Nadzieja nie umiera nigdy
Tym przekonaniem i wiarą organizatorzy chcieli podzielić się z osobami, które spotkają nad Jeziorem Białym. Do rozstawionego na plaży „miasteczka nadziei” chętnie przychodzili turyści i plażowicze odpoczywający w Okunince. Ewangelizatorzy zadbali, aby frekwencja była zadowalająca. - Dotąd nie zdarzyło się, aby było tak dużo zainteresowanych naszą posługą osób - twierdzi ks. Tomasz Bieliński, dyrektor SNE. - Ta edycja była rekordowa. Może stało się tak za sprawą deszczowej pogody - ludzie przychodzili do nas, chcieli rozmawiać i korzystać z sakramentu pokuty - dodaje.
Do posługi zgłosiło się ponad 100 osób z różnych wspólnot z terenu diecezji. Dobra Nowina głoszona była nie tylko na plaży i ulicach, ale również na wodach jeziora.
Pompowany kościół
W piątek, po Mszy św. w kaplicy pw. Matki Bożej Częstochowskiej, przemaszerowano w „korowodzie nadziei” na plażę – do wybudowanego tam „miasteczka”. Była okazja do rozmów z ewangelizatorami, modlitwy i spowiedzi. Specjalnie na tę okazję sprowadzono także do Okuninki „pompowany kościół”. Nietypowy „budynek” to pomysł misjonarza, który nie uzyskawszy zgody rosyjskich władz na budowę świątyni na Kamczatce, zamierzał przewieźć nadmuchaną świątynię. Niestety, obiektu nie udało się wywieźć z Polski i odtąd wędruje po naszym kraju. W Okunince wzbudzał duże zainteresowanie, zwłaszcza gdy opowiadali o nim mali przewodnicy – Maksymilian i Jakub. Dziesięcioletni chłopcy, członkowie SNE i Wspólnoty Jednego Ducha, twierdzą, że to jedyny dmuchany kościół na świecie. – Nie odprawia się tu Mszy św., ponieważ nie jest poświęcony, ale jest atrakcją turystyczną – mówi Maksymilian, członek diakonii muzycznej. – Jezus działa w moim życiu – dzieli się świadectwem, dodając, że z rodziną codziennie wieczorem modli się na różańcu i czyta Pismo Święte. – Słowo Boże jest w moim sercu – podkreśla.
Zainteresowanie było duże, dlatego po oprowadzeniu kilkunastoosobowych grup ks. T. Bieliński głosił katechezy w pompowanym kościele. Nawiązywały m.in. do miejsca. – Nasza wiara często jest nadmuchana i po przykrym wydarzeniu schodzi z niej powietrze. Budujmy na skale, abyśmy wytrwali w Chrystusie na wzór katedr – mówił kapłan.
Na lądzie i wodzie
Już pierwszego dnia bardzo duża liczba osób przystąpiła do sakramentu pokuty. – Siejemy, efekty zobaczymy później – przyznaje Bartłomiej Ciok, jeden z ewangelizatorów.
Niemal 200 osób zgromadził wieczór chwały, po którym wczasowicze mogli obejrzeć film ewangelizacyjny. – Pogoda była deszczowa, stąd może duże zainteresowanie naszą obecnością – twierdzi s. Danuta Pliszka, nazaretanka z Łukowa. – Uczestniczę już czwarty rok w ewangelizacji nad Jeziorem Białym i co roku Duch Święty dyktuje różne pomysły. W tym roku do głoszenia kerygmatu zachęcały atrakcje, m.in. przejazdy jachtem po jeziorze dla rodzin. Moja rola polegała także na głoszeniu, podczas jazdy rowerem wodnym, rymowanych haseł przez megafon. Chcieliśmy być słyszalni nie tylko z lądu, ale i z wody – dodaje.
W sobotę ewangelizatorzy rozpoczęli od medytacji słowa Bożego i Mszy św. „Korowód nadziei” wyruszył ze śpiewem i modlitwą około południa. Część osób wypłynęła na jezioro, aby z roweru wodnego i jachtu głosić Ewangelię. Wieczorem natomiast odbył się koncert zespołu Full Power Spirit.
Niedziela – również z dużą frekwencją i atrakcjami dla uczestników – była ostatnim dniem siania słowa Bożego. Od początku w dzieło ewangelizacji nad Jeziorem Białym włącza się Barbara Montewka. – Gdybym sama nie żyła żywym Jezusem, nie chciałabym nieść Go innym i mówić o Nim – wyznaje. – Jeśli kiedyś nie rozpoznałabym Pana, nie wiem, jak dalej potoczyłoby się moje życie. Nieustannie doświadczam obecności Jezusa. Nie ma znaczenia, na jakim etapie życia jesteśmy, w jakim wieku ani sytuacji, bo zawsze jest nadzieja. Chcemy tę radość nieść innym. Tak jak mówi Jezus: trzeba nastawać w porę i nie w porę – przypomina.
B. Montewka zaznacza, że zgodnie z tegorocznym hasłem ewangelizatorzy zaniosę nadzieję tym, którzy ją utracili bądź są na skraju rozpaczy. Kobieta opowiada o trudnych momentach w spotkaniach z ludźmi w Okunince, jak i takich, które zakończyły się z sukcesem. – Dwa lata temu miałam możliwość rozmowy z protestantami, a jak wiadomo – oni bardzo dobrze znają Pismo Święte. To było dla mnie dość trudne, jednak usłyszałam słowa: „Dziękuję pani za mocne doświadczenie słowa Bożego. Widać, że pani tym słowem żyje”. Było też spotkanie z osobą, która borykała się z różnymi problemami i chciała skorzystać z modlitwy wstawienniczej. Ta osoba skorzystała z sakramentu pokuty i została uwolniona z duchowego ciężaru. W tym przypadku bardzo mocno objawiła się łaska Boża – opowiada B. Montewka. Mówi, że jej wiara po takich spotkaniach wzrasta.
Bóg przemawia nad jeziorem
Głosić Dobrą Nowinę do Okuninki przyjechał w czasie urlopu także Leszek Denis. – Bóg chce, abym szedł – wyznaje. – Usłyszałem to potwierdzenie także dzisiaj, kiedy czytane były słowa proroka Izajasza: „Oto ja, poślij mnie!”. Codziennie Bóg przemawia w słowie. Kiedy poznałem Jezusa, moje życie stało się bardziej wartościowe. Trzymam się miłości Pana i pragnę jeszcze bardziej w niej się zanurzyć. Tu, nad jeziorem, większość spotkanych przez nas osób chce rozmowy i dzielenia się wiarą. My jesteśmy dla nich, stanowiąc tylko słabe narzędzia w ręku Pana – akcentuje.
Ewangelizacja nad Jeziorem Białym odbyła się m.in. dzięki wsparciu kapłanów, jak i wiernych parafii pw. Najświętszego Serca Jezusowego we Włodawie. – Uzyskaliśmy pomoc finansową od parafii, a wierni użyczali nam gościny w swoich domach. W akcję bardzo mocno, i to już od dwóch miesięcy, zaangażował się wikariusz ks. Krzysztof Zawadzki – mówi ks. T. Bieliński. – Miejsce na plaży, na którym odbywała się nasza posługa, zostało udostępnione dzięki życzliwości wójta gminy Włodawa Tadeusza Sawickiego, a także pomocy Marty Wawryszuk z urzędu gminy.
Dzieło ewangelizacji zostało dokonane, ziarno rzucono w ziemię. Czy wyda owoce, czas pokaże.
Joanna Szubstarska