Najlepszy ośmiometrowiec
Trudno było podjąć decyzję o zakończeniu kariery sportowej?
Po części ta decyzja była wymuszona ze względu na kontuzję i mój stan zdrowia. Musiałem się więc dostosować do sytuacji, by wszystko było dobrze z moim zdrowiem. Po raz ostatni skakałem podczas Mistrzostwa Polski w Poznaniu półtora roku temu. W tych zawodach zająłem drugie miejsce. Po nich jeszcze przygotowywałem się do sezonu letniego. Nie było mi jednak dane, by wystąpić w jakichś zawodach.
Jak się zaczęła Twoja przygoda ze sportem, lekką atletyką i skokiem w dal?
Jeżeli chodzi o skok w dal, to moja przygoda zaczęła się w szkole podstawowej na zawodach ph. ,,Szukamy talentów w środowisku wiejskim”. Wygrałem konkurs, a potem poszło z automatu. Mój tata, który znał mojego pierwszego trenera Winicjusza Nowosielskiego, zawiózł mnie do niego na trening. I tak wszystko się zaczęło.
Od razu był to skok w dal czy myślałeś też o innych konkurencjach?
Oczywiście. Gdy przychodziłem na zajęcia do trenera Nowosielskiego, to na początku był trening wielobojowy, gdzie kształtowałem się w każdej konkurencji lekkoatletycznej, oprócz skoku o tyczce.
Czyli na początku pracowałeś nad ogólnym rozwojem?
Taki był zamysł i wynikające z tego zajęcia. Dopiero później przyszło ukierunkowanie na skok w dal.
Byłeś już wtedy w pełni zdecydowany na skok w dal?
Nie do końca, bo jeszcze w międzyczasie zdobyłem medal na mistrzostwach Polski w biegu na 200 m. Jednak docelowo moją dyscypliną został skok w dal.
Czy myślałeś o innych dyscyplinach spoza lekkiej atletyki?
Były pomysły związane z grą w siatkówkę, która mi się bardzo podoba i lubię ją oglądać. Trenowanie skoku w dal plus mój wzrost to były atuty, które mogły być przydatne w tej dyscyplinie. Myślałem o tym, żeby spróbować, ale wyszło, jak wyszło.
Osiągnąłeś sporo w swojej karierze. Co uważasz za swój największy sukces?
Nie mogę wybrać jednego konkursu czy zawodów, o których mógłbym powiedzieć, ze jest to mój życiowy sukces. Tak naprawdę cieszyłem się z każdego medalu: czy to na szczeblu mistrzostw Polski, czy na zawodach międzynarodowych. Oczywiście jeżeli chodzi o rangę zawodów, jak mistrzostwa Europy, to dochodził większy prestiż. Jeśli chodzi o ranking w zawodach międzynarodowych, indywidualnych czy drużynowe mistrzostwa Starego Kontynentu, to zajmowałem miejsca od drugiego do piątego, nigdy pierwszego.
Odnoszę wrażenie, że przez niemal cały okres Twojej kariery byłeś ciągle postrzegany jako ten, który miał eksplodować formą. Jak Ty to widzisz?
Przede wszystkim zdrowie mi nie dopisywało na tyle, by postawić kropkę nad i. Kiedy myślę o całej swojej karierze, to właśnie to było moim największym problemem. Byłem zawsze dobrze przygotowany. Przez osiem sezonów skakałem ponad 8 m, a to w historii polskiej lekkiej atletyki największe osiągnięcie. Do tej pory najlepszy był Grzegorz Cybulski, który przez sześć sezonów z rzędu miał wynik ponad 8 m.
Do tej pory jesteś rekordzistą Polski juniorów z wynikiem 8,11m, który ustanowiłeś podczas mistrzostw Europy w Tallinnie w 2011 r., zdobywając srebrny medal.
Zgadza się. Ponadto rekord Polski juniorów młodszych w hali też do mnie należy i jest niepobity.
Myślę, że rekord Polski juniorów ustanowiony przez Ciebie jeszcze długo nie zostanie pobity, bo 8,11 m to bardzo dobry rezultat w tej kategorii wiekowej.
Ten wynik plasuje się też wśród najlepszych rezultatów w Europie w kategorii juniora.
Skok w dal wydaje się prostą konkurencją. Trzeba wykonać bieg, odbić się od belki i skoczyć. Jednak potrzebna jest tu dobra technika i przygotowanie fizyczne, gdyż siły, jakie występują podczas skoku, bardzo obciążają układ mięśniowo-stawowy.
