My tu zasięgu nie mamy
W tzw. internetach jeszcze niedawno można było się natknąć na pewną anegdotę.
Otóż przed wyborami samorządowymi do zabitej dechami popegeerowskiej wioski, leżącej z dala od dużych miejscowości, w ramach gospodarskiej wizyty przyjechał premier Donald Tusk. Popatrzył, pogadał z ludźmi i pyta zatroskany: „Co mógłbym dla Was zrobić, żeby żyło wam się choć odrobinę lepiej?”. Przed stojących wyszedł sołtys i mówi: „W sumie to żyje nam się nie najgorzej. Mamy ciszę, spokój, czyste powietrze, ryby w stawie, grzyby i jagody w lesie. Wczoraj przyleciały już nawet bociany…”.
Otóż przed wyborami samorządowymi do zabitej dechami popegeerowskiej wioski, leżącej z dala od dużych miejscowości, w ramach gospodarskiej wizyty przyjechał premier Donald Tusk. Popatrzył, pogadał z ludźmi i pyta zatroskany: „Co mógłbym dla Was zrobić, żeby żyło wam się choć odrobinę lepiej?”. Przed stojących wyszedł sołtys i mówi: „W sumie to żyje nam się nie najgorzej. Mamy ciszę, spokój, czyste powietrze, ryby w stawie, grzyby i jagody w lesie. Wczoraj przyleciały już nawet bociany…”.
– Ale – przerwał premier – może jednak coś was trapi.
– No… mamy dwa niewielkie problemy – mówi sołtys.
– Jakie? – dopytuje Tusk.
– Ano widzi pan, my tu w ogóle lekarza nie mamy, a ludziska u nas stare, schorowane i do doktora w mieście nie mają jak się dostać.
– Dobrze, postaram się wam jakoś pomóc – odparł Tusk. ...
Leszek Sawicki