Na tropie przodków
Ponoć zdecydowana większość Europejczyków może wywieść swój rodowód od Karola Wielkiego, z kolei znaczna część mieszkańców Polski ma wśród swoich przodków potomków Mieszka I. Znawcy tematu twierdzą, że nie ma bardziej pasjonującego zajęcia, niż odkrywanie zagadek genealogicznych.
Tezę tę potwierdza Piotr Pikuła, praprawnuczek Pawła Pikuły z Derła, który brał udział w obronie pratulińskiej cerkwi. – W swojej rodzinnej przeszłości można odkryć naprawdę niesamowite historie, które czasami nadają się nawet do opisania w książce. Tak właśnie było w moim przypadku. Po kilku latach poszukiwań i porządkowania materiału opublikowałem książkę „Wierny ojców wierze. Paweł Pikuła z Derła wobec martyrologii Unitów Podlaskich” (Unitas, Siedlce 2015) – mówi, zachęcając wszystkich do szukania rodzinnych korzeni.
Prapradziadek bohater
Książka opowiada o losach wspomnianego P. Pikuły z Derła, o którym pamięć udało się wskrzesić właśnie dzięki szczegółowym poszukiwaniom. Przekazywane z pokolenia na pokolenie wspomnienia o obrońcy cerkwi były mało dokładne, ale już zachowane dokumenty rodzinne pozwoliły znaleźć trop, po którym praprawnuk dotarł do setek archiwalnych materiałów nie tylko o charakterze metrykalnym. – Okazało się, że prapradziadek wielokrotnie odznaczył się bohaterską postawą obrońcy wiary w czasach prześladowania unitów podlaskich przez carat i prawosławie. W prasie i literaturze najbardziej utrwaliło się jego wystąpienie w obronie cerkwi unickiej w Pratulinie i wygłoszona przysięga, w której wzywał sąsiadów do trwania przy swojej tradycji. Za te słowa zapłacił więzieniem, zaś 13 unitów oddało swoje życie. Dziś czcimy ich jako bł. męczenników z Pratulina – opowiada P. Pikuła. – Jednak nie zawarłem w książce całej wiedzy zdobytej w wyniku poszukiwań genealogicznych. Osoby, którym dałem do przeczytania pierwszą wersję książki, przekonały mnie, że liczący około 30 stron A4 rozdział genealogiczny zainteresuje nielicznych. I tym sposobem czytelnicy stracili kilka godzin przyjemności brnięcia przez gąszcz powiązań rodzinnych moich przodków. Ja natomiast mam wielką satysfakcję, że dokopałem się aż do pierwszej połowy XVIII w., kiedy to narodził się najstarszy znany mi protoplasta rodu – Semen Pikuła. Od niego wywodzą się: Herasym, Herasym, Misiej, Paweł, Marian, Piotr Edmund, Ireneusz, ja i moje dzieci. Drzewo liczy więc dziesięć pokoleń – zaznacza z dumą praprawnuk właściciela folwarku w Derle.