Dobry skoczek w dal powinien być przede wszystkim wieloboistą, bo musi być szybki, silny i sprawny, by móc wykonać skok przy odpowiedniej technice. Tak jak Pan wspomniał, przeciążenia występujące podczas samego odbicia, które wygląda na delikatne, sięgają 400-500 kg na jedną nogę.
Przez większą część kariery zmagałeś się z kontuzjami, które dotykają większość skoczków.
Wynika to z tego, że trening na mistrzowskim poziomie wymaga balansowania na krawędzi możliwości i wtedy zachodzi pytanie: uda się czy nie.
Co, Twoim zdaniem, decyduje o sukcesie w sporcie?
Żeby osiągać sukces, trzeba być przede wszystkim cierpliwym. A jeżeli pojawia się jakaś kontuzja, to nie wolno jej bagatelizować, tylko wyleczyć ją do końca. Nie przeżywać, że z tego powodu nie wykonało się jednego czy dwóch treningów. Klucz do sukcesów to cierpliwość i zdrowie.
Mimo uwarunkowań, o których mówimy, mógłbyś osiągnąć więcej?
Ciężko to stwierdzić. Tak naprawdę nie wiemy, jak by wyglądały moje wyniki, gdyby omijały mnie kontuzje. Ponadto gdybym miał więcej szczęścia, bo na mistrzostwach Europy brakowało mi do medalu po 2-3 cm, to wówczas moja kariera też mogłaby potoczyć się trochę inaczej.
Jak widzisz przyszłość skoku w dal w naszym kraju?
Liczyłem po cichu na mojego kolegę Piotra Tarkowskiego z Białej Podlaskiej, ale jego też cały czas trapią kontuzje. Na ostatnich mistrzostwach Europy doznał urazu, po którym musiał być operowany. Sport na wysokim poziomie to, niestety, treningi na krawędzi zdrowia i trzeba mieć w tym wszystkim trochę szczęścia.
W wielu konkurencjach lekkoatletycznych wszelkie rekordy są poprawiane. Natomiast w skoku w dal nie jest to tak powszechne.
Skok w dal zatrzymał się na rekordzie Mike’a Powella z 1991 r. z wynikiem 8,95 m. Wprawdzie są zawodnicy, którzy skaczą po 8,5 m, ale do rekordowego wyniku jeszcze im daleko.
Twoim hobby były motocykle. Dalej tym się interesujesz?
Oczywiście, nic się nie zmieniło, a nawet pogłębiło, bo mam teraz nieco więcej czasu. Myślę, że to pozostanie ze mną do końca życia.
To w dalszym ciągu zainteresowanie amatorskie czy może jednak bardziej jako zawodnik uczestniczący w imprezach na torze?
Aktualnie nie. Cały czas zajmuję się tym amatorsko.
Czy teraz, po zakończeniu kariery skoczka w dal będziesz dalej miał kontakt ze sportem w takiej czy innej formie?
Wykonałem pewne kroki, by być trenerem. Uczestniczyłem w kursie trenerskim organizowanym przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Od zeszłego roku jestem instruktorem, tym samym mogę prowadzić treningi. Myślę o tym, by od przyszłego roku wrócić do sportu i swoje doświadczenie przekazać młodym osobom chcącym przychodzić na zajęcia. O tym będę rozmawiał z klubami siedleckimi lub skupionymi wokół miasta.
Masz tu na myśli prowadzenie skoku w dal czy w ogóle zajęć z lekkiej atletyki?
Przede wszystkim treningi ogólne z lekkiej atletyki. Jedyną dyscypliną, na której się nie znam, jest skok o tyczce.
Czyli widzisz się w przyszłości w roli trenera?
Chciałbym spróbować tego zawodu jako dodatkowej pracy.
Bo Twoja obecna praca to żołnierz Wojska Polskiego.
Tak, już od pięciu lat jestem żołnierzem, a od pół roku służę w 18 Batalionie Dowodzenia w Siedlcach.
W Siedlcach znajduje się sztab 18 Dywizji Zmechanizowanej i zapewne zwiążesz swoje losy z tym miejscem.
Jak najbardziej. Tutaj będę starał się osiąść na stałe.
W imieniu sympatyków sportu chciałbym Ci podziękować za lata startów w barwach siedleckich klubów i reprezentacji Polski oraz dostarczenie wielu emocji i wzruszeń.
Dziękuje bardzo. Pragnę pozdrowić wszystkich kibiców, którzy kibicowali mi przez całą moją karierę.
Dziękuję za rozmowę.
Andrzej Materski