Na Grycznej Górze pozostanie ślad
W XIX w. miejsce zwane Gryczną Górą było terenem pochówku zmarłych w wyniku epidemii mieszkańców Stoku Lackiego oraz okolicznych miejscowości. Z biegiem lat historia Grycznej Góry obrosła w legendy. Światło na jej przeszłość rzuciła dopiero Róża Somla-Dembińska, która zbierając materiały do monografii swojej rodziny, dużo uwagi poświęciła dziejom Stoku Lackiego.
Udało jej się m.in. uporządkować wiedzę o tragicznej w skutkach epidemii cholery, która w 1831 i 1855 r. dotknęła mieszkańców, jak też „wyprostować” wiele obiegowych, a niepotwierdzonych opinii na temat Grycznej Góry.
Współczesne ukształtowanie terenu rozciągającego się w sąsiedztwie ul. Grycznej w niczym nie przypomina góry. Przez wiele lat eksploatowano go jako żwirowisko. Jedynym śladem wydarzeń z XIX w., jednak mało czytelnym dla obecnych, zwłaszcza młodych mieszkańców Stoku, jest krzyż oraz kapliczka pobudowana w miejsce poprzedniej, która została zniszczona wskutek osunięcia się ziemi. – W 2001 r. wraz z grupą parafian pobudowaliśmy nową, wykonaną z klinkieru – ze świadomością, że usytuowanie oryginalnej kapliczki nie było przypadkowe – wspomina ks. prałat Kazimierz Niemirka.
Lawina zdarzeń
Fakty, do których dotarła pani Róża, nagłośnione – stały się zaczątkiem zdarzeń, które nastąpiły po sobie lawinowo. Zainteresowali się nimi proboszczowie dwóch parafii, do których należą mieszkańcy Stoku Lackiego: Miłosierdzia Bożego w Siedlcach – ks. K. Niemirka – oraz św. Mikołaja w Pruszynie – ks. Marek Chomiuk. W 2014 r. na Grycznej Górze, przy okazji poświęcenia pól w Stoku Lackim, po raz pierwszy odprawiona została Msza św. w intencji zmarłych, których doczesne szczątki spoczęły tutaj przed laty. Właśnie wtedy zrodziła się idea sprawowania dorocznej Mszy św. w tym miejscu oraz upamiętnienia ofiar epidemii w sposób, który jasno i wyraźnie mówiłby, jaka tragedia dotknęła w XIX w. wiele rodzin oraz czyje szczątki spoczęły w tej ziemi. Doprowadzić dzieło do końca podjęła się kilkuosobowa grupa osób mogąca liczyć na wsparcie duszpasterzy oraz mieszkańców Stoku, którzy dołożyli finansową cegiełkę na postawienie obok kapliczki i krzyża swoistego pomnika.
Będzie gdzie zapalić lampkę
W sobotnie popołudnie, 5 września, na Grycznej Górze odprawiona została Msza św. celebrowana przez ks. K. Niemirkę oraz M. Chomiuka, który wygłosił okolicznościową homilię. Po Eucharystii kapłani, do których dołączył pochodzący ze Stoku Lackiego ks. Mirosław Gorzała, administrator parafii św. Apostołów Piotra i Pawła w Niemojkach, poświęcili kamień, na którego wypolerowanej płaszczyźnie znalazł się napis upamiętniający wydarzenia z 1831 i 1855 r. Przybliżyła je zebranym R. Somla-Dembowska.
W uroczystości udział wzięli mieszkańcy Stoku Lackiego, jak też zaproszeni goście, m.in. starosta siedlecki Dariusz Stopa, wójt gminy Siedlce Henryk Brodowski, dyrektor delegatury kuratorium oświaty w Siedlcach Milena Królikowska, dyrektor Zespołu Oświatowego w Stoku Lackim Marzena Staręga-Kapel, dyrektor SOSW w Stoku Lackim Anna Hołownia oraz liczna grupa radnych gminy i powiatu.
– Dla wielu mieszkańców Stoku Lackiego posadowienie tego pomnika, jakim jest kamień, ma wymiar emocjonalny. Wiedzą albo domyślają się, że w gronie ich przodków były osoby, które zmarły w wyniku epidemii i spoczywają w tej bezimiennej wielkiej mogile. Teraz będą mieli gdzie zapalić lampkę – mówi mieszkający w Stoku Andrzej Rymuza.
Opiekę nad Gryczną Górą deklarują również dyrektorki funkcjonujących w Stoku szkół.
Chciałam, by pamięć przetrwała
PYTAMY Różę Somlę-Dembińską, wywodzącą się ze Stoku Lackiego autorkę książki „Historia rodu Somlów”
Czy temat tragicznej dla mieszkańców Stoku Lackiego epidemii pojawiał się we wspomnieniach przekazywanych w Pani rodzinie?
Moja babcia opowiadała, że w 1831 r. jej teść, a mój pradziad Szymon Gorzała (1819-1905) jako 12-letni chłopak wywoził na Gryczną Górę ciała zmarłych na cholerę z całej pruszyńskiej parafii. W czasie epidemii obowiązywał zakaz pochówku na cmentarzu; nie brał w nim udziału ksiądz. Owinięte w zgrzebne płótno ciała składano w mogiłach i posypywano wapnem.
Czego udało się Pani dowiedzieć na temat epidemii w trakcie zbierania materiałów do książki?
Z ksiąg metrykalnych parafii Pruszyn wynika, że w 1831 r. w jej obrębie zmarły 92 osoby, z czego 41 to mieszkańcy Stoku Lackiego. Najwięcej zgonów przypada na miesiące maj – sierpień.
