Na początku tak nie było…
Podstępni faryzeusze wytaczają koronny argument z prawa Mojżeszowego, którym próbują podważyć radykalne nauczanie Mistrza z Nazaretu w tym temacie, mówiąc: „Mojżesz pozwolił napisać list rozwodowy i oddalić”.
Dywagacje sprzed dwóch tysięcy lat powracają jak bumerang także dzisiaj. Ileż to nacisków na współczesnego Mojżesza, czyli papieża Kościoła katolickiego, przewija się w różnych środkach masowego przekazu, sugerując, że nauka o wierności małżeńskiej jest mocno przestarzała i nie sprawdza się w postępowym społeczeństwie XXI w. Pojawiają się też złowrogie wpisy w komentarzach oskarżające Kościół o odpychanie wiernych przez trzymanie się litery prawa. Obserwujemy też coraz większą liczbę rozwodów, separacji czy starania się „na siłę” o stwierdzenie nieważności małżeństwa, którego może udzielić w uzasadnionych przypadkach sąd biskupi. Spada liczba sakramentalnych związków małżeńskich, co pokazuje niechęć ludzi do przypieczętowania deklarowanej miłości przysięgą małżeńską. Na dodatek próbuje się przeforsować prawa do zalegalizowania związków jednopłciowych na równi z małżeństwem heteroseksualnym. W tej sytuacji wielu znawców mówi otwarcie o kryzysie małżeństwa i rodziny.
Czy jednak wolno Kościołowi pójść z prądem współczesnych wypaczeń i ulegać presji środowisk, które z prawdziwą wiarą niewiele mają wspólnego? Czy wolno przeciwstawić się nauczaniu samego Chrystusa, który w Ewangelii dobitnie powtarza: „Kto oddala żonę swoją, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo względem niej. I jeśli żona opuści swego męża, a wyjdzie za innego, popełnia cudzołóstwo”? Jezus tłumaczy też swoim słuchaczom, skąd się wzięły tzw. listy rozwodowe w czasach Mojżesza: „Przez wzgląd na zatwardziałość serc waszych napisał wam to przykazanie”. Lecz na początku stworzenia Bóg złączył mężczyznę i kobietę, aby byli jednym ciałem. Wyraźniejszej wykładni na temat nierozerwalności małżeństwa trudno szukać, gdy padają słowa naszego Pana: „Co więc Bóg złączył, tego człowiek niech nie rozdziela”. Trzeba więc z prostotą dziecka, które Jezus stawia za wzór, przyjąć tę prawdę i swoje życie dostosować do Ewangelii, a nie odwrotnie. Trafnie tę prawdę wyraził bł. Honorat Koźmiński: „Ustają w duszy oddanej Bogu, która stała się dzieckiem, wszystkie rozumowania i roztrząsania… wszystko przyjmuje z prostotą i wiarą… a jeśli ma w czym swoje zdanie, to zawsze gotowa go odstąpić”.
s. Katarzyna Pyl