Na dalekiej Syberii
Czytelnikom naszej gazety ks. Jarosław Mitrzak - kapłan diecezji siedleckiej od 27 lat posługujący na Wschodzie - opowiada o okolicznościach misyjnego wyjazdu, jak też realiach pracy wśród ludzi, którzy często tylko słyszeli o Chrystusie. - Wschód nigdy mnie nie ciągnął, choć rosyjski w szkole szedł mi dobrze i nawet zdawałem ten język na maturze - wspomina ks. Jarosław. Po skończeniu seminarium - za namową profesorów - złożył podanie na studia w Rzymie. O wyjeździe na misje zadecydowała jednak rozmowa z ks. Kazimierzem Jóźwikiem posługującym wówczas na Syberii. - Pamiętam dokładnie datę: 4 września 1994 r. Ks. Kazimierz przyjechał na urlop do Polski. Podczas spotkania, które - jak wierzę - zainicjował sam Pan Bóg, misjonarz opowiadał o swojej pracy, ale mówił też o braku drugiego kapłana. „Może to zaproszenie dla mnie?” - przeszło mi przez myśl.
Odkrywanie powołania w powołaniu trwało trzy miesiące. Odpowiedzi na pytanie o źródło motywacji („czy aby nie jest to jedynie chęć przeżycia przygody?”) ksiądz posługujący wówczas jako wikariusz parafii w Łosicach szukał m.in. w słowie Bożym. – „Panie Jezu, co mam robić?” – pytałem, otwierając Pismo Święte, i natrafiałem na fragmenty opisujące… podróże apostolskie św. Pawła.
Decyzję podjął w Wigilię 1994 r. Kiedy poinformował o niej rodziców, usłyszał od mamy: „jako matka chciałabym powiedzieć ci: «zostań», ale jako chrześcijanka mówię ci: «rób to, do czego cię Bóg powołuje»”. Innym znakiem potwierdzającym słuszność dokonanego wyboru były słowa Jana Pawła II wypowiedziane 1 września 1995 r. w Castel Gandolfo, kiedy ks. Mitrzak prosił o błogosławieństwo na rozpoczynającą się za trzy tygodnie misję na Syberii: „Ja wiem, co ty tam będziesz robił i na to ci błogosławię!”.
Rosja – kraj wielkich kontrastów
– Pojęcie o Syberii miałem takie, jak statystyczny Polak: zima, śnieg, mróz, tajga, wilki – śmieje się ks. Jarosław. ...
Agnieszka Warecka