Komentarze
Źródło: Fotolia
Źródło: Fotolia

Nastawaj w porę i nie w porę…

Szybkimi krokami w tym roku nadchodzi okres Wielkiego Postu. Już w najbliższą środę przyjmiemy na swoje głowy poświęcony popiół, by wspomnieć, że każdy z nas jest tylko prochem, rozsypującym się łatwo na wietrze, a siła nasza w nawróceniu i uwierzeniu w Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę o ludzkim celu, objawioną w dziele Jezusa Chrystusa.

Jak każdego roku, również i w tym papież kieruje swoje orędzie do wszystkich chrześcijan, wskazując im sposób na przeżycie tego świętego czasu w szczególnych okolicznościach teraźniejszości. To wskazanie drogi jest o tyle ważne, gdyż Namiestnik Chrystusa ukierunkowuje nim nie tylko zewnętrzne działania wspólnoty wierzących, ile bardziej zachęca do podjęcia wewnętrznej, duchowej pracy nad sobą przez każdego katolika. Tegoroczne orędzie Benedykta XVI stanowi rozwinięcie słów z dziesiątego rozdziału listu do Hebrajczyków: „Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków.”Pośród wielu kwestii, poruszanych przez papieża, które stanowić będą kanwę dla wielkopostnych rozważań indywidualnych i wspólnotowych, szczególną moją uwagę przyciągnął passus przypominający o konieczności upomnienia braterskiego. Może warto przyjrzeć się temu w kontekście naszego życia społecznego.

Uczynek miłosierdzia

Benedykt XVI, mówiąc o upomnieniu braterskim, umieszcza te słowa w kontekście troski o drugiego człowieka. Zdawać by się mogło, iż nic w tym dziwnego, ponieważ każdy rodzic zdaje sobie sprawę z tego, że upominając swoje dziecko nie czyni tego w celu podkreślenia własnej wyższości, ale właśnie kierując się roztropną troską o przyszłość swojej pociechy. Jednakże to, co jest jasne na poziomie życia domowego, nie jest już tak proste w kontekście większej wspólnoty. Upomnienie drugiego natychmiast znajduje tutaj odpowiedź w krzykach o nietolerancji czy też o wchodzeniu w życie innego z butami. Możliwe jest również i to, że upomnienie jest wyrazem własnej pychy i zarozumiałości. Dlatego potrzebnym, a nawet koniecznym wydaje się dopowiedzenie przez Ojca św., iż zasadniczym celem owego upomnienia jest wskazanie na życie wieczne, tzn. cel ostateczny człowieka. To znowu może wydawać się truizmem, gdyż Kościół ze swojej natury pielgrzymuje przez doczesność, aby osiągnąć port zbawienia w życiu przyszłym. Lecz wgłębienie się w to rozumowanie papieża ukazuje konieczność przyjęcia jakiegoś kryterium w ocenianiu własnych i cudzych postępowań. Tym kryterium jest prawda o ludzkim przeznaczeniu do wieczności. Przy czym nie bez kozery kładę akcent na słowo: prawda. Stworzeni i zbawieni do wieczności, w niej odkrywamy nasze właściwe przeznaczenie, i ona jest zasadniczym orędziem chrześcijańskim. Ludzkie życie byłoby tylko pasmem porażek i absurdów, gdyby nie było przeznaczenia do życia wiecznego. Tę prawdę objawia najpełniej sam Zbawiciel, gdy krzyż czyni w swojej własnej ludzkiej egzystencji etapem przejścia do trwania w zmartwychwstaniu. Ta prawda jest głoszona przez Kościół od samego zarania i tak jest do dzisiaj. Dlatego możliwe jest umieszczenie upomnienia braterskiego w kontekście uczynków miłosierdzia, gdyż są one wyrazem prorockiej misji wierzących wobec świata. Ale jest jeszcze coś więcej. Owo upomnienie braterskie musi być osadzone na wierności prawdzie. Głosząc bowiem światu, przede wszystkim radością własnego istnienia, wieść o możliwościach ludzkiego bytu, chrześcijanie nie mogą zatracić własnego przywiązania do prawdy zarówno w wymiarze wspólnotowym, jak i w życiu osobistym.

