Historia
Naiwność Marii Bieleckiej. Pokątni pisarze i poświęcenie bialskiej cerkwi

Naiwność Marii Bieleckiej. Pokątni pisarze i poświęcenie bialskiej cerkwi

Krytycznie ustosunkowany do unitów pamiętnikarz M. Liwczak zanotował: W końcu czerwca 1874 r. car Aleksander II wracając z zagranicy, przybył do Warszawy. W tym czasie zjawili się z adresem wysłannicy unitów siedleckiej guberni.

Wśród nich była chłopka z Kościeniewicz bialskiego powiatu - Maria Bielecka. Delegacja miała do rąk własnych cara doręczyć prośbę. Długo nie mogli tego zrobić. Postanowili jednak skorzystać z pobytu cara w warszawskim soborze. Wszystkie prośby wręczyli Bieleckiej, a ta tylko w wiadomy sposób znalazła się w soborze przed nabożeństwem i przybyciem cara. Zdołała zwrócić na siebie uwagę cara. Kto przyjął od niej pismo nie wiadomo, lecz Bielecką potem zatrzymano i odstawiono do wsi.

A tak o tym fakcie zapisał polski pamiętnikarz K. Kraszewski: „Drugą wizytą cesarską w Warszawie był przejazd naszego monarchy – i tu unici kołatać starali się, uorganizowali więc przeszło 600 deputatów z prośbami, lecz policja była już uwiadomioną i lubo deputaci spodziewając się przeszkód, właśnie tak się urządzili, że każdy przybywał oddzielnie lub po kilku, aby nie jeden. To drugi prośbę mógł cesarzowi wręczyć, mimo to pilnowano ich dobrze i wszystkich po różnych ulicach, nie dopuszczając do środka nawet miasta, przytrzymano. Jedna tylko baba przemknąć się potrafiła i gdy Najjaśniejszy Pan otoczony świtą przybywał do cerkwi na ul. Miodowej, prześlizgnęła się jakoś i prośbę wyciągnęła ku cesarzowi, co spostrzegłszy gen. Własow, z rąk jej wychwycił takową, lecz baba przytomnie się znalazłszy drugą ręką mu ją wydarła i tak zmiętoszony papier przyklękając u nóg monarchy, podała, mówiąc z lamentem, że «zapewne Ty, Najjaśniejszy Królu nie wiesz, iż lud twój wierny prześladują», prosiła zatem o przeczytanie prośby i żeby zmian w obrządku, jaki przodkowie wyznawali, nie czyniono. Cesarz prośbę przyjął…” Efekt był wg Liwczaka następujący: gen.gub. „Hrabia Kotzebue objaśnił, że car ma nadzieję, że grekokatolicy oswobodzeni od pańszczyzny i ucisku, oswoją się ze starymi obrzędami i będą wiernymi i spokojnymi jak dotąd poddanymi”. Dokładny tekst jego wypowiedzi nadesłanej do poszczególnych parafii na początku lipca 1874 r. brzmiał: „Warszawski gen. gubernator. W czasie ostatniego pobytu Cara Imperatora w Warszawie stawili się przedstawiciele nielicznych unickich parafii siedleckiej guberni z zamiarem doręczenia adresu z powodu zmian liturgicznych zarządzonych przez administrację diecezjalną w greckokatolickiej liturgii. Po oświadczeniu wszystkiego Carowi, Jego Imperatorska Mość powierzyła mi oznajmić grekokatolickiej ludności podległego mi kraju, że prośby jej w powyższej sprawie nie mogą być uwzględnione i że Jego Wysokość ma nadzieję, że grekokatolicka ludność ruska i zawsze wierna władzy przestanie się burzyć i uwolni się od nieprawomyślnych wpływów zbijających ją z drogi, niezawodnie umocni się w swoich starożytnych obrzędach i będzie pokorna i spokojna jak Car Imperator przywykł ją do tej pory widzieć. Warszawa dn. 29 czerwca 1874 r. hr. Kotzebue”. Pamiętnikarz Liwczak zanotował dalej: „dnia 15 lipca 1874 r. zakończono przebudowywać bialską cerkiew. Brakowało tylko drzwi do carskich wrót i trzech ikon. Do Białej przybył wyższy urzędnik synodu grekounickiej kancelarii ministerstwa (z polecenia hr. Tołstoja – J.G.) Czistowicz. Zlecono mu odwiedzić bardziej do tej pory spokojne parafie, zapoznać się z kapłanami, miejscowymi władzami, poznać przyczyny zajść i zrobić rozeznanie, czy chcą unici porzucić łacińskie kościoły… Czistowicz był w Janowie, Hrudzie, Witulinie, Ciciborze Woskrzenicach, Kijowcu. Z ludźmi nie rozmawiał. Duchownym przedstawił się jako urzędnik z Siedlec. Powiedziano mu, że nowo wyremontowanej bialskiej cerkwi nikt w nowym roku nie chce wyświęcić i że do tej pory panuje w guberni niebywałe wzburzenie z powodu relikwii św. Jozafata… Czistowicz nakazał odłożyć poświęcenie cerkwi, bojąc się rozruchów…”. Z innych źródeł wiadomo, że gdy przybył do Witulina i tam z pominięciem świaszczenika i diaka prosił miejscowego nauczyciela o pokazanie mu cerkwi, to ludzie przy pracy na szlacheckiej ziemi widząc wychodzącego nieznajomego ze świątyni i podejrzewając, że zabierają z cerkwi monstrancję, rzucili się tłumnie ku niemu. Czistowicz zdążył odjechać, ale dostało się jednak za to nauczycielowi. Lud podejrzewając, że on coś wydał z cerkwi, poturbował go niemiłosiernie. Czistowicz doszedł do wniosku, że ludność jest tak wzburzona, iż w najbliższej przyszłości nie ma możliwości na przyjęcie prawosławia. Jego przełożeni sądzili jednak inaczej. 26 lipca 1874 r. car Aleksander II, który tego roku tak wiele podróżował, był znowu przejazdem w Warszawie. Wg Wilczaka – Polacy i bialscy księża znów zorganizowali demonstrację unitów. Jak wiosną wysłali unitów do lubelskiego biskupa z prośbami o przyjęcie do obrządu łacińskiego, tak teraz po folwarkach, miasteczkach, szynkach pisali prośby do cesarza, by nie pozwolił zniszczyć unickiej wiary. Wg pamiętnikarza inspiracja wyszła od gminnych pisarzy Polaków. Rzekomo za napisanie prośby brali po 15 i więcej rubli. Liwczak zrobił donos naczelnikowi powiatu bialskiego Aleszce o gminnym pisarzu w Sidorkach – Falkowskim. Pisał on jakoby prośby dla ludności z Grabanowa, Sidorek i innych wsi. W czasie pobytu cara w Warszawie zjawił się tam również administrator diecezji chełmskiej M. Popiel. Pojechał również i Liwczak. Tam administrator zgodził się z archirejem, że trzeba koniecznie poświęcić bialską cerkiew. Ustalono nawet termin, iż odbędzie się to 15 sierpnia i rzeczywiście tego dnia wyświęcono ją na prawosławną „w ciszy i spokoju”. Uroczystość, która miała się odbyć z wielką pompą, spaliła na panewce i odbyła się niemal w konspiracji. 

Józef Geresz