Na rozstaju dróg
Stachura pisał: „Cokolwiek pomiędzy ludźmi się kończy, znaczy: nigdy się nie zaczęło. Gdyby prawdziwie się zaczęło, nie skończyłoby się”. To tylko okrągłe słowa. Wierzę jednak, że ich miłość była prawdziwa. Idąc wspólną drogą, nagle znaleźli się w ciemnej dolinie. Nie przygotowali się do nowej sytuacji. Zapomnieli, że Pan jest z nimi także w ich ciemności (por. Ps 23).
Psychologia taki stan nazywa kryzysem. Samo słowo „kryzys” pochodzi z języka greckiego i ma kilka znaczeń. Jest to „moment rozstrzygający, punkt zwrotny, czas przełomu”, w medycynie zaś to „nagłe, gwałtowne przesilenie się choroby z szybkim spadkiem gorączki i ustąpieniem innych objawów chorobowych” (Słownik Wyrazów Obcych, Warszawa 1991, s. 477). Ciekawe, że np. w języku chińskim słowo to wyprowadzone jest od rdzenia oznaczającego szansę. Z jednej strony mamy więc ból, ciemność, z drugiej – szansę. Jak zatem to wszystko pogodzić?
Podniesiona poprzeczka
Jesteśmy skłonni traktować kryzys jako koniec świata, tragedię, od której nie ma odwrotu. A tymczasem wcale tak nie musi być. Naturalną rzeczą jest to, że świat, a my wraz nim, znajdujemy się w nieustannym ruchu. ...
Ks. Paweł Siedlanowski