Na chórze organ nowy… Piękny, dźwięczny, głośny
Odkrywanie dziejów zabytkowych organów wymaga przede wszystkim znajomości tematu. Dla Piotra Woźniaka, doktoranta w Zakładzie Powszechnej Historii Muzyki Instytutu Muzykologii Uniwersytetu Warszawskiego, organy są na co dzień narzędziem pracy. Jako organista wspiera parafię św. Bartłomieja Apostoła w Paprotni. Zainteresowanie muzyką organową w jego przypadku stało się źródłem wielkiej pasji, jaką zrodziła fascynacja losami instrumentów i ich budową.
Zachowane do dzisiaj w kościołach diecezji siedleckiej XVIII-wieczne organy można wyliczyć na palcach. Jednak w opinii P. Woźniaka, biorąc pod uwagę wiele zawirowań wojennych, przez jakie przechodziły tereny od środkowej Wisły po dolny i średni Bug, ta liczba wcale nie jest mała. – Tym bardziej należy docenić ich wartość historyczną i artystyczną, dbać o ich stan, jak też prowadzić badania nad ich dziejami – zaznacza.
Kunszt i koszt
W XVIII w. niewiele świątyń mogło się poszczycić „organem”. Jeszcze na początku XX w. właśnie takiej formy używano w odniesieniu do instrumentu ustawianego na kościelnym chórze. Z jednej strony jego obecność podkreślała rangę świątyni i dowodziła troski proboszcza o jej wyposażenie, z drugiej – wiele mówiła o zasobności kieszeni fundatora kościoła; był nim nierzadko właściciel okolicznych dóbr, który dokładał się do zakupu organów albo w całości pokrywał koszty ich budowy. Dość drogie – co poświadczają zapisy inwentaryzacyjne parafii – było utrzymanie kunsztownego instrumentu w dobrym stanie. Narażony na szkodliwe działanie wilgoci zimą i suchego powietrza latem, wymagał częstego strojenia i napraw. ...
LA