Opinie
Źródło: ARCHIWUM
Źródło: ARCHIWUM

Nasz ksiądz prałat

Kimże ja jestem, Panie mój, Boże, że doprowadziłeś mię aż dotąd (2 Sm 7,18) - napisał na swoim prymicyjnym obrazku 61 lat temu. Kapłaństwo uważał za wielki Boży dar i tak było do końca…

Ksiądz prałat Piotr Burczaniuk był pierwszym kapłanem, który zapisał się w mojej pamięci. Wspominam nasze rozmowy. Pomimo upływu lat był ciągle zdumiony tym, że został księdzem. Pochodziłem z małej wsi i biednej rodziny. Kiedyś z tak małych miejscowości nikt nawet nie szedł do szkoły średniej. Rodziców nie było stać na posyłanie swoich dzieci na naukę do miasta.

Dzięki ojcu poszedłem jednak do gimnazjum w Leśnej Podlaskiej, potem uczyłem się w Komarówce Podlaskiej, a w końcu przyszedł czas na seminarium – wspominał. Opowiadał o tym, jak, będąc jeszcze dzieckiem, przeżył wybuch wojny i bombardowanie w lesie. Potem udało mu się uniknąć wojska. Mówił, że podczas wojny zginęło wielu kapłanów i to dało mu sporo do myślenia. Postanowił, iż po tym, czego doświadczył, powinien wstąpić do seminarium. Podkreślał, że gdyby miał wybierać po raz drugi, ponownie wybrałby kapłaństwo.

Orkiestra na imieniny

Posługa w Korytnicy Węgrowskiej i Białej Podlaskiej polegała przede wszystkim na katechizacji i pracy duszpasterskiej. Przysłowiowe schody zaczęły się w Ortelu Królewskim. Parafia była tak mała, że ks. Piotr, aby się utrzymać, musiał prowadzić gospodarstwo rolne. Uprawiał pole i hodował zwierzęta. Czasy były inne, a praca nie tak zmechanizowana, jak dziś. W międzyczasie budował plebanię i inne budynki. Zarówno w gospodarstwie, jak i podczas budowy mógł liczyć na parafian. To tam zaczęło się jego „wydzwanianie” na Anioł Pański. Ludzie nie mieli zegarków i dźwięk kościelnych dzwonów pozwalał odmierzać czas pracy.

Potem przyszła pora na Rossosz. ...

Agnieszka Wawryniuk

Pozostało jeszcze 85% treści do przeczytania.

Posiadasz 0 żetonów
Potrzebujesz 1 żeton, aby odblokować ten artykuł