Cóż to jest prawda?

Nie jest dziwną rzeczą, że na końcu Wielkiego Postu, w sam dzień Męki i Śmierci Jezusa Kościół natyka się właśnie na to Piłatowe pytanie. Z jednej strony, przyzwyczajeni do dyskusji i rozmów zdajemy sobie sprawę z tego, że prawda oznacza w pierwszym rzędzie zgodność naszych ocen i sądów z rzeczywistością. To w jasny sposób nakazuje nam doskonalić nasze poznanie rzeczywistości, aby wyeliminować z naszego poznania fałsz. Poszukiwanie przez człowieka zrozumienia tego świata jest znamiennym rysem jego własnej bytowości. Człowiek ze swojej natury, różnej od innych stworzeń, nie tylko chce poznać prawidłowości rządzące światem przyrody, by łatwiej w niej się poruszać i osiągać doraźne cele, ale przede wszystkim w swoim poznawaniu rzeczywistości dąży do zrozumienia, czyli odkrycia sensu wszystkiego, co jest. Już ten sam fakt stanowi ponaglenie dla chrześcijan, by nie odstępowali od prawdy na rzecz chwilowych i modnych tłumaczeń rzeczywistości. W tym kontekście nie powinniśmy i nie wolno nam sprzedawać prawdy objawionej w Chrystusie za cenę spokoju czy uznania świata. I równie nie wolno nam zatrzymywać tej prawdy dla siebie. Z tego wynika obowiązek zaangażowania i obrony prawdy w świecie, który ją chce zagłuszyć opiniami. Z obowiązku trwania przy prawdzie wynika również obowiązek upominania w miłości tych, którzy od prawdy odstąpili lub jej się sprzeniewierzają. Nie możemy więc milczeć lub udawać, że nas to nie dotyczy, gdy niszczona jest prawda o człowieku objawiona w Chrystusie. Z drugiej strony nakłada to na nas obowiązek poznawania prawdy. Jest jednakże i jeszcze inny aspekt odpowiedzi na Piłatowe pytanie. Prawdą jest również życie zgodne z tym, co zostało nam ujawnione. Dzisiaj świadectwo chrześcijańskie zostało sprowadzone do przelewania słów i informowania o tym, w co wierzymy. Zapomniano, że najbardziej pociągającym jest życie zgodne z poznaną prawdą. To ono było dawniej swoistym „upominaniem świata”, gdyż powodowało wściekłość tych, którzy zainteresowani byli w promocji fałszu. A to zakłada pracę nad sobą i przemianę własnego życia w świetle poznawanej prawdy Bożej o człowieku.

Męstwo w przeciwnościach

Współczesny świat chce zamknąć chrześcijan w getcie. Nie chodzi jednak o wyłączanie ze społeczności i napiętnowanie za pomocą opasek na ramionach jak dawniej czynił to ze społecznością żydowską. Dzisiejsze getto to zamknięte usta i zakaz poruszania w sferze publicznej jakichkolwiek tematów związanych z nadprzyrodzonym celem ludzkiego życia. Wprowadzanie na siłę tolerancjonizmu stanowi po prostu budowanie muru wokół wyznawców Chrystusa. Temu trzeba dawać jasny i mocny odpór. Co więcej, w tej batalii nie ma mowy o neutralności. Zamykanie ust i dławienie prawdy we własnym gardle stawia nas po stronie fałszu. Może dlatego Wielki Post jest tak ascetyczny. Wymaga bowiem jasnego określenia siebie. Nie w celu dominacji, ale z miłości do każdego człowieka, za którego z miłości oddał życie Chrystus. Miłość jest znaczona krzyżem – wymaga męstwa i bezkompromisowości.

Ks. Jacek Świątek