Najpierw przebaczenie
Anegdotka stara jak świat, nieodmiennie wywołująca uśmiech na twarzy. Listopad w naszej tradycji to miesiąc modlitwy za zmarłych. Zatrzymujemy się nad ich grobami, ukwiecamy je, rozświetlamy płomykami zniczy i świec. Wizyta na cmentarzu, głęboko przeżyta, wyprowadza nas z iluzji. Pozbawia złudzeń, wedle których życiu doczesnemu nadaje się wartość absolutną. Chłód kamiennych nagrobków obala mit o ludzkiej potędze i panowaniu. Pokazuje, że „bez Boga ani do proga”. Uczy pokory wobec Tego, który jest Dawcą Życia, Sprawiedliwym Sędzią, ale nade wszystko Miłosiernym Ojcem. Intuicja podpowiada, że życie ludzkie nie może kończyć się złożeniem ciała do grobu. A skoro tak, zmusza do spojrzenia na nie w zupełnie innym spektrum.
Jak pomóc tym, których kochaliśmy za życia? Kwiaty zwiędną, znicze wypalą się – co pozostanie? To pytania, które powracają do nas w listopadowe dni. Kościół nieodmiennie od wieków podpowiada: modlitwa, odpusty, osobiste nawrócenie. One prowadzą ku Temu, w którego dłoniach zostało złożone wszelkie życie. Św. Augustyn w „Wyznaniach” zapisał słowa swojej matki – św. Moniki. Kiedy dobiegały kresu jej ziemskie dni, upominała synów: „Ciałem się nie kłopoczcie, złóżcie je gdziekolwiek. Byleście o mnie zawsze pamiętali przed ołtarzem Pańskim”. Nie ma cenniejszego daru niż Msza św. ofiarowana za zmarłych. Ale to nie wszystko. ...
Ks. Paweł Siedlanowski