Kolejna fala epidemii, która objęła i zdziesiątkowała okolice Siedlec, miała miejsce w latach 1850-60. Tragiczna była również dla Stoku, do którego dotarła w 1855 r. Na 120 osób zmarłych w pruszyńskiej parafii 61 to mieszkańcy Stoku Lackiego – 46 z nich zmarło w pierwszych trzech tygodniach sierpnia. Z powodu zgonów liczebność parafii Pruszyn zredukowana została do połowy. Epidemia była wielkim dramatem. Nierzadko umierały całe rodziny – na początku zwykle dzieci, po kolei, potem ojciec i na końcu matka.
O tej drugiej epidemii wiemy więcej, ponieważ zaraza dostała się wówczas nawet do dworu, w następstwie czego zmarła młodziutka, będąca w stanie błogosławionym żona właściciela Stoku Joachima Roztworowskiego – Maria. Przez lata powtarzano w Stoku Lackim, że była ona ostatnią ofiarą epidemii. Wprawdzie ludzie umierali także później, ale po 20 sierpnia rzeczywiście nastąpiło wyciszenie choroby. Dodam, że śmierć M. Roztworowskiej położyła się głębokim cieniem na życiu hrabiego. Załamany, sprzedał rodowy majątek. Powtórnie ożenił się dopiero po 17 latach, miał z tego związku udane dzieci, jednak jego życzeniem było, by po śmierci zostać pochowanym u boku pierwszej żony.
Czy pamięta Pani oryginalną kapliczkę, która do końca XX w. była charakterystycznym elementem Grycznej Góry?
Pierwszą kapliczkę postawiono na cześć zmarłej żony właściciela Stoku. Legendy mówiły, że jest ona pod tą kapliczką pochowana, że znajduje się tam również jakiś skarb. To oczywiście nieprawda. Hrabina Maria spoczęła w grobie rodzinnym Mielżyńskich w daw. Wielkim Księstwie Poznańskim. Jedynym upamiętniającym ją śladem, który przetrwał do dzisiaj, jest epitafium na fasadzie kościoła w Pruszynie. Oryginalną, orientowaną kapliczkę pamiętam bardzo dobrze. Od strony wschodniej, tam, gdzie było cmentarzysko, widniał na niej obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a od zachodniej – wizerunek św. Rocha.
Już za czasów mojego dzieciństwa Gryczna Góra praktycznie nie istniała. Jej śladem było wzniesienie z kapliczką, które pośrodku żwirowni przypominało raczej kikut niż górę.
O miejscu tym mówi Pani z ogromnym sentymentem.
Gryczna Góra wznosiła się za wsią, przed torami. Dawniej było to piaszczyste wzgórze, gdzie rosła macierzanka, dziewanna i gdzie siano grykę, która rodzi się nawet na marnej glebie. Ponieważ graniczyła z nim ojcowizna mojej matki, po wojnie rodzice pobudowali się w sąsiedztwie Grycznej Góry. Wzniesienie z kapliczką było dla nas, dzieci, miejscem wspaniałym. Lubiliśmy się tam wdrapywać i bawić – mieliśmy widok na całą okolicę. Jako mała dziewczynka czułam się bardzo silna, patrząc stamtąd na świat…
Kiedy zainteresowała się Pani bliżej tajemnicą Grycznej Góry?
W latach dzieciństwa znajdowaliśmy czasami w piasku guziki, medaliki, także drobne kości. Z biegiem lat dziecięca ciekawość przerodziła się w zainteresowanie historią naszych przodków. Zgłębiłam ją, pracując nad książką. Kolebkę rodu Somlów stanowiły Siedlce i Topórek – ziemie, które były w posiadaniu Czartoryskich. Jednak nie mogłam pominąć rodziny mojej mamy – z domu Gorzały, wywodzącej się ze Stoku Lackiego należącego do Roztworowskich. Stok ma piękną historię, zasługującą na monografię z prawdziwego zdarzenia – to zadanie dla historyka. Moim marzeniem było, by przetrwała pamięć o Grycznej Górze .
Marzenia się spełniają…
Byłam zaskoczona, że stało się to tak szybko. Dwa lata temu, podczas wykładu, który wygłosiłam w Stoku Lackim, zapowiadając swoją publikację, mówiłam o potrzebie upamiętnienia tych ludzi i uświadomienia dzisiejszym mieszkańcom, co kryje Gryczna Góra. 15 sierpnia 2014 r., w święto Matki Bożej Zielnej, na Grycznej Górze po raz odprawiona została Msza św. – przy okazji poświęcenia pól w Stoku. Data – nieprzypadkowa, ponieważ 15 sierpnia zmarła M. Roztworowska. 16 sierpnia przypada liturgiczne wspomnienie św. Rocha, patrona chroniącego przed zarazą. Właśnie rok temu ks. prałat Kazimierz Niemirka powiedział po Mszy, że tutaj musi bezwzględnie stanąć kamień. Tak też się stało. Gryczna Góra zaczyna żyć.
Ten rozdział nie jest jednak jeszcze zamknięty.
Na kamieniu, który poświęcony został 5 września, widnieje ogólny napis odnoszący się do ofiar epidemii. Przygotowuję obecnie inwentarz nazwisk wszystkich zmarłych z parafii Pruszyn. Planujemy zamieścić je na osobnej tablicy z myślą o tym, żeby ktoś, kto przyjdzie oglądać kamień, mógł je odczytać. Być może – odnaleźć swoje.
Dziękuję za rozmowę.
KL