Intrygujące, ale i żmudne
Odtwarzanie przeszłości jest intrygujące, ale i żmudne. Jeśli sami spróbujemy szukać prawdy o przodkach, musimy zacząć od zgromadzenia faktów dotyczących najbliższych. Pomogą w tym z pewnością rodzice i dziadkowie. Dobrym momentem do rozpoczęcia poszukiwań są właśnie wakacje, kiedy odwiedzamy rodzinne miejscowości. – Jest wtedy okazja do rozmów z najstarszymi członkami rodziny i zebrania informacji na temat miejscowości i dat urodzenia oraz parafii, do jakich należeli nasi przodkowie. Czasami może trafią się jeszcze jakieś zachowane stare dokumenty. Jak już to mamy, wchodzimy na stronę internetową szukajwarchiwach.pl i sprawdzamy, czy księgi metrykalne z interesującej nas parafii są opublikowane w wersji elektronicznej – radzi P. Pikuła, dodając, że kiedy rozpoczynał poszukiwania, musiał jeszcze korzystać z zasobów archiwów państwowych, mikrofilmów. Natomiast gdy kończył pracę nad książką, większość interesującego go materiału była już dostępna online. – Warto też zacząć uczyć się języka rosyjskiego. Oczywiście mówię to z perspektywy potomka mieszkańców zaboru rosyjskiego. Radzę również poszukać forum genealogicznego, gdzie można uzyskać pomoc osób mających ogromne doświadczenie w szukaniu swoich korzeni. Ta społeczność jest naprawdę bardzo życzliwa. Wiele zawdzięczam ludziom związanym z portalem Lubelskie Korzenie – lubgens.eu. Najbardziej jestem wdzięczny pewnemu panu, który rozpisał mi i przetłumaczył schemat aktów spisywanych po rosyjsku, co bardzo ułatwiło odszyfrowywanie odręcznego pisma – opowiada autor książki „Wierny ojców wierze”. Wszystkim szukającym radzi też, by na bieżąco odnotowywali kogo, w jakiej parafii i w jakim roczniku udało się odnaleźć. – Warto też zapisywać roczniki przewertowane, w których nie było wzmianki o naszych przodkach. Wbrew pozorom to ważne, bo nie będziemy tracili czasu na powtarzanie tej samej czynności. Trzeba też sprawdzić, czy na końcu księgi nie ma indeksów urodzonych, zaślubionych i zmarłych. Wówczas nie ma konieczności kartkowania całego dokumentu, choć czasem zdarzają się małe błędy, np. dwukrotnie wypisany akt urodzenia o tym samym numerze – dzieli się swoją wiedzą P. Pikuła.
Zrozumieć przeszłość
Genealodzy twierdzą, że szukanie korzeni jest próbą znalezienia swojego miejsca na ziemi, odkrycia, kim jesteśmy, a także ciągłości tradycji, którą zniszczono w czasach PRL. – Warto poznać swoich przodków również dlatego, by lepiej zrozumieć przeszłość rodziny na tle historii narodu – zauważa P. Pikuła. – Już samo spojrzenie na imiona protoplastów rodu wymusza pytania o tożsamość narodową. Ich unicka wiara domaga się odpowiedzi o tożsamość religijną. Na przykład podczas spisu prowadzonego w czasach okupacji hitlerowskiej część dalekich krewnych o tym samym nazwisku określiła się jako prawosławni Ukraińcy, a druga część jako Polacy katolicy. Najciekawsze, że w pierwszej połowie XIX w. ich przodkowie byli unitami. Dokonywane w dramatycznych okolicznościach przez krewnych wybory uczą pokory wobec życia, a czasami napełniają dumą – zaznacza, dodając, iż poszukiwania korzeni sprawiły, że poznał i musiał zmierzyć się też z bolesną historią rodziny: prześladowaniami za czasów carskich, zsyłkami, emigracją. – Moi przodkowie zostali też zgładzeni przez Niemców w Kołdyczewie, przez Rosjan w Charkowie, jeden „zaginiony” znajduje się na tzw. białoruskiej liście katyńskiej, innego zamordowano we Lwowie. Ponadto Ukraińcy podczas rzezi wołyńskiej spalili dwóch moich krewnych, a jednego poćwiartowali, na zesłaniu w Kazachstanie zmarło też jedno dziecko z mojej rodziny. Nie mówię już o innych trudnych doświadczeniach związanych chociażby z deportacjami i utratą dobytku. Tego wszystkiego też nie ma w książce. Czymś, co szczególnie uderzyło mnie podczas badań, jest śmiertelność dzieci. Dalekiemu krewnemu w pierwszej połowie XIX w. na ośmioro dzieci wieku dorosłego dożyła tylko jedna córka. Innemu z kolei zmarło aż pięcioro na siedmioro dzieci. Mojemu prapradziadkowi zmarło trzech braci, został on i dwie siostry – śmiertelność 50%. Uważam, że warto takie rzeczy wiedzieć, by docenić to, co mamy obecnie – podkreśla P. Pikuła.
To ważne, by wiedzieć, skąd się pochodzi
Rozmowa z Michałem Golubińskim, prezesem Polskiego Towarzystwa Genealogicznego
Coraz więcej Polaków szuka swoich korzeni. Skąd to zainteresowanie przodkami?
