Na króciutkich nóżkach
I nie mówimy tu o oszustwach wielkiego kalibru. Ale może warto zatrzymać się nad kłamstwami dla wielu nieoczywistymi, dla wielu niekłamstwami. Bo łgarstwo nam spowszedniało. I zostało uznane za jedną z komunikacyjnych umiejętności. Temu, kto nie kłamie, często przypina się łatkę naiwniaka. Kto potrafi wyprowadzić innych w pole, zyskuje uznanie i zostaje nazwany przedsiębiorczym. Nie ma chyba nikogo, kto by w swoim życiu nie skłamał. Dlaczego tak często wprowadzamy w błąd i innych, i samych siebie? I czy ważne jest, jaki charakter ma kłamstwo? Św. Augustyn, ojciec i doktor Kościoła, ogłosił, że jest ono niewybaczalnym złem. A jednak oszukujemy wszyscy. Niezależnie od kultury, miejsca zamieszkania, statusu społecznego. Powody? O, tych mamy wiele. Kłamiemy, by osiągnąć określoną korzyść - materialną, psychologiczną, społeczną lub polityczną - albo zamierzony cel.
Żeby podnieść swoją wartość w oczach innych. Uchronić kogoś od cierpienia czy nie sprawić przykrości.
Kłamiemy też o sobie samych – gdy chcemy zabłysnąć w towarzystwie lub podwyższyć samoocenę. Kłamiemy podczas rozmów kwalifikacyjnych. Albo dlatego, że chcemy uniknąć konfliktu i nieszczerze zgadzamy się na spełnienie niewygodnej dla nas prośby. Także wtedy, gdy dostosowując się do zasad grzeczności, zachowujemy dobrą minę do złej gry. Kłamiemy, bo boimy się konsekwencji własnych wyborów. Kłamiemy dla zdobycia władzy, uznania, autorytetu. Dla uzyskania cennych informacje i możliwości manipulowania innymi. Z chęci zemsty, rewanżu, z przyzwyczajenia. Albo dlatego, że inni też kłamią.
W szponach finezji
Zaczynamy dość wcześnie. „Będziesz grzeczny?” – pyta mama malucha, który znów nabroił. „Tak” – odpowiada mechanicznie skrzat. I robi swoje. „Autobus mi uciekł” – to stara śpiewka uczniów usprawiedliwiających swoje spóźnienie na lekcje. ...
Anna Wolańska