Aktualności
Na pokaz?

Na pokaz?

Życie na pokaz, pragnienia „błyśnięcia” za cenę wielkich wyrzeczeń, niebotycznych kredytów, kłamstwa, piarowskich zabiegów - dobrze znamy to z codzienności!

Na zewnątrz wszystko jest dobrze, poprawnie – erozja zżera organizm/strukturę od środka. Ciekawe, że im bardziej zaawansowany proces wewnętrznej destrukcji, tym intensywniej wzbiera pragnienie zamaskowania owego stanu rzeczy. Przybywa psychopatów leczących swoje frustracje pięścią i kijem – to często szanowani obywatele, mili panowie i panie, wykształceni ludzie. Hejt leje się szerokim strumieniem na ulicach, w mediach społecznościowych. Im więcej brudu wewnątrz, tym większy krzyk na zewnątrz. Im własne sumienie bardziej zbrukane życiem w permanentnym kłamstwie, grzechu, tym więcej jego właściciel robi, by na zewnątrz wyglądało na lśniąco białe, nieskalane piarowsko, doskonałe!

Ludzie w XXI w. wyspecjalizowali się w grze pozorów.

Tacy też byli faryzeusze.

Mieli Prawo. Było najważniejsze: organizowało życie, relacje z Bogiem i ludźmi, definiowało miłość. Tłumaczyło nakładane ciężary. Ale też było ślepe, podatne na manipulacje i przekłamania. Wystarczyło wyspecjalizować się w interpretacji Tory i można było sięgnąć po rząd dusz – zresztą sam Jezus został skazany na śmierć zgodnie z jej przepisami. Przy zachowaniu pozorów ultrapobożności zjawisko w istocie stało się formą ucieczki od miłości. Ważne było to, co na zewnątrz. Wnętrze, choć zalatywało trupim zaduchem, miało znaczenie drugoplanowe (por. Mt 23,27-28).

Chrystus z wielką determinacją piętnował faryzeizm. Nie był anarchistą, nie zamierzał wywracać do góry dnem zastanego porządku. Chciał tylko przywrócić należną miarę Bogu i człowiekowi, ukazać na nowo blask tej relacji. Wyprowadzić ją poza czysty legalizm.

Jezus wskazał konkretną drogę do wewnętrznego uzdrowienia: to pokorna miłość. „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”. Oto recepta dla wszystkich: poczynając od mających się za najważniejszych na tym świecie – po „szeregowych” chrześcijan. Dzierżących narzędzia, pozwalających skutecznie niszczyć ludzi, ich osobowości, w postaci władzy, hierarchicznego kościelnego posłuszeństwa, „opakowanych” w piękne idee, a tak naprawdę bezdusznych.

„Stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko Bożą Ewangelię, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy” – pisze św. Paweł apostoł. To była jego siła. I to jest nasz oręż we współczesnym świecie. „Nie walcz przemocą. Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości” – mówił bł. ks. Jerzy Popiełuszko. „Komu nie udało się zwyciężyć sercem lub rozumem, usiłuje zwyciężyć przemocą (…). Najwspanialsze i najtrwalsze walki, jakie zna ludzkość, jakie zna historia, to walki ludzkiej myśli. Najnędzniejsze i najkrótsze to walki przemocy”.

 

Ks. Paweł Siedlanowski