowski, czy z innego regionu. Była to jednak tyko forma plastyczna, bez ukazywania postaci. Dopiero później zacząłem malować kobiety w strojach – przyznaje.

W sumie powstało 30 prac. Część była gotowa w 2015 r. i trafiła wówczas na wystawę do Chin. – Zarezerwowano dla mnie bardzo dużą salę, ale moje obrazy są małe. Powstał więc problem, lecz Chińczycy z niego wybrnęli. Wierne kopie obrazów wydrukowali w rozmiarze 3 m na czystym jedwabiu – wspominał M. Leszczyński. W następnych latach powstawały kolejne prace. Najnowsza – w kolekcji ma numer 31 – przedstawia kobietę w stroju ryckim. – Propozycja jego namalowania powstała kilka miesięcy temu podczas moje wizyty w Rykach, gdy pojawił się pomysł wystawy – wyjaśnił, dodając, że przy tworzeniu korzystał z pomocy etnografa.

 

Prace, które brzmią

Stroje ludowe widziane okiem M. Leszczyńskiego są dość specyficzne. Próżno na nich szukać realistycznych postaci kobiecych. – Nie malowałem i nie maluję dokumentu. Zawsze była to interpretacja konkretnego stroju przy wykorzystaniu formy plastycznej. Tak jak projektant mody burzę pewne kanony i tworzę własne. Postacie są uproszczone, stylizowane i idealizowane. Staram się, by były one dla odbiorcy przyjemne – przyznał artysta.

Jednak kobiety w strojach ludowych to niejedyny cykl M. Leszczyńskiego.

Podjął się również zadania malowania… muzyki. – Okazuje się, że ją też można malować. Muzyka i plastyka operują tymi samymi formami. W obu są barwa, rytm i kompozycja. Więc malując muzykę, biorę barwy z wyższego tonu i – tak, jak np. skrzypce wydają inny dźwięk, a trąbka inny – maluję te dźwięki odpowiednimi barwami. Wytrawni muzycy światowej niekiedy sławy, których rokrocznie spotykam na koncertach w Radzyniu Podlaskim, gdzie wystawiam swoje obrazy, potrafią odczytać z nich muzykę. Mówią, że moje prace brzmią i muzyka jest w nich słyszalna – podkreślił.

 

Od biletu do gotowego obrazu

Równie istotną częścią twórczości radzyńskiego artysty są obrazy sakralne. Kolekcja składa się z 30 prac. Autor inspiruje się Starym i Nowym Testamentem, ale w twórczości tej również widać odniesienia do

ludowości. – Chodzę po drewnianych kościółkach i fotografuję je. Potem tworzę własne wizje. Na przykład w kościele cmentarnym w Zarzeczu Ulańskim spodobały mi się wykonane przez artystę ludowego drewniane barokowe rzeźby aniołów z metalowymi okuciami. Zainspirowałem się nimi i na ich podstawie stworzyłem całą serię obrazów. Są ukazane w typie strojów ludowych, a pokazywałem je np. w wirydarzu kościoła franciszkanów w Lublinie – opowiadał radzyński artysta, przyznając, że w swojej twórczości zdarza mu się wracać do dawnych szkiców. Na ich podstawie powstała nawet wystawa. – Zwykle po namalowaniu obrazu wcześniejsze rysunki trafiały do kosza. Ale moja żona je pozbierała i zasugerowała, bym na podstawie szkiców pokazał, jak powstaje obraz. I tak wystawa zaczynała się biletem, bo właśnie na nim powstał pierwszy szkic. Potem powstały kolejne – aż do gotowego obrazu – tłumaczył M. Leszczyński.

Tomasz Kępka