Szukanie przodków staje się coraz bardziej popularne i, moim zdaniem, ma to duży związek z coraz łatwiejszym dostępem do dokumentów oraz popularyzacją genealogii. Pamiętajmy, że duży wpływ na wygaszenie poszukiwań historii własnej rodziny miały lata władzy komunistycznej w Polsce. Dawniej próby odnalezienia korzeni były kojarzone ze szlacheckim pochodzeniem. Dziś – choć często odszukanie herbu rodziny jest motywacją do rozpoczęcia odtwarzania przeszłości familii – większość poszukiwaczy posiada chłopskie pochodzenie. To właśnie rodzinne legendy o niesamowitych czynach przodków, majątku lub dobrych korzeniach rodowych, które są przekazywane z pokolenia na pokolenie, zachęcają ludzi do rozpoczęcia poszukiwań. Dawniej ci o słabszej motywacji trafiali po prostu na mur. Nie wiedzieli, gdzie szukać dokumentów albo stawali przed perspektywą wyjazdu do archiwum oddalonego o setki kilometrów. Dziś mogą wygodnie rozsiąść się przed komputerem i zacząć szukać.
No właśnie: jak szukać?
Najprościej zacząć od zebrania informacji od członków rodziny. O dziadkach i pradziadkach zazwyczaj jesteśmy w stanie się czegoś dowiedzieć. Ważne, aby nie ignorować żadnych historii. Czasem z pozoru głupie opowieści mogą naprowadzić na ważny trop. Musimy zdawać sobie sprawę, że w każdej rodzinie krążą legendy o pochodzeniu czy niezwykłych czynach przodków, jednak zazwyczaj są one bardzo wyolbrzymione. Pytajmy o wszystko, co uznamy za istotne. Bardzo pomocne będą miejsca i daty – szczególnie ważne dla nas w kontekście dalszych poszukiwań: urodzeń, ślubów, zgonów, lecz także znaczących wydarzeń z przeszłości naszych przodków. Wykonywane zawody, ukończone szkoły, przebieg służby wojskowej – to nie tylko ciekawostki, ale często punkt wyjścia do zweryfikowania niektórych historii i dowiedzenia się wielu ciekawych rzeczy. Często wiele przydatnych informacji możemy znaleźć na cmentarzach – pamiętajmy jednak, że miejsce pochówku nie zawsze jest jednoznaczne z miejscem zgonu. Kolejnym etapem będzie kontakt lub wizyta w urzędzie stanu cywilnego. Przechowywane są tam księgi z aktami stanu cywilnego, gdzie znajdziemy informacje o urodzeniu, ślubie lub zgonie naszego przodka. Przechowuje się tam również księgi młodsze niż 100 lat – przykład: mając obecnie 2016 r., w urzędzie stanu cywilnego znajdziemy księgi z 1916 r., a czasem nawet i starsze. Po uzyskaniu tych informacji swoje kroki powinniśmy skierować do Archiwum Państwowego. Najpierw jednak za pomocą bazy pradziad – baza.archiwa.gov.pl/sezam/pradziad.php – należy sprawdzić, w którym AP znajduje się interesująca nas parafia. Często zamiast wyjazdu do archiwum, wystarczy przeszukanie stron internetowych, na których dostępne są skany ksiąg online.
Co początkujący badacz familijnych dziejów musi wiedzieć, by zacząć poszukiwania?
Powinien zacząć od zdobycia wiedzy o własnej rodzinie, czyli, jak już wspomniałem, daty i miejsca dotyczące przodków są bardzo ważne. Musi jednak wiedzieć, jak dotrzeć do informacji, które go interesują. I tu przydałaby się wiedza na temat poszukiwań genealogicznych: jakie są źródła, gdzie powinien ich szukać, np. na terenie zaboru rosyjskiego, przyda się również znajomość języka rosyjskiego lub przynajmniej umiejętność odczytywania pisma, analogicznie jest z zaborem pruskim itd. Wbrew pozorom, żeby poznać podstawy, wystarczy niewielki nakład pracy, a jeśli poszukiwania nas wciągną, to uczymy się praktycznie cały czas.
Z pewnością w poszukiwaniach dużym ułatwieniem jest dzisiaj internet.
