Na szczycie lodowego olbrzyma Gruzji
Beata i Jacek Chruścielowie z Międzyrzeca Podlaskiego przeżyli prawdziwą górską przygodę. W październiku stanęli na szczycie Kazbeku (5047 m n.p.m.), jednym z najwyższych peaków Kaukazu. Beata i Jacek to bardzo aktywne sportowo małżeństwo. On wprawiony biegacz długodystansowiec, znany w środowisku zawodnik. Chętnie podejmuje ryzyko i wyzwania. Ona - silna i wysportowana biegaczka. Razem tworzą nietuzinkowy duet.
Odczuwają potrzebę ruchu i często spędzają czas na długich wędrówkach. Nosi ich po świecie, a adrenalina sprawia, że czerpią z życia jak najwięcej.
– To był szalony pomysł – przyznaje Beata. – Mieliśmy po prostu pochodzić po górach w Gruzji, ale Jacek sprawdził, że na Kazbek da się wejść, więc uznaliśmy: „dlaczego nie?”. I rozpoczęło się planowanie, wchodzenie na fora internetowe, oglądanie filmów, czytanie historii ludzi, którzy zdobyli ten szczyt. Mieliśmy miesiąc na zakup sprzętu. Kolega, który często nocuje zimą w lesie, doradzał nam, jakie kupić śpiwory. Wypożyczenie sprzętu wspinaczkowego na trzy dni było zbyt kosztowne, kupiliśmy więc własny: liny, raki, czekany czy specjalne okulary lodowcowe, żeby nie stracić wzroku – opowiada. Podczas przygotowań w Beacie narastał lęk. – Nie mogłam spać. Czasem dopadała mnie myśli, że mogę tam zginąć… – wyznaje.
Turbulencje i myśl o najgorszym
Perypetie zaczęły się już w samolocie, który miał problem z lądowaniem. Pilot podchodził do niego aż trzy razy. – Tuż nad ziemią przyspieszał i zawracał. Do tego turbulencje. Rzucało nami, ale nie tylko my się baliśmy, inni pasażerowie też mieli panikę w oczach – wspominają. ...