Dokładnie. Dzięki internetowi szukanie swoich korzeni stało się o wiele prostsze. W sieci można znaleźć mnóstwo stron i serwisów, które pomagają w zbudowaniu własnego drzewa genealogicznego. Dziś grzebaniem w przeszłości zajmują się nie tylko ludzie starsi, ale również młodzież. Jeszcze kilka lat temu odnalezienie interesujących nas dokumentów było naprawdę trudne. Dzisiaj mamy miliony skanów ksiąg dostępnych online, dzięki czemu możemy usiąść w domu przed komputerem i od ręki zacząć poszukiwania. Tym sposobem oszczędzamy nie tylko czas, ale również pieniądze, które trzeba byłoby wydać na podróże. Zresztą wyjazdy stanowiłyby dla wielu poważną przeszkodę, biorąc pod uwagę godziny działania archiwum i otwarcie od poniedziałku do piątku. Zmuszeni bylibyśmy wybierać między wypoczynkiem podczas urlopu z rodziną lub wyjazdem do archiwum. Jestem bardzo dumny z tego, co udało się stworzyć Polskiemu Towarzystwu Genealogicznemu. To tzw. geneteka, czyli baza indeksów ksiąg, do których wpisywano akty chrztów, małżeństw i zgonów. W tej chwili liczy już ponad 19 mln spisanych metryk, co pozwala nam, wpisując nazwisko w wyszukiwarkę, dotrzeć do konkretnego dokumentu. Niestety często szukamy po omacku, nie wiedząc, gdzie wydarzenie mogło się odbyć. O ile sprawdzenie kilku sąsiednich parafii nie jest wielkim problemem, to w przypadku kościołów oddalonych o setki kilometrów zdobycie interesujących informacji staje się już prawdziwym wyzwaniem. Z pomocą przychodzą indeksy dostępne w genetece.
Dlaczego warto szukać swoich korzeni?
Na pewno nie dla korzyści materialnych. Przede wszystkim poznajemy historię naszych przodków – kim byli, co robili, skąd pochodzili, a to wszystko wpływa na naszą tożsamość. Możemy obserwować, jak bardzo życie naszych krewnych było związane z losami naszej ojczyzny – nawet jeśli byli obcokrajowcami, to przeróżne motywy skłoniły ich do przybycia i osiedlenia się w Polsce. To pozwala nam również lepiej poznać historię naszego kraju, bo utożsamiając wydarzenia ogólnopolskie z losami naszych przodków, łatwiej je zapamiętujemy. Ponadto genealogia jest odkrywaniem tajemnicy, zbliżeniem do tych, którzy choć odeszli, nadal w nas żyją. Praca nad genealogią własnej rodziny to nie tylko odnotowanie połączeń rodzinnych, to przede wszystkim próba zrozumienia naszych przodków i ich świata.
Archiwa i serwisy genealogiczne w sieci
Archiwum Główne Akt Dawnych (www.agad.archiwa.gov.pl) – najstarsze polskie archiwum publiczne; www.archiwa.gov.pl – serwis poświęcony archiwom państwowym w Polsce; Archiwum Zabużańskie w Warszawie – księgi metrykalne, w których zapisy mają mniej niż 100 lat; Archiwum imienia Arcybiskupa Eugeniusza Baziaka w Krakowie – gromadzi m.in. dokumenty z obszaru przedwojennej południowo-wschodniej Polski; www.jurzak.pl – serwis genealogiczny poświęcony dynastiom i rodom panującym oraz rodzinom arystokratycznym i szlacheckim, zawiera pełny herbarz rodzin polskich; www.dir.icm.edu.pl – słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, zawiera informacje o historii wsi, miast oraz właścicielach miejscowości. Ponadto pomocne będą portale: Genealodzy.pl, Szukajwarchiwach.pl czy Familysearch.org, Szukajprzodka.pl. Korzystają z nich zarówno zawodowi historycy, jak i genealodzy hobbyści.
Biblioteczka genealoga
Warto skorzystać z cudzych doświadczeń. Oto kilka tytułów książek i adresów internetowych przydatnych nie tylko dla początkujących:
– Małgorzata Nowaczyk, „Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego”, Warszawa 2005;
– Rafał Prinke, „Poradnik genealoga amatora”, Warszawa 1992;
– Włodzimierz Dworzaczek, „Genealogia”, Warszawa 1959;
– Henryk Brunon Szumielski, „Okruchy – historia poszukiwania przodków. Genealogia większości” (2010, dostępne tylko w internecie).
MD